Mateusz Jarosz to obecnie najlepszy junior w Polsce uprawiający kombinacje norweską. W tym sezonie startuje w Pucharze Niemiec, gdzie osiąga bardzo dobre rezultaty. W poniedziałek (święto 3 Króli) Mateusz wygrał serię skoków i biegów. Z zaangażowaniem i pasją walczy o jak najlepsze wyniki. Jest to jak najbardziej świetna wiadomość dla polskiego dwuboju w przyszłości. W rozmowie dla Skipol.pl podopieczny Tomisława Tajnera przyznał, że kiedyś miał zostać skocziem narciarskim, na szczęście jego droga poszła w kierunku "Królowej nart".
Bożena Tyc: Od początku wiedziałeś, że zostaniesz kombinatorem norweskim?
Mateusz Jarosz: Na początku mojej przygody ze sportem myślałem, że trenuję skoki, a bieganie na nartach to tylko dla zabawy. W późniejszym czasie zrozumiałem, że to wymagający, ale potrafiący cieszyć człowieka sport.
BT: W zeszłym roku miałeś okazję zmierzyć się ze światową czołówką. Czy takie zawody były dla Ciebie bardziej stresujące? Kto jest Twoim idolem?
MJ: Dawniej na samą myśl o takich zawodach byłem zestresowany, ale startując starałem się być spokojny i zrobić to co umiem najlepiej. Ze stresem radzę sobie bardzo dobrze. Po prostu staram się nie myśleć w dniu zawodów o skokach tylko w ostatnim momencie przypominam sobie najważniejsze rzeczy, które muszę zrobić. Zdecydowanie moim idolem jest Eric frenzel.
BT: Jak współpracuje Ci się z Tomisławem Tajnerem?
MJ: Relacja między mną, a trenerem jest bardzo dobra. Rzekł bym nawet, że świetna. Krótko mówiąc dogadujemy się bez słów.
BT: Jak oceniasz ten weekend Pucharu Niemiec w swoim wykonaniu?
MJ: Oceniam na poprawny. Co do skoku, to nie był on idealny ale poprawny. Co do biegu, to starałem się kontrolować wszystko krok po kroku, tak jak sobie to przeanalizowałem dzień przed biegiem.
Rozmawiała Bożena Tyc.