ryszard ochódzki

Rokrocznie przed zawodami w Ramsau można być pewnym jednego – gdyby jakimś cudem panowie kombinatorzy zastrajkowali „bo mają za ciemno w pracy!”, omijając skocznię i mierząc się jedynie na trasie biegu, to wyniki nie odbiegałyby znacznie od tych, które uzyskujemy po dodaniu rezultatów jednej serii skoków.

 

PLUSY:

a)      Samuel Costa – Jeszcze dwa lata temu, Włoch na skoczni wzbudzał politowanie, uzyskując odległości na poziomie Mariusza Pudzianowskiego. Jednak teraz to porządna marka – trzecia dziesiątka po pierwszej części dwuboju nie jest już mu obca. Do tego podtrzymanie dobrej dyspozycji biegowej, najlepszy skok Pittina od półtora roku i zaskakujący efekt – trzecie miejsce włoskiego duetu w sprincie drużynowym. Dzień później, 21-latek z Bolzano nie spisał się już tak wybitnie, ale 23. miejsce to i tak jego najlepszy w karierze indywidualny start w Pucharze Świata.

 

b)      Lukas Klapfer – Od niepamiętnych lat, Klapfer przeciętnie spisywał się na skoczni i bardzo przyzwoicie na trasie biegu. W tym sezonie doznał jednak skokowego olśnienia, a że w biegu dalej spisuje się bez zarzutu, to może pod choinkę zakupić dla rodziny dekoder naziemnej telewizji cyfrowej. W końcu jakoś muszą zobaczyć jego występy w Soczi.

 

c)       „Leć, Estończyku, leć!” - Kristjan Ilves i Karl-August Tirmaa. Obydwaj to nieźli skoczkowie. Ten pierwszy to najlepszy specjalista w tej dziedzinie wśród dwuboistów-juniorów, ten drugi to solidny rzemieślnik, skaczący na poziomie drugiej lub trzeciej dziesiątki PŚ. W sobotę mieli swój dzień - wszystko zagrało idealnie i duet z Estonii prowadził po konkursie skoków. W biegu poszło im gorzej i spadli na osiemnaste miejsce, ale chwała pozostaje.

 

MINUSY:

a) Jason Lamy Chappuis – Weekend niepowodzeń legendarnego francuskiego kombinatora. W sobotę w parze z Francois Braud zajęli dopiero 11. miejsce w team sprincie. Dzień później, Lamy Chappuis ponownie zawiódł, zajmując 22. pozycję. Nie tak wyobrażał sobie ten weekend mistrz olimpijski z Vancouver. Czas na poprawę w Schonach.

 

b) Bjoern Kircheisen – Wyobraźcie sobie taką sytuację – dziewięciokrotny medalista mistrzostw świata, trzykrotny medalista olimpijski i szesnastokrotny zwycięzca zawodów Pucharu Świata w klasyfikacji generalnej tego cyklu znajduje się za… Ukraińcem. Wydaje Wam się, że to sen? Szkoda się szczypać, bo nie śnicie, a tylko będzie boleć. Kircheisen spisuje się w sezonie olimpijskim wyjątkowo źle. W czterech indywidualnych startach, uzbierał jedynie pięć punktów – mniej niż Pasichnyk, Cieślar i Panin. Z taką dyspozycją, Niemiec nie ma żadnych szans na wyjazd do Soczi. Konkurencja nie śpi.

 

c) Taylor Fletcher – Buloklep i fantastyczny biegacz w ciele jednego człowieka. Kompletne przeciwieństwo Klimowa, dające wiele do myślenia, jeśli chodzi o sens istnienia kwalifikacji. Klimow przeskakując wszystkich o pięć metrów, i tak nie zdobędzie nawet jednego punktu, bo zwyczajnie nie umie biegać. Amerykanin, ośmieszając się na skoczni, przy braku kwalifikacji wystartuje w fali i „uciuła” parę punkcików – dobrym przykładem mogą być zawody w Lillehammer. W Ramsau skocznia znowu była jego wrogiem, szepcząc mu na ucho dwa słowa: „LAST PLACE”.

 

Andrzej Grabowski