orlinek

W wyborach samorządowych wybrany został nowy gospodarz Karpacza. Radosław Jęcek zdaje sobie sprawę, jak duże korzyści miasto czerpie dzięki inwestycjom w sport. W tym oczywiście w narciarstwo.

 

W dwóch największych kurortach narciarskich Karkonoszy mieszkańcy zdecydowali się na zmiany. Po Grzegorzu Sokolińskim w Szklarskiej Porębie urząd przejął Mirosław Graf, Karpaczem przez najbliższą kadencję zarządzać będzie z kolei Radosław Jęcek. Burmistrz miasta pod Śnieżką w rozmowie z nami przyznaje, że sport zajmuje w lokalnej społeczności bardzo ważne miejsce i jako nowy gospodarz zadba o należyty jego rozwój. Z perspektywy miłośników narciarstwa klasycznego to dobra informacja, chociaż o ile biegacze narciarscy i zjazdowcy mogą spać spokojnie, sprawa słynnej skoczni „Orlinek” do końca jasna nie jest. W najbliższych miesiącach mają zostać podjęte rozmowy o jej przyszłości.

 

- Sama skocznia „Orlinek” to w Karpaczu za mało, by mówić o ośrodku skoków narciarskich. Żeby dojść jako młody adept do próbowania się z obiektem normalnym, trzeba przejść całe szkolenie na mniejszych rozmiarach. Jest w mieście jeszcze druga skocznia, Karpatka, ale zupełnie nie nadaje się już do użytku i stanowi zagrożenie dla zdrowia. Grozi zawaleniem i trzeba ją rozebrać. O wiele lepiej byłoby postawić nową, o której ewentualnym powstaniu będę niebawem rozmawiał m.in. z Mirosławem Grafem – zapowiada Jęcek, którego zdaniem największy taki obiekt w zachodniej Polsce wcale nie jest zniszczony.

 

Burmistrz: - Orlinek nie do końca popada w ruinę, nie jest wcale nieużywana, chociaż wiadomo, że do innych celów, niż pierwotne. Póki co spełnia wymogi FIS, a to już wiele. W wakacje organizowano na niej bieg „Kill the devil hill”, na którego potrzeby wyremontowany został cały rozbieg. Nie ma planów, by ją likwidować, ale nie ma też planów, by ją używać. Pucharów nie będzie, bo po pierwsze: wynika to z filozofii PZN, który nie pali się do rozwoju skoków w tej części Polski, a po drugie: sąsiadujemy blisko z Harrachovem i wszystkie duże imprezy organizowane są u Czechów – tłumaczy i dodaje, że trzeba się zastanowić, co dalej zrobić. Albo postawić mały kompleks dzięki jakiemuś dofinansowaniu, albo stać w miejscu. W ciągu najbliższych kilku miesięcy kwestia przyszłości skoków narciarskich w Karpaczu ma zostać wyjaśniona.

 

Z rozmowy z burmistrzem Jęckiem wynika, że widzi on duży sens promowania miasta przez sport, co podczas najbliższej kadencji ma być realizowane. Wśród dyscyplin sportowych, które cieszą się popularnością, są m.in. biegi narciarskie. Czy Karpacz stanie się więc drugimi Jakuszycami?

 

- Do Jakuszyc nam daleko, ale też mamy trasy biegowe, które wkrótce zostaną zmodernizowane. W tej chwili do użytku biegaczy udostępniona i wyratrakowana jest pętla o długości 2 kilometrów, jednak trwają intensywne rozmowy z Lasami Państwowymi, by ją rozbudować. Jest trudna i służy raczej narciarzom o sporych umiejętnościach, jednak mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni. Najprawdopodobniej już w przyszłym sezonie, bo plany – przyznaje burmistrz – są bardzo realne.

 

Oprócz planów związanych stricte z narciarstwem klasycznym Karpacz myśli też o pasjonatach zjeżdżania. Absolutnym priorytetem jest wymiana wyciągu na Kopę, który turystów obsługuje nieprzerwanie od 1959 roku. W tym zakresie gmina zrobiła już wszystko, co do niej należało i ruch wykonać powinien teraz inwestor. Kolejną ważną dla miejskiego sportu kwestią jest tzw. „Góra Saneczkowa”, gdzie do wykorzystania pod inwestycje narciarskie jest 20 hektarów ziemi.

 

Przypomnijmy, że Karpacz (wraz z Jakuszycami) był w 2001 roku organizatorem Mistrzostw Świata Juniorów w narciarstwie klasycznym. Na gruntownie przebudowanej wówczas skoczni „Orlinek” przeprowadzone zostały konkursy skoków i kombinacji.

 

rozmawiał Michał Chmielewski