Za reprezentantami Polski najgorszy czas w roku: czas oczekiwania. Trener seniorów Janusz Krężelok w rozmowie ze Skipolem opowiada o ostatnich tygodniach pracy, przewiduje możliwe wydarzenia w Pucharze Świata i analizuje, kto mógłby pomóc Maciejowi Starędze w team sprincie. - Nie skreślam każdego - mówi szkoleniowiec. Ale faworyci już są.
Michał Chmielewski: Podsumowując Bruksvallarnę: Paweł Klisz i Maciek Staręga – nieźli. Dominik Bury przyzwoicie, Janek – średnio. Zgodzi się Pan z oceną?
Janusz Krężelok: Trudno o sprostowania i trudno o zgodę z tymi ocenami. Taki etap to absolutnie nie pora na oceny, dlatego że wystartowaliśmy od razu po obozie, zmęczeni treningami, które jeszcze bywały ciężkie. W Szwecji była jeszcze bardzo solidna praca, bo szykujemy się na Puchar i mistrzostwa świata, a czasu na regenerację było mało. Te wyniki były zaskakujące względem naszych sprawdzianów – tam najlepszy był Dominik Bury, Jasiek przybiegł za nim 15 sekund, a Maciek dopiero minutę później. W kilka dni forma się przecież nie zmieniła. Mimo wszystko uważam Bruksvallarnę za udany start. Paweł pobiegł tam najlepiej w karierze, Maciek dwa lata temu był drugi. Ze Szwedami było teraz ciężko. I Marcus Hellner, i Calle Halfvarsson są znakomicie przygotowani do sezonu. Obsada była mocna, a to przecież tylko przedsmak Pucharu Świata, gdzie dojadą jeszcze inne nacje ze znakomitymi sprinterami. Nie ma co więc popadać w hurraoptymizm, ale twardo stąpać po ziemi.
Zawodnicy dobrze znieśli ten obóz? Jak rozumiem, będziecie stopniowo się rozpędzali?
Sprinterzy dobrze sobie poradzili z większą ilością dynamiki, gorzej miał dystans. Oni mają inne włókna mięśniowe, wolniej się regenerują, potrzebowali więcej wypoczynku i teraz już go trochę dostaną. Siły robiliśmy już bardzo mało, dlatego sądzę, że nawet już w Kuusamo chłopaki będą świeższe. Dominik i Jasiek mają cały sezon, żeby udowodnić formę. Dla pierwszego będzie to zresztą indywidualny debiut.
Stresuje się?
Pewnie trochę tak, ale to dobrze. Stres jest potrzebny w sporcie, o ile jest dobrze wykorzystywany. Jeśli buduje, jest dobrze wyważony. Ale Dominik nie miał nigdy problemów mentalnych, jest mocny, więc powinien się tylko tym zmotywować.
Czujecie się przygotowani do sezonu?
Chłopcy naprawdę fajnie przepracowali ten czas. Nie było problemów ze zdrowiem, jedynie drobnostki przemęczeniowe, naciągnięcia. Ale żadnych dłuższych przerw wymuszonych kontuzjami i to jest najważniejsze. Kadra zaczęła nam ładnie pracować – są z nami eksperci z różnych dziedzin, więc nie jesteśmy sami ze wszystkimi zagadnieniami. Weszliśmy na wyższy poziom. Ale trening to jedno, pracę i tak zweryfikuje wynik. Nawet przy dobrym treningu może być kiepsko i od razu zaczną się wątpliwości. Taki jest sport.
Co zdecyduje o waszym sukcesie czy porażce?
To trudne pytanie. Zdarzają się wyjątki wyskoczenia z formą na kilka startów, ale generalnie pewnego poziomu się nie przeskoczy. Nie ma co udawać, że jesteśmy już u progu czołówki światowej, bo przecież nie o to chodzi. Aspirujemy. Przecież nawet Justynie Kowalczyk zdarzały się w szczycie formy gorsze starty. Każdemu się zdarzają. A u facetów poziom jest o wiele wyższy niż u kobiet, w każdej konkurencji jest ktoś inny, zastępcy gwiazd, nowe twarze. Wymiana faworytów jest ogromna, do tego stopnia, że z podium można nagle spaść do 30. miejsca i wrócić na szczyt. Dlatego nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, bo nawet jeśli dwóch zawodników identycznie przepracuje identyczny czas, na jednego zadziała super, na drugiego marnie. Tak może się zdarzyć i co wtedy – skreślić słabszego? U nas jest ten problem, że nie ma kim zapełnić luki, więc pracujemy z tymi chłopakami, którzy najbardziej tego chcą. Widać u nich zaangażowanie, oby było też widać postęp.
Przejdźmy do logistyki. Kto i gdzie pojedzie, z którym trenerem, kiedy nastąpią ewentualne zmiany?
Od kilku tygodni założenie było takie, że czwórka (Antolec, Klisz, Bury, Staręga) jeździ na Puchar Świata przez całą Skandynawię i Davos. Zgłoszenia trzeba było wysłać już dawno, dopracować tak logistykę hotelową, transportową i tego teraz nie możemy zmienić. Jedną osobę owszem, ale nie zdarzy się tak, że nagle wymienimy dwóch, bo to generuje wielkie koszta. Jesteśmy z chłopakami w Kuusamo, są z nami Ula Łętocha i Martyna Galewicz. Tak zostanie przez trzy tygodnie, podczas gdy Wiesław Cempa popracuje z Konradem Motorem, Kornelią Kubińską i Eweliną Marcisz. My teraz nawet nie będziemy wracali do Polski.
A Tour de Ski?
Pojedzie tylko Maciek, wystąpi w dwóch pierwszych biegach i dalej przejedziemy na Alpen Cup do Planicy. Potem już większą ekipą robimy znów PŚ.
Ma Pan już faworyta do duetu z Maćkiem w team sprincie? Aspirację najgłośniej zgłasza Paweł.
I on, i Jasiek mają równe szanse, nie przekreślam nikogo, włącznie z Konradem Motorem, Dominikiem i innymi, gdyby nagle wyskoczyli z wielką formą. Usiądziemy w pewnym momencie i to sprawdzimy, póki co nie ma co gdybać. Zawody to zweryfikują, ewentualnie sprawdzian wewnętrzny. Wybór będzie na pewno sprawiedliwy i zawodnicy wiedzą, że muszą powalczyć o jedno miejsce. Ja wiem, że stawka jest duża, bo przecież jednemu z nich jako trener dam szansę wywalczenia stypendium ministerialnego, które dla sportowca jest ogromnym wsparciem. Ciąży na mnie duża odpowiedzialność, ale nie ma się czego bać. Zrobimy tak, żeby dać reprezentacji największą szansę na wysokie miejsce.
Stęsknił się Pan już za tą całą karuzelą?
Szybko zleci. Byłem cały czas blisko, kręciłem się w tym światku, więc to nie tak, że miałem jakąś długą rozłąkę. Czekaliśmy na te starty, odliczaliśmy dni, ale wiem, że jak już ruszy, to wpadniemy w wir: start, przejazd, trening, start, pakowanie i tak dalej. Pytanie tylko, jakie będą nastroje w kontekście myśli o końcu sezonu. Bo jeśli będzie dobrze, tej wiosny oczekuje się o wiele mniej. I tego nam bym życzył.
Rozmawiał Michał Chmielewski