narto

Janusz Krężelok w obszernym wywiadzie dla Skipol.pl opowiada m.in. o powrocie na stanowisko pierwszego trenera, osobistych ambicjach, planie pracy i tym, że zaczyna od nowa. - Rozstanie po Falun nie było miłe, ale to historia. Nie pamiętam, nie oceniam, ale wyciągnąłem wnioski. Teraz liczy się tylko to, co przed nami – ucina były sprinter.

 

Prezentujemy fragment wywiadu, który w całości ukaże się w Skipolu w piątek, 6 maja.

 

Michał Chmielewski: W środowisku wielu narzeka, że kadra – mówiąc wprost – ma w poważaniu starty w nartorolkowym Pucharze Polski. Jak będzie tej jesieni?

 

Janusz Krężelok: Jestem pewny, że nie wystartujemy w całym cyklu Pucharu Polski. Udział w tej imprezie to w zasadzie każdy weekend z głowy, a to zbyt duże obciążenie w środku cyklu treningowego, bo nie ma wtedy czasu na normalną pracę. Byłaby zaburzona. Nam Puchar Polski jest w takiej formule niepotrzebny. Odległości między miastami są potężne. Wrzesień to nie miesiąc startów, bo my nie jesteśmy nartorolkarzami, ale narciarzami.

 

Zawsze są pretensje, że „kadrowicze to źli, tacy a tacy, bo nie przyjadą, kiedy my na to liczymy”. Zastanówmy się jednak, co chcemy osiągnąć? My mamy błyszczeć w lutym. Wiem, że na całym świecie robi się takie zawody, ale nie półtora miesiąca weekend w weekend. Poza tym często bywa tak, że narciarze są świetni na kołach, a potem ta forma umyka im na śniegu. Musimy mieć to na uwadze.

 

Czyli w ogóle nie bierzecie pod uwagę nartorolek?

 

Bierzemy i to nie jest tak, że nas wcale nie będzie. Najprawdopodobniej pojawimy się w Istebnej, Bystrej i Marklowicach. Są blisko na mapie i w kalendarzu, jednak nie jest to ostateczna decyzja. Tyle rywalizacji na asfalcie wystarczy, by wiedzieć, kto i w jakiej jest dyspozycji. Ale na pewno będą inne formy sprawdzianów kondycji. Chcemy wrócić do tradycji, by raz w roku robić wewnętrzne testy: pchanie na rolkach, podbieg crossowy. Zawsze o tej samej porze i w tym samym miejscu, być może nie tylko dla kadr, ale całego środowiska, jeśli będzie taka wola. Przydałoby się coś takiego. Kiedyś takim miejscem było Zakopane, ciekawe miejsce mamy też w Dusznikach-Zdroju, chociaż to trochę drogi od domów większości z nas.

 

Dobrze jest mieć takie standardowe testy, bo wówczas łatwo widać postępy na przestrzeni lat. Ukazuje się potencjał zawodnika nie tylko w warunkach laboratoryjnych, czyli bieżni elektronicznej – chociaż nie mówię wcale, że ta nie ma zalet – ale w życiu, w trudnych warunkach. Im obszerniejszą będziemy mieli wiedzę, tym lepiej będziemy pracowali.

 

Pełna rozmowa z Januszem Krężelokiem w piątek, 6 maja. Oczywiście na skipol.pl.