Gospdoarze zawodów PŚ w kombinacji norweskiej w Lillehammer byli dziś wyjątkowo niegościnni i żadnego z rywali z zagranicy nie wpuścili na podium zajmując wszystkie jego stopnie. Wygrał Espen Andersen, odzyskując prowadzenie w klasyfikacji generalnej. Imponujący awans zaliczył Alessandro Pittin - z 34. miejsca na 5.! Cenny punkt rzutem na taśmę wywalczył Szczepan Kupczak.
W skokach wysoką formę ponownie potwierdził Espen Andersen. Norweg, podobnie jak jego mniej znany kolega z reprezentacji i imiennik Espen Bjoernstad, lądował na linii wyznaczającej rozmiar skoczni. I choć lider na półmetku startował z 14. belki najazdowej, w porównaniu do 12. pozostałych rywali, to musiał zmagać się z wiatrem liczącym prawie 1,4 m/s w plecy. Tym samym przed biegiem miał 18 sekund przewagi nad swoimi rodakami, bowiem trzecie miejsce zajmował także kombinator Wikingów Harald Johnas Riiber (137 metrów, 27 sekund). Słabo w rundzie skoków wypadli Niemcy – 14. był Johannes Rydzek, a dopiero 26. Eric Frenzel (127 metrów).
Tylko dwóch Polaków wystąpiło w serii skoków, bowiem katastrofalną formę na skoczni prezentuje Adam Cieślar. W kwalifikacjach zajął 49. miejsce, skacząc jedynie 107 metrów w trudnych warunkach i tym samym nie znalazł się w gronie 40 zawodników, którzy wywalczyli kwalifikację do zawodów. W ślady starszego kolegi poszedł debiutant Paweł Twardosz. Zawodnik Olimpijczyka Gilowice zajął 56. lokatę po skoku na 101,5 metra. Tym samym w serii głównej zobaczyliśmy tylko Pawła Słowioka (34. w PCR) i Szczepana Kupczaka (36. miejsce w PCR). Ostatecznie na skoczni lepiej wypadł ten drugi – Szczepan został sklasyfikowany na 17. pozycji po skoku na odległość 137,5 metra! O dość niskiej pozycji w stosunku do odległości zdecydowały bardzo dobre warunki i wyższa, 14. belka. Przed biegiem Polak tracił minutę i 5 sekund do lidera, a nad 30.Manuelem Faisstem miał 33 sekundy przewag. Dopiero 48. w gronie 50 startujących był Paweł Słowiok – tylko 115 metrów przełożyło się na stratą 2 minut i 46 sekund do najlepszych oraz ponad minuty do 30. miejsca; wiadomo było z góry, że o punkty będzie bardzo trudno.
Od pierwszych metrów biegu młodzi Norwegowie nie byli w stanie dotrzymać kroku doświadczonym rywalom, stąd wyprzedził ich m.in. Wilhelm Denifl. Bardzo mocno zaczął Johannes Rydzek, odrabiając niemal od razu połowę dystansu dzielącego go na starcie od Akito Watabe. Na 22. lokatę spadł Szczepan Kupczak dopędzony przed Francoisa Brauda czy Philipa Ortera. Paweł Słolwiok wprawdzie poprawił lokatę, ale czasowo ponownie stracił; zbliżał się też do niego Magnus Moan.
Na samym początku drugiego okrążenia samotnie biegł Andersen, a za nim dwie grupy pościgowej, pierwszej przewodził Denifl, a w drugiej biegli m.in. Rydzek, Watabe czy Hirvonen oraz starszy z braci Riiber. Już po 3,3 kilometra dwie grupy połączyły się w jedną, a strata Denifla do Andersena wynosiła 50 sekund. 34. Alessandro Pittin jeszcze przed połową dystansu zdołał prześcignąć Szczepana Kupczaka, który miał nad nim na starcie 41 sekund przewagi. Po chwili Polaka biegnącego już na 25. pozycji wyprzedził też Frenzel. 18 lokat niżej plasował się Słowiok.
Grupa pościgowa stopniowo urywała cenne sekundy przewagi Espenowi Adnersenowi. Alessandro Pittin w szaleńczym pędzie dościgał rywali, awansując na 9. pozycję tuż za połową dystansu. Na początku 9. kilometra Espen Adnersen mógł być już niemal spokojny o drugie zwycięstwo w karierze w zawodach PŚ, bowiem jego przewaga nieco wzrosła. Jeszcze na wcześniejszym pomiarze Słowiok przesunął się na 39. miejsce, ale o punktach mógł zapomnieć, bowiem biegnący przed nim jeden z Rosjan miał ponad minutę przewagi.
Norwegowie na ostatnim okrążeniu ruszyli do ataku, by zająć wszystkie trzy miejsca na podium. Na czele biegł Andersen, a za nim pędzili Jan Schmid i Joergen Graabak, który o pół długości narty wyprzedził Johannesa Rydzeka. Tym samym Andersen odzyskał dziś prowadzenie w klasyfikacji generalnej. Rzutem na taśmę w trzydziestce zmieścił się Szczepan Kupczak, zdobywając jeden punkt. Paweł Słowiok zajął ostatecznie 40. pozycję.
Teraz czekają nas 2 tygodnie przerwy - w połowie grudnia kombinatorów czekają zawody w austriackim Ramsau. Oby tylko były szczęśliwsze niż 2 lata temu, gdy Szczepan Kupczak nabawił się kontuzji barku doskwierającej mu kolejne dwa sezony.
KaEn
fot. Flawia Krawczyk/ FIS