
Maciej Staręga jest zadowolony z rezultatów osiąganych w sprintach w ubiegłym sezonie. Polak ambitnie podchodzi do sprawy i zapewnia, że ma olbrzymią motywację do ciężkich treningów. Jego celem jest poprawa wyników na dłuższych dystansach. Karolinie Snowarskiej opowiedział o relacjach z nowym trenerem kadry, nowych celach oraz planach na czas... gdy zakończy karierę.
Karolina Snowarska: Czy już zapomniałeś o sezonie zimowym i w pełni skupiasz się na przygotowania do kolejnej zimy?
Maciej Staręga: Tak. Starty i sezon zimowy 2014/2015 to już przeszłość i nie rozpamiętuję za bardzo minionych wydarzeń. Trzeba się skupić na teraźniejszej pracy i jak najbardziej optymalnych przygotowaniach do następnej zimy. Jednak, aby cały plan dobrze poukładać, należy czasem wrócić się do minionych wydarzeń: przeanalizować niektóre sytuacje, starty, treningi, żeby wiedzieć nad czym teraz się skupić w przygotowaniach. Znaleźć rozwiązania i system pracy, który mam nadzieję pomoże mi w osiąganiu bardzo dobrych wyników.
Jak wyglądają Twoje plany przygotowawcze?
Skończyliśmy właśnie zgrupowanie w Zieleńcu, po którym już przejechaliśmy do Niemiec. W Oberhofie jest tunel ze sztucznym śniegiem - mieliśmy tam trzy dni intensywnej pracy na nartach. Na kolejne zgrupowanie wybieramy się do włoskiej Santa Caterina. Jednak ja jeszcze przed tym obozem wybieram się indywidualnie na krótką konsultację do Oestersund.
Gdzie najbardziej w Polsce lubisz trenować?
W Polsce nie mam problemu z trenowaniem w żadnym miejscu. Chyba jednak nikogo nie zaskoczę mówiąc, że najwspanialszym miejscem do treningu są Tatry. Szkoda tylko, że Zakopane, które ma niesamowity potencjał dla rozwoju sportu, w zasadzie tłamsi go i zniechęca zawodników do przyjazdu. Głównym powodem jest mentalność ludzi choćby zarządzających i pracujących w tamtejszym COS i w niektórych wypadkach brak infrastruktury (jak np. dla biegaczy narciarskich)
Ile czasu dziennie spędzasz na treningach?
Średnio na obozie dziennie wychodzi mi od 5 do 7 godzin. Gdy przebywamy w domu jest to pewnie ok 4-5h. To tylko czysta praca na treningu, do tego dochodzi rozciąganie czy streching, masaże, odnowa biologiczna, praca ze sprzętem. W zasadzie cały dzień na obozie mamy wypełniony obowiązkami. Szczerze mogę powiedzieć, że kładę się w łóżku dopiero koło godziny 21., a wstaję o 6:30.
Na czym teraz najbardziej się skupiasz? Co jest najważniejsze?
Oczywiście dla mnie najważniejszą konkurencją dalej będzie sprint i w tym kierunku pracujemy. Staram się przede wszystkim skupić na poprawie w tej konkurencji w stylu klasycznym. Pracuję więc szczególnie nad techniką na pełnej prędkości.
Waszym nowym trenerem jest Miroslav Petrasek. Możesz już ocenić Waszą współpracę?
Na początku miałem mieszane uczucia, gdyż w CV trenera nie było wielkich sprinterskich nazwisk. Teraz po dwóch zgrupowaniach jestem bardzo zadowolony z naszej współpracy. Widać, że jest to człowiek posiadający wizję, konkretny plan na sezon. Osoba z dużym zasobem wiedzy, ogromnym doświadczeniem, dbająca o dobrą atmosferę w grupie. Mogę z nim spokojnie porozmawiać czego potrzeba mi w treningu jako sprinterowi, a on dostosowuje to do całego planu. Jest między nami wzajemne zrozumienie i zdrowa relacja. Wierzę, że ta współpraca przyniesie sukces.
W przyszłym sezonie nie będzie żadnej imprezy mistrzowskiej. Co zatem będzie Twoim głównym celem?
To racja, w przyszłym sezonie skupię się na dobrych startach w Pucharze Świata, szczególnie w sprincie. Za to najważniejszym weekendem będą starty w Lahti. Za rok właśnie tam są Mistrzostwa Świata i trener chce, byśmy szczyt formy osiągnęli właśnie tam. Mamy opracowaną koncepcję, a co z tego wyjdzie? Pokaże sezon. Dla mnie osobiście również ważnym i fajnym okresem może być ostatni etap cyklu Pucharu Świata w Kanadzie.
Jesteś bardzo dobry w sprintach, ale czy nie myślałeś o tym, by popracować bardziej również nad dłuższymi dystansami?
Myślałem i trener też ma taką wizję. Wiadomo, że na pierwszą dziesiątkę w Pucharze Świata mnie nie stać. Muszę się jednak polepszyć na dystansie, aby polepszyć się w sprincie, a przy okazji pomagać chłopakom w sztafecie.
Biegacze mówią, że najcięższe są miesiące wakacyjne. Czy takie jest również Twoje zdanie?
Fizycznie na pewno tak, gdyż jest to okres najintensywniejszej pracy treningowej. W sferze psychicznej niekiedy trudny bywa sam okres przedstartowy, gdzie przez miesiąc siedzisz w ponurej Skandynawii. Dzień jest tam krótki, a zmienności treningowej niewiele, bo w zasadzie cały czas biegasz na nartach.
Myślałeś już o tym, co chciałbyś robić po zakończeniu kariery?
Tak, oczywiście mam parę pomysłów. Myślę, że zawsze trzeba mieć plan "B". Nic nie trwa wiecznie, a czasami z dnia na dzień nasza kariera może się zakończyć. Wtedy trzeba mieć tą inną opcję w zanadrzu. Jeżeli chodzi o mnie to chciałbym pracować w Polskim Związku Narciarskim, aby pomagać w rozwoju polskiego narciarstwa.
Czego moglibyśmy życzyć na kolejne miesiące ciężkiej pracy?
Zdrowia, bez którego nie da się realizować planu. O wytrwałość się nie martwię, gdyż czasem bywam nazbyt ambitny.
Rozmowę przeprowadziła Karolina Snowarska