W niedzielę, 13 października 2019 roku w Beskidach rozegrane zostały Letnie Mistrzostwa Polski w kombinacji norweskiej. Po złoty medal sięgnął Adam Cieślar z klubu KS AZS AWF Katowice. Wicemistrzem Polski został jego klubowy kolega - Szczepan Kupczak. Podium krajowego czempionatu uzupełnił Paweł Twardosz z klubu PKS Olimpijczyk Gilowice.
Tuż przed południem na kompleksie Skalite im. Beskidzkich Olimpijczyków w Szczyrku dwuboiści rozpoczęli walkę o medale w Letnich Mistrzostwach Polski. Na obiekcie HS-104 najlepszy z biało-czerwonych okazał się Dawid Jarząbek, który po skoku na odległość 95 metrów o pół punktu wyprzedzał Szczepana Kupczaka, który również wylądował na 95 metrze. Piąty wynik wśród naszych reprezentantów zanotował na skoczni Adam Cieślar, który uzyskał 92,5 metra.
Następnie rywalizacja przeniosła się na trasę biegową w Jasienickiej Niskoemisyjnej Strefie Ekonomicznej. Cieślar na półmetku zmagań tracił do Kupczaka nieco ponad 20 sekund, jednak od pierwszych minut biegu zaczął odrabiać starty do kolegi z klubu oraz z kadry. Nasi czołowi dwuboiści między sobą rozegrali walkę o złoto Mistrzostw Polski, podczas której emocji nie zabrakło. Na ostatnim kilometrze Adam Cieślar zaatakował, odskoczył od Szczepana Kupczaka i jako pierwszy przekroczył linię mety. Trzeci czas biegu osiągnął Paweł Twardosz, który sięgnął po brąz krajowego czempionatu.
Adam Cieślar po raz szósty w karierze został letnim mistrzem Polski w kombinacji norweskiej. - Na skoczni mam duże rezerwy, ale wiem nad czym muszę pracować, aby te moje skoki były lepsze. Muszę przyznać, że w konkursie oddałem taki skoki, na jaki stać mnie w tym momencie. Przed biegiem starty były nie duże, dzięki czemu na trasie dużo się działo, było bardzo ciekawie, a walka o wygraną trwała do końca - ocenia te zawody świeżo upieczony mistrz Polski. - Biegowo jestem na dobrym poziomie, co też pokazałem na trasie tego biegu - dodaje. - Wydawałoby się, że trasa nie jest trudna, bo nie ma jakiś większych podbiegów, ale w praktyce okazało się inaczej. Nie było ani chwili na odpoczynek i cały czas trzeba było mocno pracować - podkreśla Cieślar.
Adam Cieślar na trasie biegu
Szczepan Kupczak po raz siódmy stanął na podium w Letnich Mistrzostwach Polski, a po raz drugi w karierze zdobył srebrny medal. - Całkiem dobrze zaprezentowałem się pod względem biegowym i na ten moment jestem zadowolony z mojej dyspozycji. Starałem się trzymać dystans od atakujących, jednak samotny bieg przez większość trasy dał mi się we znaki i nie dałem rady odeprzeć ostatniego ataku Adama - opowiada wicemistrz Polski. - Co do skoku to nie był on najlepszy, jeszcze brakuje mi sporo do naprawdę dobrego skakania. Poprawa na trasie biegowej po części jest tego przyczyną - dodaje. - Jednak do zimy mamy jeszcze trochę czasu na trening, wykorzystam go dobrze na poprawę ostatnich detali i większą uwagę zamierzam skupić właśnie na treningu skokowym. Mam nadzieję, że mój plan się powiedzie. Teraz pozostaje pracować i czekać na efekty w zimie - podsumowuje Kupczak.
Drugi w karierze brąz Letnich Mistrzostw Polski wywalczył Paweł Twardosz. - Skok w konkursie był taki sobie. Może nie była to zła próba, ale i też nie najlepsza. Trzeba było mieć troszkę szczęście do warunków na skoczni, bo wiatr trochę kręcił. Niestety mi tego szczęścia również trochę zabrakło, ale ogólnie pierwszą cześć zawodów ocenię na plus - wyjaśnia Paweł Twardosz. - Bieg z mojej strony również nie był najgorszy, chciałem utrzymać Adama jak najdłużej, ale niestety na drugim kole trochę się zagapiłem i zostałem za grupą, a Adam poleciał swoje - dodaje. - Trasa była bardzo fajna, jedynym minusem był wiatr, który w jedną stronę przeszkadzał, ale trzeba również przyznać, że w drugą pomagał. Myślę, że zdecydowanie lepiej by się biegło, gdyby go jednak nie było - przyznaje brązowy medalista. - Czuję lekki niedosyt, bo wiem, że można było bardziej powalczyć, ale i tak jest naprawdę zadowolony z tego brązowego medalu - podsumowuje Twardosz.
Do biegu na trasie w Jasienicy przystąpiło ponad 30 kombinatorów norweskich, w tym sześciu reprezentantów Norwegii.
źródło: Anna Karczewska/pzn.pl