O grzechach polskich biegów, dumy z bycia reprezentantem i nartach, które nie zawsze dają chleb. Maciej Staręga rozmawiał w Falun z Michałem Chmielewskim. Jutro o godz. 19:00 na łamach Skipola duża rozmowa z człowiekiem, który ma marzenie. I wie, jak je zrealizować.
Jakie są grzechy polskich biegów?
Brak centralnego szkolenia, tego, żeby jeden trener podszedł do drugiego i z nim porozmawiał. Żeby opracowali jedną myśl, według której zawodnik będzie prowadzony. U nas się walczy tylko o to, żeby przeforsować swojego do kadry. To odciąża klub, trener klubowy ma spokojniejszą głowę. Nie dziwię się. Powinna być większa współpraca między kadrami a klubami. Dlaczego nie zorganizować jakiegoś jednego obozu? Warsztatów? Jaki to jest problem w dzisiejszych czasach ściągnąć na dwa-trzy dni wielkie nazwisko, zainteresować ludzi, którzy nartami żyją i chcą żyć? Mam nieodparte wrażenie, że u nas jest problem z tym, żeby nie traktować siebie jak wrogów. Przecież wszyscy ludzie nart w Polsce grają do jednej bramki. Ale do tego trzeba zaparcia i pasji osób, które by to zorganizowały.
Zazdrościsz skoczkom?
Chyba nie mam czego, nie wiem. Zazdroszczę im, że mają centralną bazę szkoleniową, której nam brakuje. Mają ją Czesi, mają Słowacy – pięciomilionowy kraj. Nikt mi nie powie, że w Polsce nie ma pieniędzy, żeby coś takiego zbudować. Nie dla mnie, bo ja jestem rozwiniętym zawodnikiem i mam możliwość wyjechać tam, gdzie takie bazy są. Zanim powstanie, będę już i tak kończył karierę. Niech ona będzie wspólna dla wszystkich, z biathlonistami, może innymi dyscyplinami. Dla dzieci. Dla zdrowia polskiego społeczeństwa. Dla przyszłości.
Cały wywiad z Maciejem Staręgą w Skipolu jutro o godz. 19.
Z Falun, Michał Chmielewski
wszystko o MŚ w Falun w naszym specjalnym serwisie (kliknij na baner)