
Dziś prezentujemy Wam wywiad z Andrzejem Zaryckim. Sześciokrotny medalista Mistrzostw Polski w kombinacji norweskiej po poprzednim sezonie został wyrzucony z kadry, ale nie zakończył swojej przygody z kombinacja i walczy dalej. Podobnie jak większość dwuboistów zainauguruje sezon pod koniec grudnia, o ile zawody się odbędą...
Konrad Rakowski: Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z kombinacją?
Andrzej Zarycki: Zacząłem w wieku sześciu lat. Tata nauczył mnie biegać na nartach. Później zapisali mnie do klubu w Poroninie. Do kombinacji przeszedłem tak bardziej w wieku gimnazjum. Dopiero wtedy można coś było zacząć o tym myśleć poważniej.
KR: Co uważasz za swój największy sukces w kombinacji norweskiej?
AZ: Myślę, że jednak złoty medal Mistrzostw Polski w 2010 roku i wszystkie sześć medali, które wywalczyłem. Ewentualnie jeszcze srebrny medal w drużynie na Uniwersjadzie w Erzurum.
KR: Jak przygotowywałeś się do obecnego sezonu i czy dalej masz motywację do dalszych startów?
AZ: Przygotowywałem się razem z Tomkiem, wspólnie z Lechem Pochwałą. Na razie nie odpuszczam, bo czuje się młody i jeszcze trzeba spróbować powalczyć i sprawdzić się z innymi.
KR: Dostałeś jakieś wsparcie od PZNu po odsunięciu od kadry, czy raczej wszystko opiera się na klubowych i własnych środkach?
AZ: Dostaliśmy coś tam z Tomkiem. Teraz jakieś ubrania na zimę. Było też coś jeszcze na narty skokowe i kombinezon.
KR: Jak skomentujesz decyzję o odsunięciu Cię od kadry po poprzednim sezonie?
AZ: Myślę, że zawody w najbliższym czasie i konfrontacja z kadrą wszystko wyjaśni. Na razie jeszcze nie ma co komentować i trzeba zobaczyć jak pójdą starty. Wszystko się wyjaśni.
KR: Liczysz więc że zakwalifikujesz się na Puchar Kontynentalny w Wiśle?
AZ: Ja nie widzę możliwości, żeby nie startować w kontynentalu w Wiśle. Do tego dążę i nie wyobrażam sobie, żebym mógł nie startować. Jakby ten Lotos Cup miał być jakąś formą kwalifikacji na kontynental, to zakwalifikowanie się na PK w Wiśle wydaje mi się formalnością.
KR: A jak oceniasz szansę przeprowadzenie tych zawodów w Polsce pod koniec grudnia i na początku stycznia?
AZ: Jak byliśmy w Szczyrku, to skocznia jest dobrze przygotowana, ale słyszałem, że z trasą na Kubalonce jest straszna kicha. Nienaśnieżone, tylko bazują na tym co napada śniegu, a z tego co właśnie wiem, to nie zanosi się, aby miało sypać w najbliższym czasie. Jak się nie postarają organizatorzy, to marnie widzę ten kontynental. Na razie jednak nie ma oficjalnych informacji, że miałby być odwołany, bądź przeniesiony, ale jakby miał być w tej Wiśle, to marnie to widzę z tą trasą. Przede wszystkim jak nie naśnieżą, to tam jest za dużo kamieni, żeby można było spokojnie biegać. W takich warunkach, to jest po prostu dramat, a nie bieganie.
KR: Jak widzisz przyszłość polskiej kombinacji na przestrzeni kilku następnych lat?
AZ: Nie wiem za bardzo co powiedzieć o przyszłości polskiej kombinacji. Zaczynałem parę lat temu i robiliśmy dosyć dobre wyniki. Wydawało się, że to wszystko pójdzie do przodu, a tu z tego co wiedzę nie tyle się zatrzymało, co poszło jeszcze w tył. I to dramatycznie. W czasach licealnych, kiedy byłem młodszy i rozpoczynałem swoją przygodę w kadrze, to coś się tam piąłem do przodu. I tak zresztą jak Paweł, Adam czy Andrzej - wszyscy zaczęli robić dobre wyniki. Tomek 2-3 sezony temu punktował w Pucharze Świata, a teraz to spadło i to strasznie. Zobaczymy - może jakoś się uda wyjść z dołka.
KR: Jak to było z Twoim bieganiem i skakaniem? W przeszłości udawało Ci się notować dobre wyniki na skoczni, a później był już z tym coraz większy problem.
AZ: Ja uważałem i zresztą cały czas uważam, że to biegnie zawsze mi jakoś dobrze szło. Zawsze się czułem w tej specjalności dobrze przygotowany. Miałem i dalej mam dużo zdrowa do tego. A jak był lepszy sezon w skokach, to wyniki od razu szły w górę. Teraz coś słabiej szło na skoczni. Tamten sezon był dramatyczny. Jakoś jestem spokojny przed tym sezonem, myślę że coś będzie lepiej i to zdecydowanie.
KR: Wracając jeszcze do przeszłości - około 2008 roku wydawało się, że stworzycie mocną drużynę z Tobą czy Arturem Brodą na czele, ale jakoś nic z tego nie wyszło i wszyscy pokończyli już kariery.
AZ: No nie powiem, wtedy była bardzo fajna drużyna. Super chłopaki. Ja to bardzo dobrze wspominam. Jedni skończyli przez brak motywacji. Inni po prostu, nie zwalając na nikogo, byli do tego zmuszeni. Dalej utrzymuje z większością kontakt. Spotykamy się raz-dwa razy w roku. Pomijając jakieś wizyty podczas startów. Cały czas staramy się być w kontakcie.
KR: Nigdy nie myślałeś o tym, żeby jednak przejść do samych biegów?
AZ: Dla mnie same biegi, albo same skoki, to jest za nudne, że tak powiem. Ogólnie wole bardziej kombinację. Chociażby z tego względu, że jak mi na skoczni nie wyjdzie, to później mam to 10 kilometrów biegu - wyżyje się i później mogę myśleć spokojnie o następnych startach. Jak zdarzyłby mi się słaby skok, to za długo bym się zastanawiał co było nie tak i tak samo w biegu - w tydzień nic nie natrenuje. W kombinacji jak nie wyjdzie skok, to można poszaleć na trasie i na następny tydzień powinno być lepiej.
KR: A kto jest teraz Twoim faworytem w Pucharze Świata?
AZ: W sezonie to oczywiście standardowo jak od trzech sezonów Lamy Chappuis i Moan. Myślę, że między nimi się to rozegra. Tym bardziej, że w tym sezonie Moan coś zaczął lepiej skakać. Nieźle to w jego przypadku wygląda. A Mistrzostwa Świata to praktycznie tylko weekend zawodów. Dwa starty i drużynówki, wiec jak ktoś trafi z formą to zgarnie wszystko, a jak nie to będzie po ptokach.
KR: A jak wyglądają Twoje relacje z klubem w Klingenhtal? Latem startowaliście z Tomaszem Pochwałą w tych Mistrzostwach Niemiec.
AZ: To tak bardziej pod kątem zawodów, żeby wystartować w seniorskich konkursach. Niemcy jakby nie było, to czołówka światowa w kombinacji norweskiej. Moim zdaniem warto się z nimi sprawdzić raz na jakiś czas. Jeśli mamy taką możliwość i udało się coś takiego zorganizować, to ja jestem z tego bardzo zadowolony.
KR: Zimą planuje jeszcze starty w Niemczech?
AZ: Myślę, że jakby coś było zimą, jakieś Mistrzostwa Niemiec, to raczej wystartujemy. Jak będzie czas na to i wystarczająco dużo siły, to myślę, że raczej tak. Jak się uda, to będziemy startować. Na bieżąco wszystko obserwujemy, żeby coś trenować. Bez startów ciężko zbudować formę.
Za pomoc w przeprowadzeniu wywiadu dziękujemy współpracującej z nami Angelice Leśnik.
Rozmawiał Konrad Rakowski