guzinski

Bieg FregadsBirken to 54 kilometry szerokich, bezpiecznych i  świetnie przygotowanych „narciarskich autostrad” z 1132 metrami przewyższeń oraz niepowtarzalnymi widokami. Dodatkową atrakcję stanowi plecak o ciężarze minimum 3,5kg, z którym musi biec każdy uczestnik biegu. Plecak jest obowiązkowy, a jego ciężar skrupulatnie sprawdzany na mecie. Wszystko to na pamiątkę uratowania następcy tronu księcia Haakona przez dwójkę narciarzy Birkebeiners, którzy przebiegli tą trasę z małym księciem na rękach ratując mu w ten sposób życie i zapewniając tron królewski.

 

 

Kiedy po raz pierwszy pokonałem trasę kultowego Maratonu Birkebeinerrennet w 2012 roku powiedziałem sobie, że bieg ten będę omijał szerokim łukiem, ze względu stopień trudność trasy po której jest poprowadzony. Robiąc  wizualizację biegu przed startem ma się świadomość, że na 54 kilometrowej trasie mamy aż 40 kilometrów podbiegu oraz tylko 14 kilometrów odcinków płaskich i zjazdów. Robi to wrażenie i trudno szukać innego biegu w całej serii Worldloppet o tej samej skali trudności.

Moje postanowienia z 2012 roku nie sprawdziły się i po raz pierwszy niejako w zastępstwie z uwagi na odwołanie biegu we Francji powróciłem na trasę biegu w 2016 roku, poprawiając swój czas o ponad godzinę. Podobną sytuację miałem i w tym roku, gdzie spóźniłem się z zapisami na bieg w Szwajcarii i znowu bieg w Norwegii okazał się dobrą alternatywą.

Tym razem postanowiłem zmierzyć się z tą samą trasą, ale w innej formule, gdyż FredagsBirken Ski Maraton odbywa się w piątek (stąd też wzięła się nazwa biegu) i rozgrywany jest zarówno stylem klasycznym jak i dowolnym. Ja wybrałem styl dowolny z nadzieją, że uda mi się pokonać morderczą trasę w czasie poniżej 4 godzin. Wiedziałem, że będzie to trudne zadanie tym bardziej że przez ostatnie 2 tygodnie byłem przeziębiony. Uznałem, że wykonanie postawionego zadania będzie miłym zwieńczeniem sezonu startowego oraz dowodem na dobrze przepracowany okres treningowy. Zadanie wykonałem pokonując trasę z iście szwajcarską precyzją w czasie 3:59:24. O wynik musiałem „walczyć” do samej mety, gdyż nieszczęśliwie na jednym z ostatnich zjazdów zaliczyłem upadek, a na 500 metrów przed metą jeden zawodników nie pozwolił się wyprzedzić i w „podziękowaniu” mnie zablokował powodując kolejny upadek. Na szczęście wszystko skończyło się szczęśliwie, zgodnie z planem i to co wydawało się dla mnie wcześniej nieosiągalne udało się zrealizować.

 

guzinski

 

Wykonania zadania nie ułatwiał bardzo silny 20-sto stopniowy mróz przeszywający do szpiku kości. Pomimo kilku warstw ubioru oraz ocieplanej kurtki narciarskiej, uczucie zimna na zjazdach było bardzo dokuczliwe. Na szczęście pewną rekompensatą było pełne słońce towarzyszące biegaczom podczas całego biegu, co sprawiało, że widoki dokoła były wręcz magiczne.

Z poprzednich biegów Birkebeinerrennet pamiętam niesamowitą atmosferę która towarzyszyła zawodnikom na całej trasie biegu i tysiące kibiców żywiołowo dopingujących biegaczy w atmosferze zarówno narciarskiego święta jak i pikniku.

Bieg FredagsBirken odbywał się w bardziej kameralnej atmosferze niż Birkebeinerrennet i kibiców na trasie nie było aż tak wielu. W większej ilości można było spotkać zawodników znanych Teamów z cyklu Visma Ski Classics testujących narty przed biegiem Birkebeinerrennet rozgrywanego na tej samej trasie dnia następnego.

Bieg jak zwykle przygotowany był przez Norwegów bardzo dobrze, a jedynym minusem była cena wpisowego oraz brak pakietu startowego i medalu pamiątkowego dla zawodników kończących morderczą trasę biegu. Nie sposób nie  odnieść wrażenia że Norwegowie podobnie jak Szwedzi bardzo mocno stawiają na stronę komercyjną przedsięwzięć które przyciągają tysiące miłośników biegów narciarskich z wielu krajów świata.

Podsumowując mogę powiedzieć, że trasa biegów FredagsBirken/Birebeinerrennet stanowi bardzo dobre wyzwanie dla zawodników przygotowanych do długotrwałego mocnego wysiłku sportowego, którzy chcą sprawdzić swoje przygotowanie w ekstremalnie trudnych warunkach.

 

Andrzej Guziński

 

więcej relacji Andrzeja w naszym skipolowym blogu TUTAJ