
W sobotę kombinatorzy norwescy powrócili do rywalizacji w PŚ po kilkutygodniowej, świątecznej przerwie, jednak wolny czas nie sprawił, że Eric Frenzel stracił formę. Wręcz przeciwnie – drugi po skokach, na trasie biegu znów zdystansował stawkę. Bardzo dobry rezultat 10 kilometrów uzyskał Paweł Słowiok, ale do punktów jeszcze trochę zabrakło.
Po skokach na czele plasował się nie kto inny, tylko najlepszy skoczek w stawce, Jarl Magnus Riiber, któremu ostatnio życie uprzykrzały problemy zdrowotne, stąd częsta absencja w zawodach. Podobnie jak wczoraj w serii PCR, także i dziś w rundzie skoków reprezentant Wikingów lądował najdalej – 128 metrów z 7, obniżonej o dwie pozycje w stosunku do reszty, pozycji startowej dały pierwszą lokatę z przewagą ponad minuty nad drugim ericiem Frenzelem, który wylądował 2,5 metra bliżej z belki numer 9. Czołową trójkę po skokach uzupełniał Eero Hirvonen, który tym samym miał szansę na poprawienie swojego najlepszego rezultatu w karierze, czyli 4. lokaty.
Dość przeciętnie wypadł dotychczasowy lider PŚ Johannes Rydzek, który był 12., za to wysoko, AK jak wczoraj, znaleźli się Samuel Costa i Wilhelm Denifl – na 4. i 5. pozycji. Hannu Manninen po skoku na 101. metr sklasyfikowany został na 37. pozycji.
Polacy w skokach nie zadziwili. Adam Cieślar nie powrócił do formy sprzed kontuzji, plasując się na 46. lokacie. Polak wylądował na linii wyznaczającej 93. metr i tracił do 30. lokaty 1 minutę i 23 sekundy. Ciut lepiej wypadł Słowiok – 99 metrów pozwoliło zająć 42. miejsce.
Zaskoczeniem dla kibiców mógł być głos Igora Błachuta za mikrofonem w trakcie retransmisji biegu kombinatorów, ale zaskoczenia wynikami, w każdym razie na samym szczycie stawki, nie było. Jeszcze na pierwszym pomiarze czasu Riiber prowadził, ale Frenzel zbliżał się do niego nieubłaganie. Niestety, na trasę wróciliśmy w Eurosporcie dopiero po przerwie, w 18. minucie i na 6. kilometrze, a że nie jesteśmy jasnowidzami, trudno nam stwierdzić, co się w tym czasie działo. W każdym razie na pierwszym pomiarze po przerwie prowadził Frenzel, drugi, ze stratą 3,6 sekundy biegł Hirvonen, zmierzając po życiowy sukces. Riiber spadł na trzecie miejsce. Manninen był już 22.
Wiemy, też chcielibyśmy oglądać całe 10 kilometrów, a nie tylko urywki, ale niestety nie mamy na to wpływu (a szkoda). Na wysokości 7,5 kilometra szalał Rydzek – z ponad 2 minut straty do Riibera zostało… 13 sekund. Po niespełna 30 minutach do mety dobiegł Frenzel, wygrywając z przewagą 4,1 sekundy nad reprezentantem gospodarzy, Eero Hirvonenem. Nikogo nie zdziwi, że z podium spadł Riiber (na 6. lokatę, minimalnie przegrywając z Costą), a wskoczył Johannes Rydzek.
Znakomitą formę biegową zaprezentował 38-letni Hannu Manninen - Fin z 39. lokaty przesunął się aż o 21 pozycji i ostatecznie zajął 18. lokatę i zakpił sobie z wielu młodszych i, przynajmniej w teorii, silniejszych rywali. W stawce biegowej znalazł się na 4. (!) pozycji.
Bardzo dobry bieg – 21. rezultat w całej stawce, zaliczył dziś Paweł Słowiok, ale słaba lokata po skokach sprawiła, że to i tak było jeszcze za mało, by zdobyć punkty, choć powoli podopieczny Wantuloka mógłby o nich myśleć. Dziś okazał się 33. zawodnikiem zmagań. W jego ślady nie poszedł Adam Cieślar – znalazł się na 42. miejscu w stawce 43 zawodników.
W PŚ tradycyjnie rządzą barwy niemieckie, choć po dzisiejszych zmaganiach prowadzenie stracił Johannes Rydzek na rzecz, co za niespodzianka, Erica Frenzela ostrzącego sobie zęby na piąty z rzędu triumf w klasyfikacji generalnej i mającego aktualnie 24 punkty przewagi nad kolegą z kadry. Trzecie miejsce zajmuje Fabian Riessle, a czwarte Bjoern Kircheisen. Co ciekawe, dziś Frenzel przechylił na swoją stronę szalę zwycięstw, bowiem dotychczas razem z Rydzekiem miał po 3 triumfy, a dziś dołożył czwarty, pokonując już drugiego zawodnika PŚ.
KaEn
fot. FIS