Zamiast siedzieć w szkolnej ławce, w Szwecji przygotowuje się na przełomowy dla siebie sezon. - Fajnie jest być w kadrze, chociaż powołanie zmieniło moje życie – mówi 17-letnia Kamila Boczkowska. Debiutantka w kadrze młodzieżowej ma ambitne cele i wie, że droga do ich spełnienia wymaga poświęceń.
Odkąd wiosną powołano Boczkowską do kadry młodzieżowej, życie urodzonej w styczniu 1999 roku biegaczki wywróciło się do góry nogami. Reprezentantka MKS Karkonoszy Sporty Zimowe do zgrupowań i wyjazdów dostosowała nie tylko treningi, ale też życie prywatne. Mimo że za półtora roku spróbuje zdać maturę, na lekcje przychodzi rzadko.
- Wiadomo, że do takiego powołania i treningów z kadrą się dąży, ale zmian zaszło sporo. Na co dzień pozostaje mi uczyć się samej, nadrabiać zaległości i pozostawać na bieżąco z programem. Po pierwszej klasie odpadło mi parę przedmiotów, ale i tak nie jest łatwo. Do szkoły udało mi się trochę pochodzić we wrześniu, bo przez kontuzję odpuściłam zawody i obozy – mówi w rozmowie ze Skipolem Boczkowska, która wróciła już do zajęć z grupą i wyjechała na ostatni przed startem sezonu obóz do Szwecji. Jak sama zrelacjonowała, takiej zimy jak w Saxnäs (na zdjęciu) nie widziała od dawna. A to sprzyja udanym treningom.
- Dobrze się dogadujemy z dziewczynami, jest wesoło i atmosfera w grupie jest bardzo fajna. Do września miałyśmy też okazję podpatrywać seniorów – opisuje życie kadry dolnoślązaczka, której forma pozostaje niewiadomą. Plan Adama Kwaka jest inny niż nastawione na wytrzymałość zajęcia prowadzone w klubie, w dodatku kiedy koleżanki sprawdzały się na nartorolkach, Boczkowska akurat dochodziła do siebie po upadkach. - Pierwsza kontuzja przydarzyła się na zawodach w Trieście. Przesunęło mi się wiązanie i przez tarcie o kółko zatrzymało je przy prędkości 40 km/h. Tam skończyło się na zdarciu obu pośladków, ale po wywrotce na treningu w Oberwiesenthal rana nie chciała się zagoić. Wylądowałam w szpitalu – opisuje zawodniczka.
Nawet mniej zorientowani w składach kadr kibice dowiedzieli się o Boczkowskiej za sprawą prowadzonego przez nią bloga. Ten powstał przede wszystkim z myślą o późniejszych wspomnieniach oraz ewentualnej współpracy sponsorskiej.
- Napisałam ogłoszenie dla sponsora o możliwościach nawiązania współpracy, ale niestety jak dotąd nikt na nie nie odpowiedział. Ten, jakby nie było, mocno by się przydał, ale nie rozprzestrzeniam bloga w sieci i nie reklamuję, bo nawet nie wiem jak mogłabym to zrobić. Zostaje mi jedynie fanpage na Facebooku – mówi skromnie biegaczka, której mimo wszystko udało się dotrzeć do wielu odbiorców. Wielką popularność zdobył bowiem jej emocjonalny wpis po śmierci legendy środowiska, zmarłego niedawno trenera MKS Karkonosze Stanisława Michonia. Chociaż trudno jest załatać taką pustkę, Boczkowska zdobyła się na wiele pięknych słów. - Zostały już tylko wspomnienia – ucina temat, chociaż historie jej i jej byłego już trenera wkrótce znów znajdą wspólny mianownik.
Boczkowska: - Imprezą docelową na tę zimę są oczywiście EYOF. Tam chciałabym się zakwalifikować i mam nadzieję, że uda się też dobrze zaprezentować. Będę pewnie też startować w Pucharach Kontynentalnych, a ponadto w Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży, mistrzostwach Polski seniorów i Biegu Piastów.
Debiutując w marcu tego roku w imprezie, której pierwszą edycję wygrał Michoń, młoda jeleniogórzanka zajęła w klasyfikacji generalnej kobiet 9. miejsce.
- Bardzo spodobał mi się ten bieg, był wielką walką z samą sobą, badaniem swoich możliwości. Póki co nie jestem jeszcze sprecyzowana czy wolę sprinty, czy dystanse. A wyzwań – kończy Boczkowska – się nie boję.
Michał Chmielewski