
Zapraszamy do zapoznania się z rozmową, której udzielił nam jeden z czołowych reprezentantów Austrii w kombinacji norweskiej, Wilhelm Denifl.
Piotr Walkowiak: Kiedy po raz pierwszy nastąpiła Twoja styczność z kombinacją norweską? Czemu akurat tą dyscyplinę sobie upodobałeś?
Wilhelm Denifl: Wszystko zaczęło się gdy miałem 11 lat, wtedy powiedziałem sobie, że to zrobię. Początkowo chciałem uprawiać skoki narciarskie, lecz biegi także mi się podobały, a dodatkowo kombinację zaczęli trenować wszyscy moi przyjaciele, co sprawiło, że połączyłem bieg ze skokami.
PW: Jesteś zadowolony z dotychczasowego przebiegu Twojego obecnego sezonu? Starty sprostały oczekiwaniom?
WD: Myślę, że jest ok i jestem na dobrej drodze, jednak w Ramsau byłem chory, kosztowało mnie to sporo, a co za tym idzie występ nie był zbyt udany. Teraz powinno być już tylko lepiej.
PW: Jesteś złotym medalistą w drużynie z mistrzostw świata w Val di Fiemme z 2003 roku. Willi, mija okrągłe 10 lat. Jak sprawa będzie wyglądała w tym roku, trener już ustalił czwórkę, która powinna walczyć o medal?
WD: Oczywiście, ale zobaczymy kto będzie tym czwartym. Najlepsza czwórka tego sezonu wystartuje, robię wszystko by się w niej znaleźć.
PW: Nie wątpię, że Twoim głównym celem w tym sezonie są mistrzostwa świata, jednak chciałbym wiedzieć, czy w tym roku chciałbyś udowodnić coś szczególnego przede wszystkim sobie...
WD: Val di Fiemme to mój główny cel, jednak ja zawsze chcę się zaprezentować w każdych zawodach z jak najlepszej strony, tak działam. Nie ukrywam, cała ta praca jest drogą do Fiemme.
PW: Zawsze byłem ciekaw, w jakiej roli widziałby siebie dany zawodnik, który nie wybrałby drogi rywalizacji sportowej. Nie omieszkam zapytać Ciebie.
WD: Prawde powiedziawszy nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Jestem kim jestem i robie to co robie i nie widzę siebie w innej roli.
PW: Szaleniec czy bardziej spokojny człowiek z pozytywnym uśmiechem?
WD: Szaleniec? Czasami jestem szalony, nie zaprzeczam, a uśmiech na mej twarzy wywołuje moja żona i córka, a także przyjaciele.
PW: Czym interesujesz się poza sportem? Chodzi mi o coś więcej niż można to wyczytać na stronie FISu.
WD: Motocyklami.
PW: Która z konkurencji zimowego dwuboju przypadła Ci najbardziej do gustu? Może zmieniłbyś coś w decyzjach Międzynarodowej Federacji Narciarskiej, jeśli dysponowałbyś taką mocą? Może powrót do starych dobrych dni?
WD: I to jest właśnie powód, dla którego uprawiam kombinację! Nie lubię szufladkowania. Nigdy nie myślałem nad zmienianiem czegokolwiek. Zawsze staram się zintegrować z nowymi przepisami. Trener Bard zawsze mówi: "Musisz radzić sobie ze wszystkim co Cię spotyka"
PW: Szalenie ciekawi mnie czy Austriacki Związek Narciarski kładzie mocny nacisk na kombinację, czy podobnie jak polski, faworyzuje jedynie skoczków narciarskich?
WD: Nasz związek jest doskonały, dla nas od wielu lat. Mamy ogromne wsparcie od całego zarządu!
PW: Posiadasz swojego sportowego idola, wzór do naśladowania?
WD: Mam, nie tylko jednego. Ci, których wymienię są nie tylko moimi idolami pod względami sportowymi, lecz także życiowymi! Herman Maier, Felix Gottwald, Mario Stecher.
PW: Jakie jest największe marzenie Twojego życia oraz Twojej przygody z kombinacją norweską?
WD: Chciałbym móc po zakończeniu mojej kariery powiedzieć takie zdanie: "Zrobiłem dla tego sportu wszystko i podjąłem dobrą decyzję." Jeśli chodzi o sprawy życiowe to przede wszystkim zdrowie dla mnie i mojej rodziny!
Rozmawiał: Piotr Walkowiak