Słowiok

- Zaangażowany, ze świeżym spojrzeniem, pewny tego, co chce zrealizować – tak Paweł Słowiok wypowiada się o nowym trenerze kadry polskich kombinatorów norweskich, Mateuszu Wantuloku. Zawodnik wierzy, że dzięki zmianie nowy sezon będzie dla niego przełomowy.

 

Dwanaście lat temu, kiedy polski sport wypełniony był tylko jedną dyscypliną i tylko jednym niewysokim człowiekiem z Wisły, do sklepów trafiła gra komputerowa „Skoki narciarskie 2003: Polski Orzeł”. W bogato przygotowanym i jak się później okazało bestsellerowym wydaniu – oprócz możliwości skakania niczym Adam Małysz – gracze mieli możliwość poznania tajników tej dyscypliny dzięki specjalnemu dodatkowi – Encyklopedii Skoków Narciarskich. Przedstawiono tam zasady, tajniki sprzętu, najważniejsze skocznie i postacie, a także... Pawła Słowioka, którego okrzyknięto następcą „Orła z Wisły”.

 

- Nie wiedziałem, że znalazłem się w tej grze. To dawne czasy, wtedy jeszcze rzeczywiście byłem skoczkiem i wiązałem z tą dyscypliną duże nadzieje. Ale mieliśmy kłopoty – wtedy zdecydowanie faworyzowano skoczków z Zakopanego i niewielu się to podobało. Trener Michalczuk zaczął nas ściągać na kombinację, na zawody i się przekonaliśmy. Po roku, dwóch fajnie to szło, notowaliśmy progres. I tyle zostało z bycia „następcą Małysza” – opowiada o początkach przygody z nartami Słowiok, któremu zmiana wyszła na dobre. Dość szybko okazało się, że do biegania urodzony w Wiśle zawodnik ma duże predyspozycje, co zaowocowało przyzwoitymi wynikami na arenie międzynarodowej. Srebrny medalista nieoficjalnych Mistrzostw Świata Dzieci Schuler Grand Prix z 2004 i 2005 roku to multimedalista EYOF z 2009 roku i dwukrotny medalista Uniwersjady z 2013 roku. Dwa lata wcześniej pojechał też na Mistrzostwa Świata do Oslo. Zmiany skoków na kombinację Wiślanin nie żałuje.

 

Słowiok: - Kombinacja jest o wiele ciekawsza niż same skoki. Lubię tę różnorodność treningową, której trochę brakuje kolegom skupionym wyłącznie na lataniu. Ja mogę i biegać, i jeździć na rowerze, i skakać. A do tego siłownia i mnóstwo innych form treningowych. Nie ma u nas nudy.

 

Dwudziestotrzyletni narciarz przyznaje, że mimo wielkiej pasji widzi problemy kombinacji w Polsce i na świecie. Nie ma nią tak dużego zainteresowania jak w przypadku samych skoków i biegów, co bezpośrednio przekłada się np. na kwestię umów ze sponsorami. Ci mówiąc wprost nie palą się do współpracy. W Niemczech czy Austrii jest trochę lepiej, ale to wciąż nie to samo. - Kryzysów i wątpliwości jednak nie miałem – zapewnia Słowiok dodając, że dobrym bodźcem motywacyjnym była zmiana na stanowisku szkoleniowca głównej kadry na Mateusza Wantuloka.

 

- Od około 2011 roku nastąpiła wyraźna obniżka formy. Nie wiem do dzisiaj, co było jej przyczyną i trochę to irytujące, że pracując ciężko na treningach nie widać zupełnie efektów, a nawet jest gorzej niż było. To były czasy, że postawiłem na mocniejszy trening biegowy przez co może spadła dyspozycja na skoczni, zagubiła się technika. Chciałbym wchodzić do czołowej 20. w Pucharach Świata, bo tam już można coś zarobić, w jakiś sposób zaistnieć. Myślę, że nam wszystkim pomoże w tym Mateusz (Wantulok – red.). Niby jeszcze młody, niedoświadczony, ale ma dużą wiedzę, chęci i nie ukrywam, że jest ciekawie na jego treningach. Nie boi się wprowadzać nowinek, pyta o nasze odczucia, dyskutujemy. Atmosfera jest o wiele lepsza niż w poprzednich latach, chce się pracować. Mateusz cały czas się nami interesuje i opiekuje, nawet poza obozami nie jesteśmy rzuceni na zasadzie „rób co chcesz”. Przez to – mimo że jesteśmy kolegami – ma u nas respekt. To musi w końcu zaprocentować.

 

Największym aktualnie problemem Słowioka jest paradoksalnie... skok narciarski. Kombinator przyznaje, że musi zwracać większą uwagę na sam moment odbicia i dobry dojazd. - Przed progiem robię taki niepotrzebny docisk kolana i przejście na palce, przez co klatka piersiowa leci do przodu i przy odbiciu i nad bulą nie układam się dobrze nad nartami – wyjaśnia Paweł dodając, że w rozwikłaniu trudnej sytuacji od tego roku pomaga kadrze specjalista od skoków, Jan Szturc. Jego fachowe oko ma pomóc zawodnikom Wantuloka poprawić jakość skakania, które ma być kluczem do lepszych wyników. Bo forma biegowa jest. Najbliższa okazja jej sprawdzenia w niedzielę, 19 lipca w Wiśle, gdzie odbędą się letnie Mistrzostwa Polski.

 

- W Wiśle wszystko będzie zależało od skoku. Biegowo czuję się dobrze, trasa na Jonidle jest płaska i nie ma jak nadrabiać, a sprzęt będzie dla wszystkich ten sam. Jak nie popełnię znów tego samego błędu, myślę, że mogę myśleć o jakiejś dobrej lokacie. Powalczymy – zapewnia członek kadry i zdradza część jej planów na kolejne tygodnie. Po mistrzostwach w Szczyrku odbędzie się kilkudniowy obóz, podobnie jak w sierpniu. We wrześniu kadra ma też pojechać do Cetniewa, a w październiku zacząć przygotowania na lodowcu w Austrii. Zawodnicy Wantuloka najprawdopodobniej będą też startowali w europejskiej części cyklu Letniego Grand Prix. Słowiok ma nadzieję, że już latem uda mu się wrócić na dobre tory. Już kiedyś pokazał, że potencjał ma. Czas pokazać go ponownie.

 

Rozmawiał Michał Chmielewski