Tutaj Stina Nilsson mówi o wszystkim – otwiera się wywiad Johana Eska z narciarką, który u progu sezonu 2016/17 w oryginale opublikował Dagens Nyheter. Wywiad z pewnością zasługuje, by przetłumaczyć część fragmentów czytelnikom Skipola.
Kwestia pierwsza. Stina jest samodzielna.
Po minionym sezonie szwedzką kadrę kobiet objął ojciec Emila Iversena, Ole Morten. Dla Stiny niewiele się jednak zmieniło, bo ta w treningu słucha przede wszystkim siebie. - Chcę trenować sama. Robić co chcę, co czuję, że będzie dla mnie dobre. Chcę być za siebie odpowiedzialna i, gdy biegnę, wiedzieć, że muszę zaufać pracy, w jaką wierzę. Uczyłam się tego przez lata, słuchając swojego ciała. Po latach wiesz już, co daje efekt, a co niekoniecznie i kiedy tak się stanie, idzie mi gorzej. Przetrenowuję się. Klucz jest w tym, by za dużo się nie męczyć. Czasami umieć zawrócić i zaprzestać. Prowadzę bardzo dokładny tradycyjny dzienniczek treningowy. Rozpisuję treningi na dwa tygodnie do przodu, ale zarys mam oczywiście na dłużej. Nie mam na celu wyników, tylko to, by codziennie dobrze się czuć i realizować jak najskuteczniejsze zajęcia.
Johan Olsson jest idolem.
- Bardzo go lubię i cenię za podejście, jakie ma do narciarstwa. Daje ekipie bardzo wiele i jest świetnie przebywać w jego towarzystwie. To żartowniś, ale i pewnego rodzaju mentor. Czasami mam wrażenie, że widzę trochę Johana w moim zachowaniu. Też tak jak on idę własną drogą. Jestem też pod wrażeniem przeciwności, jakie pokonał. Mimo kontuzji i chorób nie zdekoncentrował się i nie poddał, potrafił walczyć o swoją przyszłość. Jest twardy w każdym aspekcie.
Stina też chce być mentorką.
- Chciałabym postępować tak, by dla dzieci stać się wzorem do naśladowania. Nie boję się roli idolki, potrafię jej sprostać. Na przykład chciałabym nauczyć młodzież mówić „nie”. Żeby wiedziały, że jeśli są w szkole narciarskiej i wiążą z tym przyszłość, nie stały przed imprezą ze znajomymi przed dylematem: a co, jeśli gdy się nie napiję, to mnie odrzucą? Można się przecież dobrze bawić bez alkoholu. Nigdy nie miałam tego dylematu, zawsze odmawiałam.
Stina o astmie.
- Nie śledzę tego wątku, wolę skupić się na sobie. To byłby wielki problem dla biegów, gdyby okazało się, że problem na dobre zainfekował środowisko. Nie biorę leków na astmę, nie czuję kłopotów z układem oddechowym.
O pieniądzach.
Dwudziestotrzyletnia Stina Nilsson ma w Szwecji trzy domy. Zawsze może wrócić do łóżka w mieszkaniu rodziców, ale chętniej jeździ do posiadłości w Malung, apartamentu w Torsby i – w trakcie sezonu – do mieszkania na stadionie w Östersund. Odpoczywa na przykład przy krzyżówkach, które rozwiązuje trzecie w czterostopniowej skali trudności.
Chociaż za zeszły sezon tylko dzięki wynikom zarobiła 700 tys. koron, trudno jej mówić obcym, że w taki sposób pracuje. - Zazwyczaj stwierdzam wtedy, że jestem bezrobotna. Wiem, że dzięki nartom mam co jeść, jednak traktuję je jak swoją miłość, a nie profesję.
Stina ma plan na normalną pracę.
- Jako dziecko robiłam wiele różnych rzeczy. Starsze siostry trenowały narciarstwo, a że od zawsze miałam w sobie żądzę rywalizacji, starałam się je gonić. To marzenia z kiedyś, teraz – poza narciarskimi – pragnę założyć kiedyś siłownię z barem ze zdrową żywnością. Odżywianie i zdrowie bardzo mnie interesują. A może też wydam książkę kucharską?
Minie jeszcze sporo treningów, zanim Stina zajmie się czymś innym niż sportem. Jeszcze wiele treningów do zapisania w jej dzienniczku – zakończył tekst autor.
TÄPP KARIN STINA NILSSON – urodzona 24 czerwca 1993 roku narciarka to jedna z największych młodych gwiazd biegów narciarskich. Debiutująca w marcu 2012 roku w Pucharze Świata reprezentantka IFK Mora w cztery lata zdobyła sławę, sympatię i wielkie medale: trzy złote medale MŚJ, brązowy medal igrzysk olimpijskich w Soczi w team sprincie oraz trzy srebrne medale MŚ seniorów w Falun, w tym pierwszy indywidualny na tak dużej imprezie. Polscy kibice pamiętają jej finisz w team sprincie, w którym na ostatniej prostej wyprzedziła biegnącą po srebrny medal Sylwię Jaśkowiec.
Przełożył Michał Chmielewski
fot. DT.SE