Wywiad z trenerem kadry A-mix w biegach narciarskich Wiesławem Cempą.
Wyjazd do Skandynawii zakończył się dość pechowo dla polskiej kadry A-mix w biegach narciarskich. Nie dość, że w czasie pobytu zepsuły im się dwa samochody, to w dodatku zawodnicy utknęli na lotnisku w Helsinkach, podczas gdy sprzęt wrócił do Polski wraz z trenerami.Finlandia już rok temu sprawiła Polakom duże trudności z powodu strajku. Tym razem sytuacja znów się powtórzyła. Wczoraj lot został odwołany z powodu śnieżycy, a od dziś strajkuje personel pokładowy. W Helsinkach utknęli biegacze i biegaczki, nie tylko z Polski, a wraz z nimi m.in. prezes PZN Apoloniusz Tajner.
Sprzęt wrócił do kraju wraz z trenerami. To nie jedyny problem pozasportowy, na jaki natrafili podopieczni Wiesława Cempy i Jana Klimki.Alicja Kosman: Podobno w Skandynawii zepsuł się wam też samochód?Wiesław Cempa: Nawet dwa samochody. W pierwszym padł silnik podczas wyjazdu do Gaellivare, a w drugim sprzęgło w drodze do Kuusamo. Dobrze, że nie stało się to w szczerym polu. Auta są w tej chwili u szwedzkich mechaników razem z trenerami Janem Klimko i Adamem Kwakiem. Jeździ się tysiące kilometrów, więc kiedyś musiały się zepsuć. Inna sprawa, że pechowo stało się to w Skandynawii – nie dość, że drogo, to jeszcze nie da się ściągnąć zepsutego auta do Polski. Mamy na szczęście jeszcze trzeci samochód. Część bagaży wziął nam team Justyny Kowalczyk, a resztę upchnęliśmy do ostatniego samochodu.
A jak ocenia pan zawody w Kuusamo?
- Było troszkę lepiej, niż w Gaellivare, ale też nie za dobrze. Ważne, by wszystko szło do góry. Celem głównym dla większości kadrowiczów są mistrzostwa świata juniorów i U23. Oni muszą nauczyć się zachowywać w Pucharze Świata, podpatrywać najlepszych, a na zawodach juniorskich umieć wykorzystać to doświadczenie.
Kiedy można liczyć na punkty Pucharu Świata?
- Podejrzewam, że będzie bardzo ciężko, jeśli chodzi o tych młodszych. Początki zawsze są trudne. Ale nawet najlepsi na początku kariery kręcili się w okolicach ostatniej 20., a dziś są w stanie wygrać Puchar Świata. Zawodnik musi przejść przez wszystkie etapy, najpierw zajmować 80. miejsca, potem 50., 40., a na końcu wskakiwać do 30. a nawet wygrywać. Jeśli chodzi o męską kadrę, to my właściwie budujemy ją pod Soczi. Dobrze by było, gdyby udało się wystartować w mistrzostwach w Oslo, ale już nie tak, jak w Gaellivare – biegnąc na końcu i nie walcząc z nikim. Chcemy, aby w Oslo nawiązali walkę i kibice mieli na co popatrzeć.
A co z paniami?
- U dziewczyn liczymy bardzo na powrót Sylwii Jaśkowiec, bo w pełni sił bardzo wzmocniłaby sztafetę. Mamy pomysł na Oslo. Ewelinę Marcisz chcemy ustawić na pierwszej zmianie, na wystrzał. Justyna poszłaby na drugą, Paulina na trzecią, a kończyłaby Sylwia. Przy takim układzie i ze zdrową Sylwią jesteśmy w stanie walczyć o miejsca 5-8. Wiem, że gdyby przyszło do rozgrywki na finiszu, to Sylwia sobie poradzi. Paulina Maciuszek jest dobrze przygotowana, ale brak jej tej szybkości w końcówce. A na trzeciej zmianie chodzi po prostu o to, by utrzymać miejsce – mam nadzieję, że będzie co utrzymać. Ewelina dobrze biega pierwsze 100-200 metrów, więc jeśli wyjdzie z grupą i utrzyma się w niej, to liczymy na to, że biegnąca na drugiej zmianie Justyna Kowalczyk będzie mogła dogonić czołówkę, a nawet jej uciec. O to chodzi, aby cały czas być w kontakcie z rywalkami. A kiedy Justyna rusza jako pierwsza, wtedy trudno jest jej uciec rywalkom już na początku, przepchnąć się w ścisku. A na drugiej zmianie wystawia się właśnie nieco słabszych ludzi, takich od czarnej roboty. Ich łatwiej byłoby zgubić.
Będziecie mieć okazję, aby sprawdzić to ustawienie?
- Nie, startujemy w sztafecie tylko w La Clusaz. Ale też nie chcemy pokazywać wszystkim naszej taktyki. Za to już we Francji będziemy wystawiać Ewelinę na pierwszym okrążeniu. Myślę, że Sylwię sprawdzimy w sztafecie dopiero w Oslo. Nie chcemy jej forsować za bardzo już teraz. Ona zacznie występy w styczniu, prawdopodobnie w Slavic Cupach, potem w Libercu – tam sprawdzimy w sprintach dwie dziewczyny i dwóch chłopaków. Właśnie metodą startową chcemy doprowadzać Sylwię do formy. Sylwia wystąpi też w Uniwersjadzie, prawdopodobnie z Agnieszką Szymańczak, Pauliną Maciuszek i Mariuszem Michałkiem. Dla pozostałych imprezą docelową są mistrzostwa U23. Maciej Kreczmer nie startuje dla zdobycia doświadczenia. Na razie nie jest w najwyższej formie. - Liczymy na to, że zacznie biegać lepiej sprinty. Aczkolwiek do Duesseldorfu i Davos nie jedziemy, za to na Tour de Ski już tak. Tam będzie sporo startów sprinterskich. Mam nadzieję, że już tam będzie wchodzić do 30.
Jak tylko Finowie dostarczą naszych kadrowiczów, ruszacie do Livigno. Dlaczego tam?
- Chcemy popracować trochę na wysokości 1800 metrów. La Clusaz jest położone prawie tak samo wysoko, Tour de Ski także dość wysoko w górach. Livigno dodatkowo jest położone blisko La Clusaz, a także Davos, bo nie wykluczyliśmy jeszcze całkiem, czy ktoś z nas tam nie pojedzie. Livigno ma trasy położone bardzo wysoko, mało jest takich miejsc. Tauplitz leży co prawda na wysokości 1600 m n.p.m., ale tam jest problem z dojazdem, do schroniska dojeżdża się ratrakami. Mam nadzieję, że będzie czym się zabrać do tego Livigno, że dostaniemy jakieś auta.
Jak pan ocenia początek sezonu w wykonaniu największych gwiazd – Justyny Kowalczyk i Marit Bjoergen?
- U Justyny jest jak co roku – początek pełen niepewności, ale z czasem forma będzie rosnąć. Ciężko przepracowała okres letnio-jesienny, więc nie ma jeszcze świeżości. Startami będzie dochodzić do formy. Myślę, że Justyna i jej trener mają wszystko pod kontrolą. Bjoergen teoretycznie powinna słabnąć, a praktycznie to zobaczymy. Ciężko utrzymać formę od samego początku. Widać, że Norweżka jest teraz w bardzo wysokiej dyspozycji – ta lekkość biegu, brak zmęczenia na mecie. Odpuszcza Tour de Ski, możliwe że szykuje dwa szczyty formy. Justyna ma inne metody przygotowań.
Ktoś pana zaskoczył na początku sezonu?
- Na pewno na plus zaskoczyli mnie Rosjanie. Bardzo dobrze się prezentują. Dwóch młodych chłopaków bardzo dobrze biega. Jeszcze rok temu brali udział w U23, a dziś przeskoczyli na najwyższy poziom Pucharu Świata. Takie rzeczy rzadko się zdarzają. Na palcach jednej ręki można policzyć takie indywidualności – tak zrobiła też Justyna Kowalczyk.
Dziękuję za rozmowę.