
Książka naszego biegowo narciarskiego globtrottera Andrzeja Guzińskiego, która miała swoją premierę w czasie tegorocznego Biegu Piastów cieszyła się w naszym środowisku olbrzymim powodzeniem, Chyba każdy z nas chciał przeczytać o przygodach Andrzeja w tak egzotycznie brzmiących (narciarsko) krajach jak Argentyna czy Nowa Zelandia. Wychodzimy naprzeciw zainteresowaniu i od dzisiaj w każdy weekend będziemy publikować jeden z rozdziałów. Dzisiaj wstęp autora Michała Chmielewskiego.
WSTĘP
Zastanawiając się na tym, co było dla mnie główną inspiracją do zajęcia się akurat narciarstwem biegowym, doszedłem do wniosku, że złożyło się na to kilka zdarzeń z dzieciństwa. Przede wszystkim opowieści mojego ojca Henryka o rzadko spotykanych ptakach i zwierzętach, lesie i wszechobecnej bieli, której doświadczył, patrolując kilometry granicy państwa podczas służby w Wojsku Ochrony Pogranicza. Pamiętam też niespodziewane zwycięstwo Wojciecha Fortuny na igrzyskach olimpijskich w Sapporo, które wywołało w całej Polsce ogromne zainteresowanie sportami zimowymi, podobnie jak sukcesy sportowe Józefa Łuszczka, które uruchamiały w dziecku marzenia o tym, aby kiedyś zostać „mistrzem” i być chociaż po części takim, jak jego idol.
Pokochałem narty biegowe i to przez nie przebyłem w samolotach dziesiątki tysięcy kilometrów, odwiedzając najdalej wysunięte na północ i południe Ziemi miejsca w sumie na pięciu kontynentach. Zdobyte doświadczenia i dyplomy, poznani ludzie oraz mnóstwo satysfakcji sprawiły, że zdecydowałem się na spisanie historii, które miałem przyjemność przeżyć, uczestnicząc w ponad 80 maratonach narciarskich rozsianych wszędzie tam, gdzie niektórzy boją się nawet wybiegać myślami.
Chciałem, żeby ta książka powstała, bo kiedy przygotowywałem się do startów w maratonach narciarskich za granicą, uświadomiłem sobie, że praktycznie brak jest w naszej przestrzeni medialnej dostępnej literatury na ten temat. Bardzo trudno było znaleźć mi jakiekolwiek informacje mogące pomóc w zorganizowaniu wyjazdu na taki czy inny maraton. Mam nadzieję, że ta książka po części wypełni tą lukę, chociaż będę się gniewał, jeżeli uznacie tę lekturę za przewodnik po biegach narciarskich i nic więcej. To raczej moje subiektywne spojrzenie na nie, ze wszystkimi ich wadami i zaletami. I przygodami, bo przecież to o nie głównie chodzi w życiu, prawda? Czasami największą jest sama podróż i perypetie z nią związane, czasami poznani ludzie, jeszcze innym razem kultura, kuchnia, smaki czy krajobrazy, które w szczególny sposób potrafią utkwić w pamięci.
Treść książki ułożona jest w sposób chronologiczny, zgodny z tym, jak udawało mi się pokonywać kolejne etapy biegowego światka, począwszy od Biegu Piastów, poprzez Euroloppet, aż po ukończenie wszystkich biegów światowej ligi Worldloppet.
Zdecydowałem się to spisać, bo mam nadzieję, że uda mi się dzięki tej książce uruchomić w czytelnikach zainteresowanie biegami narciarskimi – dyscypliną sportu, którą można się bawić w każdym wieku, począwszy od dziecięcego, aż po dojrzały. Ograniczenia natury zdrowotnej nie są tak straszne, jak się wydaje, a na pewno nie na tyle, by nie móc wyciskać życia do ostatniej kropli.
Mam nadzieję, że ta książka zostanie odebrana jako przesłanie o tym, jak można (jeżeli jest się zdeterminowanym) spełniać swoje marzenia. Jak przy okazji uczestnictwa w maratonach narciarskich poznawać nowe, nieznane dotąd zakątki świata. Liczę, że znajdą się naśladowcy, którzy podobnie jak ja, zdecydują się na przygodę z narciarstwem biegowym.
I dla jasności, raz jeszcze – to naprawdę nie jest przewodnik po nartowaniu. To pozycja zarówno dla interesujących się biegówkami aż po same uszy, ale może przede wszystkim dla takich, co nigdy nie doznali uczuć, jakie się z nimi wiążą. Nie macie pojęcia, jakie to jest wspaniałe. Ale jeszcze nic straconego.
Teraz kilka miesięcy po publikacji mogę podzielić się refleksją, że kilka celów, które sobie założyłem przed napisaniem książki zostało już spełnione. Kilkaset egzemplarzy książki znalazło swoich odbiorców. Informacje zwrotne otrzymywane od czytelników po przeczytaniu lektury były bardzo budujące. Cieszy mnie również fakt, że książka ma możliwość wsparcia akcji Radia Gdańsk Pomorze Biega i Pomaga, za co z góry dziękuję wszystkim którzy zdecydują się wesprzeć akcję i w podziękowaniu otrzymać egzemplarz wydanej przeze mnie książki.
Andrzej Guziński
Od lewej: Michał Chmielewski i Andrzej Guziński, podczas premiery książki w Jakuszycach - marzec 2019
Jak dobrze spędzić życie
Minęło pół roku, odkąd poznałem się z Andrzejem, by ten przetrawił naszą pierwszą rozmowę i wykręcił mój numer telefonu.
– Piszmy tę książkę. Tylko... jak? – to pierwsze, co od niego usłyszałem.
Ja też nie miałem pojęcia, jak robi się takie rzeczy i szczerze powiedziawszy, takie wrażenie towarzyszy mi nawet teraz, kiedy jeden z wydruków gotowego materiału leży na mojej półce.
Zanim dotarliśmy do brzegu, bardziej dryfowaliśmy niż płynęliśmy w obranym kierunku. Mieliśmy masę wątpliwości, nie mieliśmy doświadczenia technicznego, doświadczenia z wydawnictwami, drukarniami, ani takiego, które pomogłoby zbudować narrację książki. Nie mieliśmy pojęcia, jak podzielić całą historię na etapy i co w ogóle powinno się tutaj znaleźć. W trakcie okazało się, że naszą pracę ukształtowały kolejne spotkania. Najpierw był Sopot i jedna z najwspanialszych zup rybnych, jakie kiedykolwiek zjadłem, później Ostrzyce – jedne z najwspanialszych okolic, jakie kiedykolwiek widziałem. A po drodze podróże.
To, co trzymacie w rękach, nie jest przewodnikiem po biegach serii Worldloppet. Jak przypuszczam, w kilku przypadkach nawet nie podaliśmy długości wyścigów, nie mówiąc już o tym, że sam opis rywalizacji sportowej spychałem na margines, jak tylko mogłem. Zależało mi, a później już także Andrzejowi, żeby pokazać narciarstwo biegowe i jego przygody jako przykład tego, jak dobrze i fajnie spędzić swoje życie. Że poprzez hobby (nawet tak absurdalne dla większości obywateli świata, jak bieganie na nartach) można się otworzyć na ludzi, kultury, krajobrazy i smaki. Że wystarczy wola, odrobina odwagi i jedna decyzja, by Alpy oglądane dotychczas na zdjęciach stały się tymi znajomymi górkami, w które jedzie się dziesięć godzin i to zupełnie nie jest daleko. Że Nowa Zelandia, Australia i wrota Antarktydy to nie inny świat, do którego dostęp mają tylko ekipy telewizyjne, tylko taka sama nasza Ziemia, po której dziś, jak nigdy wcześniej, można się łatwo poruszać.
Może dlatego że sam jestem ciekawy jak tam dotrzeć i co zastanę, gdy już tego dokonam, w tej książce moje ulubione momenty zaczynają się w miarę rozwijania się opowieści? Z małym wyjątkiem ułożyliśmy je bowiem chronologicznie, zgodnie z datami osiągania przez Andrzeja kolejnych linii mety.
W tej książce jest dziki pęd faceta z nadbagażem po dziwnych i nieprzyjaznych korytarzach moskiewskiego metra, nocleg w obozie przetrwania w górach na wschód od Melbourne, jagodowa zupa w Szwecji i slumsy z Buenos Aires, od których kilka ulic dalej można zjeść najlepszy stek na świecie. Chociaż z tymi „najlepszymi” bym uważał. Podobno burgery z Nowej Zelandii reklamujące się w taki sposób to lipa i nic nadzwyczajnego, za to udział w Marcialondze uznajemy za absolutny obowiązek każdego narciarza.
W tej książce jest człowiek, który miał pomysł na życie i wycisnął z niego ostatnie krople. A co zabawne, twierdzi, że to dopiero początek.
Michał Chmielewski
-/-
Wy też możecie otrzymać „Dwadzieścia kroków po śniegu”. Książkę można otrzymać w podziękowaniu za wsparcie akcji Radia Gdańsk www.pomorzebiegaipomaga.pl
Po wpłacie min. 24,90pl na konto fundacji otrzymuje się maila zwrotnego z informacją:
Dziękujemy. Jeśli wpłaciłeś min. 24,90 organizator akcji - Radio Gdańsk – chciałby wysłać w podziękowaniu książkę A.Guzińskiego “20 kroków po śniegu”.
Przy wpłacie min. 59 zł wysyłamy koszulkę biegową.