Kr%u0119%u017Celok

Janusz Krężelok, trener męskiej reprezentacji Polski w biegach narciarskich, ze spokojem oczekuje na pucharowe występy swoich podopiecznych w Szklarskiej Porębie. – To dla nich przede wszystkim świetna okazja na zebranie kolejnych doświadczeń i obycie się w doborowym towarzystwie – nie ukrywa pierwszy i jedyny Polak, który zwyciężył w zawodach zaliczanych do Pucharu Świata w biegach narciarskich.

 

Z jakimi oczekiwaniami przystępujecie do rywalizacji na Polanie Jakuszyckiej?

Wbrew pozorom, z takimi samymi jak w przypadku innych zawodów Pucharu Świata. Jedyna różnica jest taka, że w ten weekend będzie mogło wystartować więcej zawodników z Polski. To jest sport i trudno jest cokolwiek przewidzieć. Zwłaszcza sprinty rządzą się swoimi prawami. Dobre smarowanie i dyspozycja dnia to tylko niektóre z czynników, wpływających na wynik końcowy w naszej dyscyplinie. A w Szklarskiej Porębie wcale nie jest łatwo dobrać właściwy smar do nart. Jeśli będzie temperatura około zera, a podobno tak ma być na bieg 10 km „klasykiem”, to na trasie może być różnie.

 

Liderem pana ekipy będzie Maciej Staręga, dla którego jest to na razie najlepszy sezon w karierze…

Najbardziej liczymy na Maćka, co do tego nie ma wątpliwości. Na pewno mogę obiecać, że będzie walczył podobnie jak na wcześniejszych zawodach.

 

A co może pan powiedzieć o pozostałych kilkunastu polskich zawodnikach, którzy dostaną szansę startu?

To są jeszcze młodzi chłopcy, część z nich będzie dopiero debiutować na zawodach takiej rangi. Inni mają na koncie zaledwie pojedyncze starty i przed wszystkimi jeszcze długa droga. Występ w Szklarskiej Porębie to dla nich przede wszystkim okazja do zebrania nowych doświadczeń, które mogą zaowocować w przyszłości. Kilku z nich pewnie będzie biegać dalej, kilku zapewne za jakiś czas da sobie spokój z tym sportem. Doskonale wiemy, jak to wszystko wygląda. Tym bardziej, że Polska nigdy nie była bardzo mocną nacją pod względem ilości i jakości zawodników w biegach narciarskich.

 

Nie zazdrości pan nieco tym wszystkim młodym zawodnikom, że mają okazję wziąć udział w zawodach Pucharu Świata przed własną publicznością? Pan nie miał takiej sposobności…

Szczerze mówiąc, nigdy się nad tym jakoś nie zastanawiałem. Na pewno jest trochę szkoda, ale nie, nie zazdroszczę im tego. Wtedy były zupełnie inne czasy i tyle.

 

Na razie z pana podopiecznych punktuje tylko Maciej Staręga. Jest pan zadowolony z przebiegu tego sezonu?

Na ten moment całkiem pozytywnie oceniamy sezon. Uważam, że zrobiliśmy duży krok do przodu. Ale tak naprawdę ważne będzie, w jakich nastrojach zakończymy cały ten cykl startów. Najważniejsza część dopiero przecież przed nami. Czekamy na nią z umiarkowanym optymizmem. Oby tylko problemy zdrowotne nas omijały.

 

Dodatkowa adrenalina związana z igrzyskami już daje znać o sobie?

U mnie jeszcze nie, u zawodników chyba też. Do startów w Soczi zostało jeszcze sporo czasu i pewnie dopiero tam na miejscu pojawią się większe emocje. Na razie skupiamy jak na jak najlepszym przygotowaniu. Po zawodach w Jakuszycach jedziemy potrenować jeszcze w austriackim Tauplitz…

 

Odczuwa pan wzrastające zainteresowanie biegami w Polsce wśród dzieci i młodzieży?

W niewielu obecnie miejscach w naszym kraju jest na tyle śniegu, aby można było po nim biegać na nartach. Nawet jakby było zainteresowanie, na razie nie ma gdzie trenować. Pozostaje tradycyjne bieganie lub treningi na nartorolkach. Poza Jakuszycami nie ma u nas porządnie przygotowanych tras. Może w najbliższych dniach sytuacja trochę się poprawi i sympatycy narciarstwa biegowego będą mogli się pokazać.

 

Rozmawiając o rywalizacji na Polanie Jakuszyckiej nie sposób poruszyć tematu Justyny Kowalczyk, która według firmy bukmacherskiej Fortuna jest zdecydowaną faworytką zawodów…

Justyna nie wzięła udziału w Tour de Ski i teraz bardzo potrzebuje tych startów. Na pewno będzie bardzo mocna i będzie to chciała udowodnić na trasie. Ale to nie jest lekkoatletyka, gdzie każdy zakłada kolce i dla każdego są takie same warunki.

 

Bartosz Król