Po przerwie macierzyńskiej Marit Bjoergen wróciła do Pucharu Świata w pięknym stylu. W Ruka była najlepsza na 10 km stylem klasycznym.
O biegu na 10 kilometrów kobiet można właściwie napisać: tradycji stało się zadość. Tradycji, bo odkąd w Pucharze Świata przestała wygrywać Justyna Kowalczyk, konkurencję na stałe zdominowały reprezentantki Norwegii. W Ruka – za sprawą najlepszej dzisiaj Marit Bjoergen – zawodniczki z tego kraju przeciągnęły serię do 11 zwycięstw z rzędu.
Najlepsza z Polek – chociaż w karierze wygrywała tę konkurencję rekordowe 18 razy – dziś musiała zadowolić się 9. miejscem. Jeśli spojrzeć na jej osiągnięcia z przeszłości, to wynik raczej średni, ale gdy wsłuchać się w zapowiedzi narciarki przed startem rywalizacji, można uznać, że cel na weekend został zrealizowany. - Byłabym zadowolona z wejścia do czołowej ósemki – mówiła Kowalczyk przed inauguracją Pucharu Świata.
Aktualna mistrzyni olimpijska na tym dystansie miała na dwupętlowej trasie (łączna suma wzniesień na pętli – 174 metry) wielki komfort, bo startując z wysokim numerem startowym, wszystkie najpoważniejsze kandydatki miała przed sobą. Wśród nich była wracająca do występów w elicie Marit Bjoergen. Norweżka, mimo rewolucji w życiu, trudów powrotu do formy i przewlekłych kontuzji bioder, biegła po Kilparata jak natchniona. Kowalczyk zdołała ją gonić tylko do pierwszego pomiaru czasu, na którym była liderką. Później stopniowo traciła pozycje na rzecz rywalek. Po przebiegnięciu pierwszego okrążenia była piąta (+7.8 s), na ósmym kilometrze szósta (+30.2 s), ale i ta strata jeszcze urosła. Czas na mecie zatrzymał się o 52.4 s później niż w przypadku zwycięskiej Bjoergen.
Marit Bjoergen drugą najstarszą triumfatorką zawodów PŚ w biegach. Starsza była tylko jej rodaczka Hilde Pedersen - 41 lat i 60 dni #xcnews
— Tomasz Kalemba (@Tomasz_Kalemba) 27 listopada 2016
Bjoergen na trasie w Ruka wyglądała dokładnie jak najlepsza jej wersja sprzed kilku lat. Biegła swoje, mijając konkurentki jak juniorki, tymczasem za jej plecami trwała walka o pozostałe miejsca na podium. Przez cały weekend zaskakująco dobrą formę prezentowała Krista Parmakoski. Typowana przez środowisko do zajmowania wysokich lokat, niedzielnym biegiem udowodniła, że rola liderki fińskiej kadry jej nie przeraża. I chociaż wydaje się to mało prawdopodobne, łączny czas jej biegu był od triumfatorki tylko o 4.6 s słabszy! Najniższy stopień podium – po raz drugi w ten weekend – obsadziła Heidi Weng, która z dorobkiem 120 punktów nie wejdzie na szczyt klasyfikacji generalnej. Żółty plastron – dzięki 7. pozycji – utrzymała Stina Nilsson.
Z wyników świata warto zwrócić uwagę na dobre, 5. miejsce Nicole Fessel oraz 7. drugiej z Niemek Victorii Karl. 21-latka po raz drugi w karierze weszła do TOP10, po raz drugi w tej samej konkurencji i po raz drugi w Finlandii. Co ciekawe – było to na mistrzowskich trasach w Lahti. Z zaskoczeń in minus – 69. Katja Visnar, 70. Hanna Kolb i dopiero 75. Charlotte Kalla. Z perspektywy Polski, należy odnotować też w tym zestawieniu lokatę drugiej z naszych reprezentantek, Martyny Galewicz. Była 78. na 79. startujących, ze stratą 4:17.1.
Następny przystanek Pucharu Świata to trzydniowy tour w Lillehammer.
MCh
fot. FIS