W poprzednim tygodniu w Aspen i Copper Mountain miały miejsce pierwsze w tym sezonie zawody Nor-Am Cup. Cykl ten zaczął się od dwóch gigantów w poniedziałek i wtorek i dwóch slalomów w środę i czwartek. Do Aspen udali się specjaliści od giganta, a do Copper Mountain slalomiści.
Była to zatem podwójna okazja na dobry wynik dla Andrzeja Dziedzica, który przystąpił do zmagań w gigancie. Niestety skończyło się poza trasą – najpierw w pierwszym, a w kolejnym występie w drugim przejeździe. Bardzo skuteczny okazał się Włoch Giovanni Borsotti, który triumfował w obu gigantach. Bracia Jasiczkowie wybrali slalom. W pierwszym dniu na 40. miejscu uplasował się Jędrzej Jasiczek (+14.58s), a jego starszy brat Michał nie ukończył pierwszego przejazdu. Drugi występ był dla Michała bardziej udany i zakończył go na 19. miejscu (+4.43s). Poszczególne zawody wygrali Skandynawowie: Norweg Leif Kristian Haugen i Szwed Markus Larsson.
Po nieudanych próbach w Aspen, Andrzej Dziedzic przeniósł się do Copper Mountain na zawody slalomowe rangi FIS Race, gdzie jego próby były równie nieudane.
Przyjrzyjmy się teraz wyczynom Maryny Gąsienicy-Daniel i Sabiny Majerczyk w Pucharze Europy w norweskim Hemsedal. Gigant nr 1 dał Marynie 17. miejsce. Nasza reprezentantka straciła do zwyciężczyni Karoline Pichler (Włochy) 3.28 s. Tę samą pozycję wywalczyła w gigancie następnego dnia, ale strata była nieco mniejsza – 2.60 s. Znów najlepsza była Pichler. Sabina nie ukończyła pierwszego giganta, lecz w drugim zajęła już punktowaną – 27. pozycję ze stratą 4.34 s. Zarówno w pierwszym jak i drugim slalomie nie powiodło się Marynie, która dwukrotnie nie dotarła do mety pierwszego przejazdu. Natomiast Sabina została sklasyfikowana na 42. i 24. pozycji co dało jej kolejne punkty do klasyfikacji Pucharu Europy. We wspomnianym rankingu Maryna Gąsienica-Daniel jest na 27 miejscu (16. w gigancie), a Sabina Majerczyk na 46.(35. w slalomie i 36. w gigancie). Dla uzupełnienia informacji z Hemsedal: po jednym slalomowym zwycięstwie zapisały na swoim koncie Szwedka Lisa Blomqvist i Austriaczka Julia Dygruber.
FIS Race w Geilo to zawody, w których udział brali: Michał, Jakub i Magdalena Kłusakowie, Dominik i Sebastian Białobrzyccy oraz Maciej Góra. O pierwszym slalomie można napisać w skrócie: wszyscy poza trasą. W drugim slalomie już z większym szczęściem pojechali Michał Kłusak (41. miejsce) wraz z siostrą Magdaleną (21. miejsce). Gigantom mężczyzn, które miały miejsce w kolejnych dniach nadano rangę National Junior Race i nie wzięli w nich udziału bracia Kłusak. Dominik Białobrzycki znalazł się na 54. lokacie, Sebastian na 87., a Maciej Góra znów niesklasyfikowany, podobnie jak Magda Kłusak. W drugim gigancie jedynym spośród chłopców, który ukończył oba przejazdy był Sebastian Białobrzycki (36. miejsce). Jedyna nasza reprezentanta w gronie dziewcząt także zgodnie z przepisami dotarła na metę i była 24. alpejką tych zmagań.
W Stanach Zjednoczonych ścigała się debiutantka Marika Cąkała (rocznik 1998). Jej pierwszy start w slalomie FIS Race w Sunday River zakończył się osiągnięciem 39 pozycji z ponad 10 sekundową stratą do triumfatorki. Pierwsze lody przełamane, ale w drugim slalomie lód na trasie okazał się niesprzyjający i Marika uwieńczyła ten występ dyskwalifikacją w pierwszym przejeździe.
Wisienką na torcie, a może chociaż kawałkami czekolady w małym ciastku powinny być dla nas zmagania Polaków w Pucharze Świata. Niestety choć ciastko całkiem smaczne to nie można powiedzieć, aby czekolada się do tego przyczyniła. Panowie na początek weekendu w Beaver Creek zmierzyli się z konkurentami i trudną trasą zjazdową Birds of Prey. Maciej Bydliński pokonał jedynie Chilijczyka Henrika Von Appena i z czasem o 4.44 s wolniejszym od najszybszego alpejczyka - Kjetila Jansruda (Norwegia) – został sklasyfikowany na 55 miejscu. W sobotnim supergigancie Jansrud musiał uznać wyższość Hannesa Reichelta (Austria). Bydliński musiał uznać wyższość 43 alpejczyków, ale miał lepszy czas od 4 zawodników. Do wyniku Reichelta brakło 4.05 s. Ted Ligety swoim zwycięstwem w slalomie gigancie ucieszył miejscową publiczność. Jazda Maćka Bydlińskiego w tej konkurencji wystarczyła na uplasowanie się na 61. miejscu (5.26 s) co nie dało przepustki do drugiej części rywalizacji. Karolina Chrapek w kanadyjskim Lake Louise, gdzie niedawno stacjonował Puchar Świata mężczyzn, musiała zadowolić się widokami i ładną pogodą, bo rezultaty satysfakcji wielkiej przysporzyć nie mogły. W zjeździe dwukrotnie 51. pozycja (ostatnie i przedostatnie miejsce) ze stratą ponad 7 sekund to wszystko na co było tym razem stać Karolinę.
Chyba na dobre tory wróciła Słowenka Tina Maze. Aktualna liderka PŚ była najlepsza w piątkowym zjeździe. W sobotę, krótko po powrocie z rekonwalescencji triumfowała Lindsey Vonn (nota bene całe podium dla Amerykanek). Na koniec panie zmieniły konkurencję na supergigant, w którym to nie znalazła się żadna alpejka będąca w stanie strącić z pierwszego miejsca Szwajcarkę Larę Gut. Niestety Karolina Chrapek nie była w stanie pokonać nikogo i uplasowała się na 55. lokacie (+5.37 s).
Wypada tylko wierzyć, że będzie lepiej. W końcu cały sezon przed nami. Przy okazji warto zaznaczyć, że zawody PŚ, które miały odbyć się w najbliższy weekend we Francji (Val d'Isere i Courchevel) zostały przeniesione do Åre (Szwecja) z powodu braku śniegu.
Marek Cielec