Fizyka z Łukaszem Kruczkiem

Fizyka okiem eksperta i ciekawostki, o których nie usłyszysz w telewizji. Zapraszamy na pasjonującą podróż po świecie skoków narciarskich z Łukaszem Kruczkiem. Dlaczego Żyła się kuli, a Stoch drga kolanami? Odsłaniamy tajemnice jazdy po rozbiegu.

 

Łukasz Kruczek: Metody ruszania zawodników, ich odbijanie się od belki startowej to bardziej osobiste rytuały, niż skuteczny sposób na zwiększenie prędkości najazdowej. Oczywiście wypchnięcie się w dobrym kierunku pomoże, ale to zbyt nikłe wartości, by przywiązywać do nich wagę. Korzystne jest natomiast cofnięcie nart jak najwyżej za siebie i takie usadowienie się na belce, by sztucznie wydłużyć długość rozbiegu. Nawet dodatkowe pół metra może pomóc, jeśli pozostałe elementy najazdu zostaną wykonane poprawnie. Mimo wszystko najważniejsza jest aerodynamika i to nie na początku jazdy, gdzie zawodnicy jadą wolno, ale dalej, po przekroczeniu 60-70 km/h.. Jeśli skoczek na tym etapie jest poukładany – zyskuje.

 

W pozycji dojazdowej szukamy przede wszystkim tego, by środek ciężkości był jak najbardziej z przodu, przed punktem podparcia. Ale nie można przesadzić, bo gdy jedzie się na palcach, nie ma mowy o dobrym odbiciu. Organizm człowieka jest tak skonstruowany, że zawsze dąży do równowagi. Jak Wańka-wstańka - w którą stronę nie popchniesz, podświadomie będzie chciała wrócić. Nie dałoby się odbić z pozycji, która graniczyłaby z upadkiem. Są specjaliści, którzy próbują tę granicę przeciągać, ale to jest nie tyle ryzykowne, co mało powtarzalne.

 

Jeden ma ręce bliżej, inny dalej, trzeci trzyma kolana szerzej, a czwarty bardzo wąsko... Zawodnik stwarza sobie w ten sposób tzw. czucie. Ułatwia mu to później odwzorowanie wypracowanego ułożenia kończyn, powtarzalność. Ciało zapamiętuje ustawienie i potrafi w taki sam sposób złożyć się wiele razy. Obrazowo – jak wsuwamy rękę do rękawiczki, w pewnym momencie dochodzimy do granicy wyznaczonej przez materiał. Tak samo kolana, ręce, dłonie też mają swoje warunki krańcowe. Skoczek, mówiąc kolokwialnie, musi poczuć, kiedy czuje się najlepiej.

 

Piotr Żyła na rozbiegu 

To brak powtarzalności w przyjmowaniu pozycji był tak nagłaśnianym przez media problemem Piotra Żyły. Na każdej skoczni była ona inna. Dopiero niedawno przyjął sobie taką sekwencję, która z każdej strony wyznacza mu granice i po ich zbadaniu jedzie już bezpiecznie i stabilnie do progu. Trudność polega na tym, że im krótszy najazd, tym szybciej Piotr musi przejść cały proces, żeby nie stracić na prędkości.

 

Inną specyficzną rzecz w torach najazdowych wykonywał kiedyś Małysz, a teraz też Stoch. Takie potrząsanie nartami w torach. Zostało to wymyślone podczas poszukiwań brakującej prędkości. Wielu zawodników traci cenne części kilometrów na tym, że jedzie zbyt szeroko lub zbyt wąsko i tym samym ociera nartami o ścianki torów. W ten sposób nie da się osiągnąć maksimum możliwości. Lekkie, żwawe stukanie z boku na bok skraca czas kontaktu narty z bokiem rowków i tym samym zwiększa szanse na dobrą prędkość na progu. Idealnie byłoby w ogóle nie dotykać ścianek, ale to niemożliwe.

 

schemat środków ciężkości w różnych ustawieniach ciała skoczka

 

Sztuka odbicia

 

Rozbiegi mają zazwyczaj kąt nachylenia w przedziale 33-36°, choć są od tego wyjątki. Próg także jest pochylony, te bardziej strome mają ok. 11 stopni. Teoria odbicia jest taka: jak najwyżej unieść środek ciężkości przy jak najmniejszych oporach. Jest to wypadkowa wielu działających sił i jako wartość fizyczna nie należy do ciała, dlatego – wbrew mylnemu przekonaniu – nie są to wcale biodra. Od jakości wybicia w skokach zależy bardzo wiele. Mówi się, że idealny jego kąt to 45°, ale niemożliwym jest go osiągnąć. (Jak tłumaczy fizyk Tomasz Rożek na łamach witryny salon24.pl, aby go uzyskać, zjeżdżający ok. 100 km/h zawodnik musiałby wybić się pionowo w górę z porównywalną prędkością.) Tymczasem wybija się on z prędkością pionową „tylko” ok. 2,5 -2,8 m/s, a więc raptem... 10 km/h. Wykres prędkości przedstawia poniższa rycina.

 

skoczek na progu

 

Rozmawiał Michał Chmielewski

Ilustracja dzięki uprzejmości Tadeusza Mieczyńskiego

OBSERWUJ AUTORA NA TWITTERZE: @chmiielewski