Zwarcie

- Wszyscy mają pełne usta frazesów i haseł, a czynów nie widać – mówią zgodnie w wyemitowanym w czwartek w TVP Sport programie „Zwarcie” Stanisław Mrowca, Feliks Piwowar i Stanisław Golonka. Jak uzdrowić polskie narty?

 

Goście wieczornego programu emitowanego na antenie TVP Sport to przedstawiciele Beskidzko-Gorczańskiego Stowarzyszenia Narciarskiego. Zasłużeni dla polskiego narciarstwa działacze zgodnie stwierdzili, że stan polskich biegów jest bardzo zły i jeżeli nie dojdzie do rewolucji, mogą się nam one zapaść na długie lata. Mieliśmy taką sytuację po sukcesach Józefa Łuszczka, gdy na kolejne sukcesy przyszło nam czekać aż do XXI wieku. Żeńskie, bo na medale panów w dużych imprezach czekamy od 1978 roku.

 

- Ze sportem jest trochę jak z rolnictwem, gdzie trzeba najpierw zasiać ziarno, dbać o nie, a później dopiero zebrać gotowe rośliny. W Polsce jest jednak inaczej. Zrywa się kwiaty-samorodki, po których pozostaje pustka – otworzył dyskusję prowadzący Marek Jóźwik i przedstawił kilka tez, które – jego zdaniem – wpływają na trudną sytuację biegów narciarskich. W wyemitowanym po chwili felietonie dziennikarze Telewizji Polskiej zauważają, że polski kolos wciąż stoi tylko na jednych nogach i gdy te chwilowo nie mogą skutecznie pracować, zainteresowanie kibiców maleje lawinowo. - Koleżanki i koledzy Justyny są wciąż daleko w tyle i nie udaje im się zapewnić fanom równie wysokich emocji – podkreślają i dodają, że dwie jaskółki, a więc sukcesy żeńskiej sztafety i drużyny sprinterskiej wiosny nie czynią i gdy tylko Kowalczyk karierę zakończy, zawodniczki staną przed dużym problemem. Będą musiały same znaleźć sponsorów i przyciągnąć widzów przed telewizory. Osiągane przez nich miejsca w drugiej dziesiątce interesują bowiem niewielu.

 

Beskidzko-Gorczańskie Stowarzyszenie Narciarskie stworzyło projekt „Od pierwszego kroku do mistrzostwa. Program upowszechnienia narciarstwa biegowego w Polsce na lata 2015 i dalsze”, który został rozesłany do czternastu różnych instytucji. Ile z nich odpowiedziało? Jedna. To Ministerstwo Sportu i Turystyki. - Powiedziano nam, że program jest, owszem, dobry, ale odesłano nas do tych dokumentów, które proponuje Ministerstwo, i nakazano korzystanie z gotowych dokumentów – tłumaczy Stanisław Golonka, którego słowa potwierdził Feliks Piwowar.

 

- Odpowiedzi Ministerstwa są bardzo enigmatyczne. Próbujemy zainteresować Warszawę tym problemem już od co najmniej pięciu-sześciu lat. Początkowo był pod to dobry grunt, znajdowały się fundusze na działalności oddolne, jak nasze stowarzyszenie, w tej chwili jednak władze zdecydowały o tym, by pieniądze przekazywać prosto do związków sportowych. No i stanęliśmy na rozdrożu. Tamte pieniądze i tak były przekazywane akcyjnie, a akcjami to my niewiele zdziałamy – przyznał Piwowar. Na pytanie o zainteresowanie Polskiego Związku Narciarskiego panowie odpowiedzieli krótko: - Spodobał się i tyle.

 

Goście Marka Jóźwika zauważyli, że pięcioetapowy program przez nich zaproponowany dałoby się już realizować i są w Polsce władze lokalne, które chciałyby taki mini system u siebie wprowadzić. Problemem jest jednak niewystarczający budżet, bo – jak powiedział Golonka – gminy i tak mają mnóstwo wydatków, więc trudno byłoby obarczać je jeszcze następnymi. Potrzebne są fundusze ministerialne oraz godni zaufania partnerzy, którzy wejdą w układy sponsorskie. Bez nich nie ma mowy o rozwoju. Wszystko rozbija się o pieniądze. Polski Związek Narciarski załatwił takiego w skokach, gdzie od lat talenty wspiera Lotos. Ale biegi wciąż cierpią. Nic nie zaczyna się od góry, ale od dołu, czego przykładem jest np. Liga Małopolska. - Na poziomie lokalnym potrafimy znaleźć partnerów i zaspokoić ich potrzeby. Startuje w tych zawodach ok. 600 młodych zawodników rocznie. Tak możemy im pomóc – ocenia koordynator imprezy Feliks Piwowar, choć jego słowa uzupełnił Golonka. - Zawody to wierzchołek góry lodowej. Drogę od pierwszego kroku do mistrzostwa wyznacza szkolenie, przemyślany trening, który zaczyna się już na etapie szkoły podstawowej – powiedział.

 

Dyskusja na antenie najpierw zeszła na temat tras, których mamy na szczęście coraz więcej (choć nie tych wyczynowych), a następnie norweskiego systemu szkoleniowego, który dla całego świata stanowi wzorzec. Pierwszy trener Justyny Kowalczyk za jeden z najważniejszych czynników rodzących sukces Skandynawów uznaje niegubienie talentów. - W kraju, w którym żyje 5 mln osób nie zostawia się dzieci na pastwę losu. Każdy, u kogo zostanie zauważony potencjał do sportu, zostaje przebadany i zaproszony do uprawiania sportu – wyjaśnił Stanisław Mrowca przenosząc wzór na polski grunt. - Tutaj to nawet celowo gubi się niektórych sportowców. Bo coś komuś nie pasuje, że nie ze Śląska, albo nie z Małopolski. Są wojenki i małe pojedynki – obnażył rzeczywistość trener. Rzeczywistość, w której po zakończeniu wieku juniorskiego ze sportu rezygnuje większość zawodników. - Jeżeli nie wykorzystamy teraz fali, która wpłynęła dzięki Justynie Kowalczyk do Polski, o biegach narciarskich możemy zapomnieć.

 

LINK: CAŁA DYSKUSJA W PROGRAMIE „ZWARCIE”

 

MCh