Niebezpieczna, karkołomna, niezdatna do treningów – oceniają jednym głosem ci, którzy na rolkostradzie w Szklarskiej Porębie walczyli o swoje zdrowie. Otwarta w 2012 roku trasa nadaje się co najwyżej do spacerów z psem.
- Nie można tej trasy nazywać rolkostradą. To ścieżka do treningów i tylko do takich celów służy naszym zawodnikom. Rozgrywanie na niej zawodów byłoby niebezpieczne. Nie może po trasie jeździć naraz zbyt wiele osób, bo jest za wąska – opisuje kawałek asfaltu przy Szkole Mistrzostwa Sportowego w Szklarskiej Porębie jej dyrektor Joanna Badacz. W dużej mierze ma rację, ale jest jedno „ale”. Niewielu zawodników lokalnego klubu ma do trenowania na niebezpiecznym bublu jakąkolwiek chęć. Narciarze w prywatnych rozmowach jednym głosem podkreślali, że niewyprofilowanych zakrętów, wąskich gardeł i niebezpiecznych zjazdów po prostu się boją i zamiast skupiać się na poprawnej technice lub tempie, walczą o to, by nie zakończyć biegania na jednym z drzew. Te co prawda w newralgicznych punktach mają specjalne pomarańczowe osłony z gąbki, ale ani nie wszystkie, ani nie we wszystkich potrzebnych miejscach. Inną sprawą jest, że ochraniacze nie spowodują, że zawodnik po wypadnięciu z trasy (co zdarza się podobno w Szklarskiej Porębie zdecydowanie zbyt często) będzie całkowicie bezpieczny, bo niejednokrotnie upadki tam kończyły się mniej lub bardziej poważnymi kontuzjami.
Jeden z doświadczonych narciarzy z okolicy opowiadał w 2012 roku, że przetestować nowe miejsce do treningu był raz, tuż po jego otwarciu. Po kilkunastu minutach jazdy złamał kij i zatrzymał się na drzewie z obdartą skórą. Więcej w pobliże szkoły nie wrócił i – jak wówczas rekomendował – na rolki dalej jeździ albo na obwodnicę Jeleniej Góry, albo na upatrzone ścieżki w Czechach. Było to w czasach, gdy rolkostrady nie było jeszcze w Sobieszowie. Dopiero po jej wybudowaniu okoliczni biegacze zyskali miejsce, w którym we w miarę porządnych warunkach da się przeprowadzić trening. Dwukilometrowa pętla, która we wrześniu będzie gospodarzem nartorolkowych Mistrzostw Polski nie jest ani szczególnie wymagająca pod względem profilu, ani nad wyraz bezpieczna (na fragmencie prowadzącym przez Karkonoski Park Narodowy wyłożono zamiast asfaltu bardzo śliską po opadach nawierzchnię mineralną), ale i tak o klasę przewyższa „dzieło techniki” ze Szklarskiej Poręby. Co ciekawe, tę właśnie lokalizację – zamiast przyszkolnej – wybierają do biegania uczniowie i trenerzy SMS. Jeśli od święta ktoś na taki krok się zdecyduje, w grę wchodzi tylko używanie określonych, możliwie najwolniejszych rolek. Założenie innych to w zasadzie pewna kontuzja.
ZOBACZ ZDJĘCIA TRASY W SZKLARSKIEJ PORĘBIE
- Nie da się na trasie przy szkole bezpiecznie biegać. Nie mam pojęcia, dlaczego zbudowano coś za dużo pieniędzy i jest tak nieprzemyślane pod kątem narciarzy. Klub zamiast tam, wysyła nas do Sobieszowa albo na ścieżki rowerowe w Jeleniej Górze. Niby zbudowali coś nowego, a w sumie nic się nie zmieniło – powiedziała jedna z zawodniczek SMS Szklarska Poręba woląc zachować anonimowość. Prezes klubu MKS Karkonosze Zbigniew Stępień o infrastrukturze w mieście pod Szrenicą woli się nie wypowiadać, ale potwierdza, że na będącym pod jego opieką terenie pojawiają się różne grupy z okolicy. Czasami nawet bywa tłoczno.
Kosztująca 325 tys. złotych pętla jest nie tylko niebezpieczna, ale też zaniedbana. Na całej długości leżą poprzyklejane do asfaltu stare igły z drzew, szyszki i nie najmniejsze patyki. Mimo zakazu wstępu dla pieszych odcinek stał się też popularnym skrótem dla maszerujących tam mieszkańców, turystów czy właścicieli psów, o czym osobiście przekonały się buty autora tego artykułu. Dlaczego o trasę nie dba się przez cały rok? Dyrektor Joanna Badacz tłumaczy, że do użytku oddaje się ją dopiero wówczas, gdy zawodnicy z klubu wchodzą w okres treningowy z wykorzystaniem nartorolek. - Czyścimy nawierzchnię wtedy, gdy jej potrzebujemy – powiedziała w rozmowie telefonicznej. I pewnie nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że to nie szkoła zapłaciła za inwestycję, a Urząd Miasta Szklarska Poręba. Teoretycznie więc jest to miejsce publiczne będące jedynie pod kuratelą SMS.
Badacz przyznaje, że w najbliższym czasie na rolkostradzie będą prowadzone prace poprawkowe, które – co ciekawe – także mają obciążyć miejską kasę. Miasto jednak o takich planach nic nie wie. W kilku miejscach pętla ma zostać wyprofilowana i uzupełniona o dodatkowy asfalt na najbardziej ostrych zakrętach. Czy stanie się to jeszcze tego lata? Szanse są raczej niewielkie. Ale biegacze ze Szklarskiej Poręby i tak stracili już nadzieję na normalność.
Michał Chmielewski