fossavatn

Majowy wekeend na Islandii? Czemu nie. I w dodatku na nartach. W ten sposób Majówkę postanowił spędzić m.in. Radosław Szwade. Przeczytajcie jego relację z Fossavatn Marathon.

 

Fossavatn Marathon odbywa się w Ísafjörður mieście położonym na północno-zachodnich fiordach Islandii. Na miejsce przyjechaliśmy we wtorek. W czwartek odbywał się pierwszy start - na 25 km stylem łyżwowym. Bardzo ucieszyło mnie, że na liscie startowej znajdowały się takie nazwiska, jak Ilja Czernousow oraz Riitta Lissa Roponen.

 

Zaczynamy od łyżwy

 

Polana startowa była stosunkowo mała, znajdowały się przy niej parking, restauracja oraz punkty serwisowania nart. W ten dzień pogoda dopisywała, świeciło słońce, a temperatura sięgała -3 stopni Celsjusza.

 

Trasa biegu była dość wymgająca. Początek to 10 km wspinaczki. Na tym odcinku można było sporo zyskać, ale i sporo stracić. Po przebiegnięciu tych 10 km czekał nas płaski odcinek trasy, ten odcinek zapamietałem szczególnie z powodu pięknych widoków jakie rozciągały się na fiordy. Tutaj można było złapać drugi oddech i psychicznie przygotować się do końcówki biegu, kóra była równie trudna, jak początek.

 

Podejście nazywane przez moich polskich kolegów mieszkających w Isafiodur - złamany koń - było krótkie ale strome. O jego trudności przekonałem się podczas biegu. To własnie na samym końcu tego podbiegu straciłem drugą pozycje, spadając na szóste miejsce. Po zdobyciu tego podbiegu czekał nas około pięciokilometrowy zjazd do mety. Technicznie nie był łatwy, nie należał on do tych, na których można odpocząć. Na tym zjeździe straciłem kolejne dwie pozycje, jednak nie była to wina moich nart, które miałem posmarowane bardzo dobrze.

 

Same trasy były one doskonale przygotowane. Niestety największym minusem tego dnia były napoje podawane na trasie - były one zimne...

 

Piątek dla najmłodszych

 

Piątek był dniem, w którym startowali najmłodsi uczestnicy Fossavatn Marathonu - na dystansach 5 km . Tylko wspomne, że wygrał 12 letni Polak z pochodzenia - Nikodem Frach (na zdjęciu poniżej), mieszkający od urodzenia w Islandii i trenujący w tamtejszym klubie.

 

Śnieg i wiatr, czyli sobotnie zmagania

 

Niestety wieczorne piątkowe informacje dotyczące pogody sprawdziły się. Poranek był pochmurny i wietrzny. Gdy dotarliśmy na polanę startową, bardzo mocno padał śnieg, wiało nawet do 12 metrów na sekundę.

 

Punkt serwisowy, pośpieszył się nakładając dzień wczesniej klistry na trzymanie co było ogromnym błędem. Sporo ludzi ufając specjaliście było zawiedzionych smarowaniem, niestety pod naratmi mieli czapy śniegu i rezygnowali z biegu.

 

Bieg ogólnie był bardzo trudny - silny wiatr oraz padający śnieg w błyskawicznym tempie zasypywały tory. W ostatniej chwili zmieniono trasę biegu 50 km. Pierwotnie zaplanowana była jedna pętla. Ale ostatecznie uczestnicy biegu na 50 km, ze względu na złe warunki pokonywali tę samą trasę co ja, tylko dwukrotnie. Dotakowo całą sytuację pogarszała mgła. To był moim zdaniem jeden z trudniejszych biegów. Po biegu spotkałem kilku Polaków, którzy również przyznali mi rację.

 

Poza zawodami

 

W sobotę został zoorganizowany poczęstunek w hali spotrowej, w trakcie tego poczęstunku zostały wręczone nagrody. Poczęstunek był bardzo obfity. Na stołach znajdowały się ciasta, sałatki, była kawa, herbata, wszystko to robiło wrażenie... Wieczorem o godzinie 20, za dodtkową opłatą odbyła się uczta rybna. Serwowano różne rybne specjały. Ja nie mogłem w niej uczestniczyć, ale wiem, że biegaczom bardzo się podobało.

 

FOSSAVATN – PLUSY I MINUSY
PLUSY

  • * można było spotkać gwiazdy narciarstwa biegowego,
  • * ogólna atmosfera panująca podczas zawodów,
  • * przygotowanie tras oraz ich umiejscowienie,
  • * piękne widoki.

 

MINUSY

  • * zimne napoje na trasach,
  • * miałem wrażenie, że niektóre sprawy załatwino na ostatnią chwilę. Np. 15 minut przed startem ktoś wbijał jeszcze słupki oznaczające trasę,
  • * brak ciepłego posiłku po biegu.

 

 

Radek Szwade, Islandia