Phillip Sjoeen

Nikomu nieznani przebojem wdarli się latem do światowej czołówki. Oto młodzi skoczkowie, którzy pokazali latem, że mają wielki potencjał. 

 

Letnie cykle zawodów w skokach narciarskich to doskonałe pole do popisu dla młodych wilków. Różne są ich historie, różne doświadczenia w roli profesjonalnego zawodnika, ale cel dla wszystkich jest taki sam – zaistnieć. Bywały w historii przypadki, że świetne występy na igelicie przekładały się później na solidne skoki zimą. W ostatnim czasie najgłośniej było o Andreasie Wellingerze, który już w swoim piątym starcie w Pucharze Świata stanął na podium, a w następnym sezonie sięgnął z drużyną po olimpijskie złoto. Również w tym roku okres letni okazał się bardzo udany dla kilku nieznanych jak dotąd skoczków. Czy któryś z nich ma szansę pójść drogą utalentowanego Niemca?

 

Jakub Wolny

 

Młody wilk z kadry Macieja Maciusiaka. Jak przyznał w rozmowie z serwisem za-progiem.pl, na skocznię zaprowadziły go sukcesy Małysza. To on jest dla reprezentującego LKS Klimczok Bystra skoczka największym sportowym autorytetem. Z resztą jak setki innych młodych chłopaków. Wolny na szerokie wody wypłynął dopiero w ubiegłym sezonie, kiedy to niespodziewanie sięgnął jako drugi Polak po tytuł Mistrza Świata Juniorów, a zaraz później otrzymał kolejny taki medal za triumf w drużynie. W sezonie letnim wiodło mu się różnie, ale widać wyraźnie, że zawodnik z każdym startem nabierał pewności siebie. Na początku sierpnia dwukrotnie stawał tuż za podium w Pucharze Kontynentalnym w Wiśle, by po dwóch tygodniach zaliczyć równie udane występy w Kuopio. Po przerwie na udział w letniej Grand Prix w Hakubie junior wrócił do drugiej ligi, by tam najpierw wylądować na dalekiej 30. pozycji, a już dzień później odnieść swój pierwszy triumf w zawodach tej rangi. W kolejny weekend, w austriackim Stams, także nie znalazł godnego siebie rywala i został tym samym liderem klasyfikacji generalnej, którego nie oddał już do końca sezonu. Po dobrym występie w silnie obsadzonym konkursie w Hinzenbach wydawało się, że na Vogtland Arenie poradzi sobie równie przyzwoicie. Niestety upadek w kwalifikacjach szansę na to przekreślił. Jakub to skoczek, który do wielkich sukcesów dochodzi krok po kroku, ale jako dziewiętnastolatek jeden wielki sus do światowej czołówki może wykonać niespodziewanie. Może już tej zimy?

 

Phillip Sjøen

 

Kto śledził tegoroczne zawody letniej Grand Prix, odmieniał to nazwisko przez wszystkie przypadki. A dominował wołacz, bo nad skokami młodego Norwega przyjemnością było się zachwycać. Urodzony w wigilię Bożego Narodzenia narciarz był liderem cyklu i gdyby nie decyzja o odpuszczeniu dwóch ostatnich startów, pewnie by go wygrał. Na plastiku dwa razy wygrał w Hakubie, w Courchevel uległ tylko Andreasowi Stjernenowi, a na najniższym stopniu podium stanął w kazachskich Ałmatach. W pozostałych startach zajmował miejsca 4. (Wisła), 9. (drugi konkurs w Ałmatach) i 18. w Einsiedeln. Takiej serii nie powstydziłby się nawet Kamil Stoch. Ciekawostką jest, że Norweg w locie prezentuje bardzo podobną technikę do polskiego mistrza.

 

Sjøen na właściwe tory wskoczył już pod koniec zimy 2013/14, kiedy to triumfował bezapelacyjnie w juniorskich Mistrzostwach Norwegii. Latem oprócz startów w LGP także pokazywał się w ojczyźnie – najpierw na Midtstubakken, w letnim czempionacie kraju, przegrał tylko z Rune Veltą, a niespełna tydzień później pobił na Granasen lidera kadry Andersa Bardala. Chociaż w międzynarodowych zawodach zadebiutował dopiero w 2010 roku, ma dużą szansę, by już w najbliższym sezonie regularnie podkradać najlepszym cenne pucharowe punkty. W wyniku kontrowersyjnej decyzji trenera norweskiej kadry Alexandra Stöckla skoczek nie pojawił się na dwóch ostatnich skoczniach letniego cyklu tracąc tym samym szansę na pierwszy poważny sukces. Czy będzie to mobilizacja, czy cios w niedojrzałą psychikę, pokaże czas.

 

Daniel-André Tande

 

Reprezentant klubu Kongsberg IF to drugi talent z młodego pokolenia fruwających wikingów. Gdyby nie problemy z kombinezonem podczas weekendu w Kazachstanie, to pewnie on, a nie Sjøen, byłby gwiazdą dalekowschodnich konkursów. Tande tego lata eksplodował formą, chociaż nie może poszczycić się wielkimi osiągnięciami we własnym kraju. W dwóch konkursach o tytuły był dopiero 9. w Oslo i 3. w Trondheim. Przez pewien czas był za to wiceliderem letniej Grand Prix i kto wie jak by się to skończyło, gdyby nie dwie dyskwalifikacje w Ałmatach. Nieoficjalnie mówi się, że ich przyczyną były testy nowej, nieprzepuszczającej powietrza kamizelki zakładanej pod kombinezon. Ta ma mieć na celu stworzenie większego oporu w locie, a więc umożliwienie dalszych lotów. Norweg prezentował się tam znakomicie, lecz drugie rundy oglądał z trybun. Po utracie 200 punktów spadł daleko za podium „generalki” i nie uratowały go nawet dobre lokaty w poprzednich konkursach. Tande, podobnie jak Sjøen, nie pojawił się w Hinzenbach i Klingenthal. Jak będzie zimą? Norwescy kibice i trener Stöckl na pewno życzyliby sobie równie wysokiej dyspozycji.

 

Anže Lanišek

 

Rocznik 1996 i już mistrz olimpijski! Co prawda młodzieżowy, ale tytuł ten wywalczył jako pierwszy skoczek w historii. Kilkanaście dni po pamiętnych zawodach w Seefeld Słoweniec wygrał konkurs Pucharu Kontynentalnego w Bischofshofen, a następnie m.in. cykl Alpen Cup czy konkurs o mistrzostwo EYOF w Râșnovie. W Pucharze Świata zadebiutował w marcu 2014 roku w domowej Planicy, jednak tam nie zdobył punktów. Dużo lepiej poszło mu w lecie: dwukrotnie stawał na najwyższym stopniu podium Pucharu Kontynentalnego (Klingenthal i Trondheim), raz był drugi, a na sześć startów w tym cyklu jedynie raz wypadł z czołowej 20. Taki dorobek pozwolił Słoweńcom poważnie myśleć o Lanišku jako potencjalnym członku kadry A. Dostał swoją szansę w finale letniej Grand Prix i gdyby nie dyskwalifikacja po 1. serii, z pewnością stanowiłby o jakości widowiska. Na Anžem nie ciąży żadna presja – w takim wieku wyłącznie „można”.

 

Poniżej czwarty odcinek serii JumperTV, w którym Piotr Majchrzak przedstawia młode talenty:

 

 

Michał Chmielewski, Piotr Majchrzak