
Reprezentant Polski ucieszył się na wieść o braku zmian w przepisach skoków. - Stare skoki miały swój klimat, szkoda, że się od tego ucieka – powiedział w Klingenthal „Mustaf” na ostatniej prostej do Pucharu Świata. Kubacki w rozmowie z Michałem Chmielewskim mówi o nowych przepisach, eliminowaniu błędów i planach na ostatnie tygodnie przed sezonem.
Michał Chmielewski: Skoki w Klingenthal to były takie próby, które odzwierciedlają teraz Twoją formę?
Dawid Kubacki: W pierwszym dniu zawodów nie mogłem spokojnie dojechać do progu, coś mnie tam kręciło, przeszkadzało, nie wiem. Ale rzeczywiście były to dość podobne, stabilne próby, z których to nie powinienem się wstydzić. W konkursie na pewno poprawię te błędy.
Na tej samej skoczni widzimy się za niespełna dwa miesiące. Finał Letniej Grand Prix kadra traktuje jak próbę generalną?
Nie, w żadnym wypadku. Mamy do Pucharu Świata jeszcze kilka tygodni, a w treningu – wiadomo – wszystko może się zdarzyć. Jeden wyskoczy, drugi nie, stawka może się jeszcze diametralnie przemieszać. Teraz po prostu skaczemy swoje i LGP traktujemy jak normalne, kolejne zawody. Te prawdziwe próby generalne przed zimą ruszą na dobre wówczas, gdy pokażemy się na treningach na śniegu lub w torach lodowych. Tam się wszystko okaże.
Nie masz wrażenia, że letni cykl trochę stracił na ważności?
Grand Prix zawsze była i będzie Grand Prix. Ta sama ważność. Po prostu nasz zespół trochę odpuścił starty tego lata, ale wynika to z małych zmian w planie przygotowań. Najważniejsza seria okresu letniego wciąż budzi respekt i na każdej skoczni robimy wszystko, by osiągać jak najlepsze wyniki. Stwierdziliśmy jednak, że powinniśmy bardziej przyłożyć się do samych treningów do zimy, mamy wiele do poprawienia, do udoskonalenia.
Jakieś różnice względem poprzednich lat?
Nie, trener nie zmienił rażąco programu przygotowań względem ubiegłej jesieni. Skupiamy się na powtarzalności prób oddawanych na skoczniach, na ich jakości. Trudno mówić o konkretnych obciążeniach, wartościach. Robimy swoje.
Pracujesz nad wyeliminowaniem swojego najbardziej charakterystycznego błędu? Wiemy, że zbyt mocne odbicie w górę nie daje dobrych odległości...
No właśnie nie do końca, bo to jest chyba już taki mój styl skakania. Dało się jednak pogodzić to z tym, co później robię w powietrzu i sądzę, że już trochę fajniej to wygląda. Ja teraz większość swojej uwagi skupiam na telemarku, bo nie jest tajemnicą, że lądowanie to moja pięta achillesowa. Im bliżej zimy, tym lepiej całość powinna się kształtować.
Dostaliśmy informację, że nowy sezon będzie bez zmian w przeprowadzaniu konkursów lotów. Grupy jeszcze poczekają. Radość czy rozczarowanie?
O, to dowiedziałem się dopiero od Ciebie. Powiem szczerze, że te stare skoki, w których po prostu należało skoczyć dwa razy jak najdalej, najbardziej przypadają mi do gustu. O to przecież w nich chodzi, to jest ich smaczek, piękno. Jestem pod tym względem tradycjonalistą. Im normalniej, tym lepiej dla mnie. Udziwnień nie lubię.
Z nowinek, dopuszczone zostały specjalne plastikowe ochraniacze na plecy. Maciej Kot próbował tego w Planicy, a Ty skakałeś już z tym „żółwiem”?
Nieszczególnie mnie to zainteresowało. Nie testowałem tego, to chyba nie będzie wymóg używania, ale jedynie możliwość.
Klingenthal się kończy, za chwilę... Klingenthal. Jak wypełniacie te kilka tygodni przed inauguracją Pucharu Świata?
To pytanie najlepiej jest zadać trenerowi Kruczkowi, pewnie ma już swój plan na najbliższe dni. Z tego, co mi wiadomo, głównym założeniem będzie poszukiwanie śniegu. A jeśli nie śniegu, to chociaż torów lodowych, w których będziemy mogli przestawić się na „tryb: zimę”. To jest teraz priorytetem, przyzwyczajenie się do nowego najazdu.
Jakie cele minimum na najbliższy czas?
Nie stawiam sobie takich celów. Dla mnie najważniejsze jest oddawanie dobrych skoków, a jakie to będzie dawało lokaty w konkursach? To kwestia otwarta. Grunt to być po konkursie dwa razy zadowolonym. Wtedy i lokaty powinny być przyzwoite.
z Klingenthal
Michał Chmielewski
foto: Ewa Bilan Stoch Fotografia