Tomasz Kałużny

Tomasz Kałużny przyszedł w piątek na organizowaną przez Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego konferencję prasową dot. inwestycji na Polanie Jakuszyckiej. Tuż po niej podzielił się ze Skipolem swoimi opiniami. I dodał: jeśli zostanę o to poproszony, włożę w projekt swoją najlepszą wiedzę.

 

Michał Chmielewski: Pokłócili się, dokumenty pokazali, wywiadów udzielili. Pan też na spotkaniu urzędników marszałkowskich z członkami stowarzyszenia Bieg Piastów był bardzo aktywny. Jakie wnioski?

 

Tomasz Kałużny: Przyszedłem, bo czułem się zagubiony. Latają po sieci koncepcje, wizualizacje, które – jak się okazuje – żadnymi koncepcjami nie są. To niezrozumiałe. Po konferencji cieszę się, że jest wola podpisania umowy przedwstępnej przez obie strony, bo to potrzebne do dalszych przygotowań. Uważam, że następnym krokiem byłoby powstanie komisji złożonej ze wszystkich zainteresowanych stron, które uzgodnią, co na Polanie jest niezbędne.

 

Słowem: czy zmieści się boisko piłkarskie, czy nie?

 

No tak, ten temat jest jednym z kluczowych. Interesem Urzędu Marszałkowskiego jest to, żeby ten ośrodek się rozwijał. Ale on się nie będzie rozwijał, gdy powstanie tu boisko do piłki nożnej, które z racji trudnych warunków będzie eksploatowane przez trzy-cztery miesiące w roku.

 

A bieżnia lekkoatletyczna?

 

To akurat wpisuje się w misję Jakuszyc, bo gości z lekkoatletyki mamy tam od lat. Ale to też nie priorytet. Uważam, iż Urząd Marszałkowski nie ma mieć w tej inwestycji interesu, bo w tej zabawie nie powinno chodzić tylko o to, by na Jakuszycach zarabiać. Zadaniem urzędników powinno być zadowolenie środowiska, na którego teren wchodzą – narciarzy biegowych i mieszkańców. Żeby obie społeczności miały gdzie trenować, ruszać się, zażywaćświeżego powietrza. Bo czy podobne urzędy zarabiają na stadionach piłkarskich? Też nie.

 

Proszę pamiętać, że urzędnicy nie wydadzą swoich prywatnych pieniędzy, tylko nasze, publiczne. A skoro nasze, to my powinniśmy mieć decydujący głos, na co zostaną przeznaczone. Mając taki walor jak Jakuszyce nie wyobrażam sobie go zmarnować.

 

To jakie powinno być najważniejsze zadanie nowego ośrodka?

 

To miejsce powinno – jak dziś – dawać radość tysiącom amatorów oraz pomagać w szkoleniu przyszłych zawodników. Bo co z tego, że mamy dziś Justynę Kowalczyk? Ona za trzy lata zajmie się zupełnie czymś innym i zostanie pustka. Żeby ją wypełnić, potrzebne są takie właśnie inwestycje.

 

Słuchając dziś urzędników i członków stowarzyszenia dowiedział się Pan, o co w zasadzie w tym sporze poszło?

 

Dowiedziałem się nie tyle dziś, co wcześniej. Odnoszę wrażenie, że stowarzyszenie zajęło się ochroną interesów narciarstwa powszechnego, a Urząd Marszałkowski spełnianiem wytycznych FIS i IBU. One – owszem – są bardzo istotne do goszczenia dużych imprez, ale te będziemy mieli raz na dwa, trzy lata. A na co dzień? Naszym najważniejszym gościem będzie wciąż przeciętny amator. A on nie potrzebuje tej całej infrastruktury, o którą idzie spór. Jemu jest potrzebny wygodny parking, szatnia z prysznicem i świetnie, gdy do tego będzie magazyn śniegu. Później dobrze byłoby coś zjeść. To wszystko.

 

Gdyby określić listę najpotrzebniejszych rzeczy, to co by się na niej znalazło?

 

Na konferencji nie bez przyczyny zadałem pytanie o doświadczenie biegowe ludzi zaangażowanych w projekt. Gdyby byli w Novym Mescie w Czechach, zauważyliby, że nie ma tam wielkiego hotelu, a jedynie trójkątny budyneczek. Resztę zajmuje infrastruktura stricte narciarska, a więc: rolkostrada, magazyn śniegu, system naśnieżania, zbiornik wody, a na końcu parkingi.

 

Z rolkostradą nie będzie łatwo wyjść poza teren Polany...

 

Problemem w Jakuszycach są przepisy o ochronie środowiska (teren programu Natura 2000) i metrowej grubości darnina, na której wylanie drogi graniczy z niemożliwością. To wielkie koszty i żeby je zminimalizować, należałoby wykorzystać to, czym już dysponujemy. Moim pomysłem jest, by porozumieć się z Lasami Państwowymi i na utwardzonej drodze do schroniska Orle położyćświeżą warstwę asfaltu. Tam w jedną stronę jest ponad pięć kilometrów – niemało. Do tego nowe ścieżki wzdłuż Polany i wyprowadzenie trasy na drugą stronę, dolnym duktem do Rozdroża pod Cichą Równią. W ten sposób niewielkim nakładem otrzymujemy infrastrukturę, z której na pewno mogliby skorzystać amatorzy. I to jest impuls, który pobudzi ten ośrodek latem. Nie futbol.

 

Czy jeśli którego dnia przyjdzie ktoś do Pana i powie: „słuchaj Tomek, chcemy wykorzystać twoją wiedzę. Pomóż zaprojektować”. Pomoże Pan?

 

Oczywiście. Jeżeli będzie taka możliwość, jestem gotów wnieść swoje pięć groszy w koncepcję nowego ośrodka. Dla dobra nart i publicznych pieniędzy, by nie powtórzyła się chociażby sytuacja z budowy rolkostrady przy Szkole Mistrzostwa Sportowego w Szklarskiej Porębie, gdzie za 2,5 mln złotych zbudowano bubel, na którym nie ma jak trenować bez obaw o zdrowie. Ta inwestycja – jeśli dojdzie do skutku – to wielka misja. Mam nadzieję, że zostanie wypełniona jak należy.

 

W Szklarskiej Porębie rozmawiał Michał Chmielewski

fot. Facebook Tomasza Kałużnego