Mógłby być motywacją dla większości sportowców. Ciężka praca, ambicja i chęć pokonywania barier to słowa, które nie są mu obce. Biegać na nartach, zaczął późno, jednak zdobył już naprawdę wiele. Witold Skupień, zawodnik KS Obidowiec Obidowa, uczestnik dwóch zimowych Igrzysk Paraolimpijskich, drugi zawodnik klasyfikacji generalnej tegorocznego sezonu, w krótkiej posezonowej rozmowie opowiada o przygotowaniach, trudnych mistrzostwach świata, oraz jakimi nagrodami obdarowują w Finlandii. Zapraszamy do lektury!
Ma Pan trzy słowa, aby scharakteryzować ten sezon, jakich Pan użyje?
Wiara (przed sezonem, że to będzie mój rok), nadzieja (po dobrych wynikach w PŚ), rozczarowanie (bardzo słabe MŚ)
Puchar Świata zakończył Pan na drugiej pozycji, to bardzo duży sukces. A jak Pan na chłodno oceni Mistrzostwa Świata, chyba nie do końca miały tak wyglądać?
Z perspektywy czasu po tym, co w zeszłym roku się działo to na pewno jest ogromny sukces, ostateczne zakończyłem drugi w PŚ, a co więcej walczyłem do ostatniego biegu o wygraną. Co do MŚ, no to niestety większości i samemu sobie apetyty rozbudziłem startami w grudniu i styczniu? W sześciu startach, cztery razy stawałem na podium, z czego powetowałem dwie wygrane, więc nikt się chyba nie spodziewał, że tego chociażby brązu nie uda mi się przywieźć do Polski, ale taki jest sport niestety.
A więc sezon może Pan rozpatrywać w kategoriach dużego sukcesu, czy jednak małego niedosytu?
To niestety bardzo duży niedosyt. U nas w sporcie niepełnosprawnych liczą się tylko wielkie imprezy jak MŚ czy Igrzyska Paraolimpijskie. Za te dwie wygrane i trzy drugie miejsca na podium Pucharu Świata nie mam worka pieniędzy jak pełnosprawni zawodnicy. Powiem więcej, za wygraną w Finlandii dostałem deskę do krojenia i to tyle…
Oo proszę, to Finowie pokusili się o całkiem hojne nagrody.
Na szczęście przyda się, bo niedawno się przeprowadziłem :)
W tym sezonie, wasza kadra pracowała z duetem Wiesław Cempa, Ewelina Marcisz. Jest Pan zadowolony z waszej współpracy? Jak ocenia Pan wyżej wymieniony skład?
Zacznę od tego, że od 2015 roku do końca lipca 2018 trenowałem pod okiem Wojtka Suchwałko, którego wszyscy dobrze znamy. Nie będę tego ukrywał, uważam go za największego ojca moich wyników. W sierpniu przyszedł wyżej wymieniony duet i było dużo chaosu i nieporozumień jak to bywa na początku każdej współpracy, ale jakoś się to poukładało. Było kilka bodźców, które uznaję zdecydowanie na plus. Jednak jedno, co mogę stwierdzić na pewno, to, że trener Cempa dobrze zna się na smarowaniu nart i takiego fachowca w tej dziedzinie nie mieliśmy jeszcze odkąd biegam.
Nad jaką jednostką treningową pracował Pan najbardziej przed sezonem? W czym Pan odczuwał największe braki, które mogły przeszkodzić w uzyskaniu jeszcze lepszych rezultatów?
Zawsze do poprawy jest technika. Od dwóch, trzech lat skupiam się na klasyku. Wymaga on dużo równowagi i stabilizacji. Poprawiłem pewne rzeczy i jakoś ten klasyk w tym roku mi odpalił.
(podium klasfikacji generalnej Pucharu Świata, Witold Skupień pierwszy z lewej)
Startował Pan, też swojego czasu w biathlonie, jednak zrezygnował Pan z niego, bo…
Bo po latach okazało się, że nie mam rąk, więc jak mam strzelać. A tak na poważnie to rzeczywiście na poziomie, jaki teraz mamy w sporcie paraolimpijskim, mam zbyt duże braki, których nie przeskoczę. Przede wszystkim chodzi o brak czucia w lewej dłoni i brak "chwytu”, co zdecydowanie wydłuża czas spędzony na strzelnicy i z celnością też jest duży problem.
Bardzo późno rozpoczął Pan swoją przygodę z tym sportem, co Pana skłoniło do tego, aby uprawiać właśnie biegi narciarskie?
Życie. Juz dawno chciałem spróbować, ale nie mogłem znaleźć klubu zrzeszającego sport osób z niepełnosprawnością, a gdy to się w końcu udało miałem już 22 lata :). Trafiło na biegi narciarskie, jednak można uznać to za przypadek. Zaczynałem od piłki nożnej, a zostałem przy biegach narciarskich.
Obiło mi się o uszy, że Pana idolem jest nie, kto inny jak Peter Northug?
Gdzieś, coś takiego kiedyś powiedziałem, zapisali i tak już zostało. Oczywiście Northuga chyba nikomu nie trzeba przedstawiać, jego nonszalancja na trasie a zarazem luz w bieganiu to coś, co mi się zawsze podobało. Ale staram się obserwować wszystkich dobrych biegaczy i od każdego coś czerpać.
Gdyby mógł Pan zabrać jedną cechę bądź umiejętność od Norwega, to, co by to było?
Narty :)
Mówi się, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Czy Pan, podziela to zdanie, odnośnie sportu i całego życia?
No jasne. Ja bardzo się cieszę, że tak to się potoczyło, bo znam niejednego podobnego do mnie, który siedzi zamknięty w 4 ścianach na rencie. Ja staram się realizować pewne osobiste cele, które nie ukrywam, że nie raz wyrzuciły mnie poza strefę komfortu. Jednak w sporcie wyczynowym tak to już bywa.
Ale słowa „Musisz pracować ciężej i ciężej, żeby być lepszym i lepszym” zna Pan doskonale. I można powiedzieć, że sprawdziły się w tym sezonie. Jakby nie patrzeć wynik końcowy niczemu sobie.
Dokładnie tak. Szczególnie psychicznie w tym sezonie wytrzymałem i z tego się cieszę. Bo fizycznie, jeżeli pracujesz sumiennie przez długi okres czasu, to prędzej czy później będziesz miał swoje pięć minut. Nie wolno się poddawać.
Mówi Pan, że psychicznie jest Pan mocny. A co jeśli o trzeciej w nocy, zostałby Pan wybudzony z solidnego snu i do przebiegnięcia było by 30 km. Poddałby się Pan?
Oczywiście, że nie. Bardzo rzadko zdarza się przebiec mniej na treningu :)
A jaką techniką pokonałby Pan trasę?
Skoro to 30 km, to Skiathlon
W biegach narciarskich na każdy trening czy zawody potrzebne jest dużo energii, i dieta odgrywa bardzo ważną rolę w życiu sportowca. Jak to u Pana wygląda?
Pracujemy z dietetykiem i z tego też jesteśmy rozliczani. Jest to przeważnie 5 posiłków dziennie, ale również musimy pamiętać o tym, aby parametry krwi i waga na sezon były odpowiednie.
Ale, po sezonie na pewno pozwoli sobie Pan na „kulinarne grzeszki”, Co z pewnością wyląduje u Pana na talerzu?
Sportowiec też człowiek. Na pizzę i piwo znajdzie się czas po sezonie :)
Ma Pan słabość do…?
Jajecznicy z boczkiem, lodów, piłki nożnej i dziewczyny.
Gryzłam się w język, ale zapytać o to muszę. Kiedy nam Pan coś ogłosi? Kibice się niecierpliwią J
Muszę czekać aż pewne sprawy się wyjaśnią i wtedy będziemy ogłaszać, ale dobrze wiedzieć, że ktoś jest wogóle tym zainteresowany:)
Humoru z tego, co widzę Panu nie brakuje, więc życzę nadal jak najwięcej uśmiechu i motywacji do dalszej pracy!
Dziękuję bardzo i do zobaczenia.
Rozmawiała Natalia Surdyka
zdjęcia: FunPage Witold Skupień- sportowiec niepełnosprawny