z wiatrem pod narty

O pierwszym periodzie Pucharu Świata kibice w Polsce woleliby zapomnieć. Ale w światowych skokach działo się w tym okresie sporo i tak też zapowiada się 63. Turniej Czterech Skoczni. O faworytach, sensacyjnym medaliście Mistrzostw Polski i powrocie Kamila Stocha rozmawiam z dziennikarzem TVP Sport, Sebastianem Parfjanowiczem.

 

Michał Chmielewski: Miałem nosa, by kolejny odcinek „Z wiatrem pod narty” odłożyć do świąt. Konkurs świąteczny w Wiśle dostarczył nam niewiele odpowiedzi, a sporo pytań. Oprócz dominacji Żyły i wyskoku Adama Rudy nasi skoczkowie prezentowali się w nim, będąc łagodnym, bardzo przeciętnie. Bo co my właściwie możemy myśleć, jeśli junior po oddaniu jednego normalnego skoku odstawia niemal wszystkich seniorów?

 

Sebastian Parfjanowicz: No jak to co? Skoro Boże Narodzenie, to wierzyć trzeba, że oto pojawiła nam się gwiazdka na narciarskim niebie. I obyśmy z tej perspektywy, za lat kilka, wspominali przedświąteczny konkurs w Wiśle. Ale pewnie chcesz, żebym zszedł na ziemię, prawda? Wszystko co napiszę, będzie banałem. Bo formy nikt poza Piotrkiem Żyłą (przebłyski) nie ma i to widać gołym okiem. Adam Małysz mówił o takich sytuacjach: rozregulowanie. I to trochę jest tak jak z regulacją… na przykład fotela i lusterek w aucie. Kiedy będziesz je poprawiać? Jadąc sto kilometrów na godzinę, czy na parkingu? Jasne jest, że lepiej byłoby się na moment zatrzymać.

 

Tych gwiazd(eczek) w Wiśle parę widzieliśmy. Przynajmniej 3/4 stawki to "dzieci Małysza", które skakania uczyły się oglądając w telewizji wyczyny Orła z Wisły. Przegląd wojsk bardzo udany i - moim zdaniem - kilku zawodników ma papiery na duże sukcesy. Ale w tym momencie należy skupić się na kadrze „A”. Było kilka dni na trening, na poustawianie lusterek i fotela. I oby pomogło, bo rezygnacja z TCS to jak pomachanie białą flagą, a na to Kruczek pozwolić sobie nie może. Może za to odetchnąć z ulgą - Kamil Stoch sprawił trenerowi najlepszy prezent na święta. Sądzisz, że mistrz olimpijski odmieni oblicze ekipy? Ja jestem ostrożny...

 

A ja jestem pewny że odmieni. Nie skoki, a właśnie oblicze. Na moment skupimy się na Kamilu. Wszyscy się będziemy zastanawiać, jak będą wyglądały jego pierwsze tej zimy pucharowe skoki. Żyła, Kubacki czy Ziobro mają chwilę bez presji. Prawdziwy prezent pod choinkę. Skoczą jak w Engelbergu, na 15., 20., i 28. miejsce i nikt się nie będzie czepiał. Ja wierzę, że to będzie dla nich Turniej Czterech Drobnych Kroczków. A Kamila na skoczni wprost nie mogę się już doczekać. Jak to widzisz?

 

Nie wiem, czy powinienem tak pisać, ale nawet się za Stochem... stęskniłem! Po pierwsze - kto nie lubi oglądać biało-czerwonych w czubach tabel? Po drugie - jego brak wypaczał trochę nasze postrzeganie dokonań reszty skoczków. Dobrze, że wspomniałeś o pierwszym konkursie w Engelbergu, bo to była naprawdę przyzwoita robota. No, oprócz Żyły. Ale trzech punktujących to wynik, który nie zasługiwał na krytykę. Gdyby był tam jeszcze walczący o podium Stoch. Uważam, że kręcenie nosem na poczynania ekipy Kruczka są słuszne, ale przedwczesne. Sezony poolimpijskie w absolutnie każdej dyscyplinie sportu rządzą się swoimi prawami. Jedni biorą drugi oddech, inni zawieszają kariery, inni natomiast po prostu nie mogą złapać formy I dobrze byłoby, gdyby Polacy złapali ją tam, gdzie będzie ona najcenniejsza. W Falun. Nawet Turniej nie będzie istotny, chociaż niejeden skoczek jest innego zdania. Kogo typujesz?

 

Pięknie na to pytanie odpowiedział Andreas Goldberger. Kto typuje zwycięzcę Turnieju Czterech Skoczni, zazwyczaj traci pieniądze. Mnie po świętach nie stać. Jeszcze przed Engelbergiem, coś tam bym może wyskubał na Fannemela. W każdej serii każdego konkursu był w dziesiątce Pucharu Świata, jako jedyny w całej stawce. Regularność - to się przecież liczy na Czterech Skoczniach. Ale Szwajcaria potwierdziła, że Norweg lubi mieć wygodne warunki. Wiatr w plecy to dla niego kłopoty. A tak często wieje w Innsbrucku i Bischofshofen. Sądzę, że turniej wygra ktoś, kto na inaugurację będzie na 3-4 miejscu. Ktoś, kogo nie dopadnie ciężar oczekiwań i wielkiej szansy, jak rok temu Ammanna. No i nie będę miał nic przeciwko złamaniu austriackiej dominacji.

 

Austriacka dominacja powoli się kończy, jednak są jeszcze dwa "ale": jedno to Kraft, drugie to Hayboeck. Obaj młodzi, obaj żądni sukcesów i obaj bez presji. W bardzo dobrej sytuacji jest Roman Koudelka, który do swoich zwycięstw podchodzi bynajmniej nieelektrycznie. Po drużynówce w Klingenthal rzuciłem luźno, że "spokojnie, jutro wygrasz". - No dobra - odparł z uśmiechem i do dziś widać, że nie czuje ciążącej na nim presji. Nazwisk jest wiele, giełda działa prężnie, a wcale bym się nie zdziwił, gdyby znów w tym kotle sporo namieszał Noriaki Kasai. Bo z Ammannem sprawa jest inna - ma turniejową obsesję, która więcej może zaszkodzić, niż pomóc. Wracając na koniec do Polaków - sądzisz, że Kruczek będzie na tyle odważny, by w przypadku niezłego występu w "kontynentalu" i marnej formy jednego z "turniejowców" dowołał do składu na Ga-Pa naszą bożonarodzeniową, rudą gwiadkę?

 

Nie sądzę. Zawsze zazdrościłem Austriakom, że u nich prawie każdy młokos w debiucie zdobywa punkty, a po miesiącu puka do pierwszej dziesiątki. Tej bezczelności sportowej im zazdrościłem. U nas też trochę takich młodych, bezczelnych się pojawiło. Był Biegun, Ziobro, ale wciąż - Puchar Świata to dla nas wyjątkowo wysokie konisko. Taką mamy najwyraźniej konstrukcję. A nie wiem czy chodzi o to, by z tego konia szybko spaść i zapamiętać ten upadek na długie lata. Niech młodzi skaczą na zapleczu, niech się oswajają z nerwami i gotowi przychodzą powiedzieć dzień dobry panu Schlierenzauerowi i panu Ammannowi. Ale to tylko moje gadanie. Jest Łukasz Kruczek, on jest blisko, on podejmie decyzję. Mam do niego pełne zaufanie. Szokują mnie ludzie, którzy rok temu krzyczeli: trener roku, trener roku, a dziś Kruczek się nie zna, nie ma pojęcia, miał po prostu furę szczęścia. Trzeba mu dać trochę czasu, kilka flamastrów, duże lustro i na pewno będzie ok.

 

Michał Chmielewski  |  @chmiielewski

Sebastian Parfjanowicz  | @parfjanowicz