NARTOROLKI

Tak też o sobie mówią Norwegowie...

 

Jestem w okolicach Oslo już około miesiąca i z całkowicie zgadzam się z tym stwierdzeniem . Za każdym razem kiedy jadę drogą , mijam co najmniej trzech nartorolkarzy, bez względu na porę dnia. Dzień tutaj jest dłuższy niż w Polsce, więc można spotkać biegaczy na drodze nawet o godz. 22 . Co ciekawe - większość biega na nartorolkach klasycznych, a technika ich biegu nie jest najlepsza.
Jeżdżę tu na nartorolkach dość regularnie i stwierdzam, że kultura jazdy samochodów po drogach jest niesamowita. Prawdopodobnie co drugi kierowca też biega na nartorolkach lub jeździ na rowerze, dzięki czemu z taką ostrożnością i z uśmiechem na twarzy mijają mnie po drodze .
Poza tym nartorolkarze na drodze mają takie same prawa jak rowery, motory, czy samochody.
Moim ogromnym zaskoczeniem był widok nartorolkarza na skrzyżowaniu dróg, który czekał na zielone światło, a za nim stały samochody… Nie dowierzałem!

Kolejnym przyjemnym doświadczeniem podczas treningu jest mijanie nartorolkarzy na drodze i wzajemne serdeczne pozdrowienie … Dokładnie tak jak odbywa się to u nas na trasach biegowych zimą.

W okolicznych miasteczkach i na łączących ich drogach wokół Oslo jest mnóstwo ciągnących się kilometrami ścieżek rowerowych z idealną asfaltową nawierzchnią. Naprawdę jest tutaj gdzie pojeździć , nie nudząc się przy tym monotonią … Ja mam tu swoją ulubioną pętlę z pięknymi widokami i ‘wodopojem’ po drodze. Przy drodze rowerowej na moim odcinku jest kranik z pyszną wodą… Przydaje się, bo obecnie są tu ogromne upały.
Oprócz nartorolkarzy po drogach jeździ mnóstwo kolarzy, a po parkach i leśnych drogach biegają na nogach i raczej nie są to młodzi ludzie… Czuje się tu sportowego ducha w powietrzu.

 


Dla tych, którzy nie czują się zbyt pewnie na lądzie, pobliskie fiordy zapraszają do wody np: na kajaki. Stwierdzam, że nie jest to łatwa sztuka...

 

Zbyszek Galik