Kiedy sześć lat temu po raz pierwszy zdecydowałem się na udział w biegu narciarskim Marcialonga we Włoszech przez przypadek znalazłem nocleg w hotelu w miejscowości Moena, który okazał się idealnym wyborem oceniając go z perspektywy kolejnych startów. Decydując się w ubiegłym roku na swój czwarty start w tym biegu wiedziałem że wracam do jednego z moich ulubionych miejsc, które ma swój niepowtarzalny urok i klimat. Oprócz samego biegu zależało mi na tym aby po raz kolejny zatrzymać się w uroczym mieście Moena (miejsce startu biegu), które przyciąga zarówno widokami, słońcem jaki i wielką gościnnością gospodarzy.
Zapisy na bieg jak zwykle skończyły się po kilkunastu minutach, po których wyczerpano pulę 7500 miejsc, co dodatkowo wywołuje przeświadczenie, że uczestniczy się w niezwykłym przedsięwzięciu sportowym, mającym swoją markę w środowisku narciarzy biegowych. Marcialonga jest to bieg zaliczany do serii Worldloppet, szczególnie ulubiony przez zawodników ze Skandynawii, którzy licznie oblegają hotele w miejscowościach znajdujących się na trasie biegu.
Marcialonga jest szczególna również pod tym względem, że przebiega ulicami wielu miejscowości, do których śnieg na czas biegu zwożony jest przez Organizatorów ciężarówkami. Na długo przed biegiem śnieg produkowany jest przez armatki śnieżne i magazynowany wzdłuż trasy. Śledząc przygotowania Organizatorów przez kilka lat wiem jak ogromne jest to przedsięwzięcie pod względem logistycznym, gdyż zaledwie w ciągu kilku godzin ulice miasteczek zamieniają się w trasy narciarskie, a tuż po zakończeniu biegu na ulicach praktycznie nie ma śladu, że odbywał się tam jeden z większych maratonów narciarskich na świecie.
W tym roku razem bieg rozgrywany był przy sprzyjającej pogodzie. W czasie startu temperatura wynosiła minus jeden stopień i podnosiła się z każdą godziną. Prawie bezwietrzna i słoneczna aura powodowała, że bieg, który budzi respekt w zawiązku z długim – 72 kilometrowym dystansem pokonywało się z ogromną przyjemnością. Jak co roku tak i tym razem w biegu uczestniczyło kilkunastu zawodników z Polski. Tuż przed startem czekało mnie niespodziewane i sympatyczne spotkanie ze znanymi biegaczami z Polski Barbarą Prymakowską, oraz Czesławem Mączyńskim.
Do sektora startowego dotarłem z małym opóźnieniem, przez co Czesław startujący z następnego sektora dosyć szybko, bo na 20 kilometrze, dołączył do mnie i dalej wzajemnie mobilizowaliśmy się do wspólnej jazdy. Wyprzedzając się na przemian przez ponad 50km biegliśmy razem aż do linii mety w Cavaleze.
Dla mnie osobiście bieg na tak długim dystansie po przebytej operacji kręgosłupa był sporą niewiadomą, jak organizm zareaguje na intensywny wysiłek na 72 kilometrowej trasie. Dlatego z wielką pokorą i respektem pokonywałem każdy kilometr trasy mając w świadomości, że dokładnie przed tygodniem startowałem za Oceanen w biegu MWC 2018 i praktycznie nie miałem czasu na odpoczynek po długiej podróży.
Andrzej na mecie Marcialonga 2018
Bieg najszybciej ukończyli Szwedka Britta Johansson Norgren wśród kobiet oraz Rosjanin Ilya Chernousov wśród mężczyzn. Wśród zawodników z Polski bieg najszybciej ukończył Daniel Iwanowski. Ja poprawiając swój czas od ostatniego startu o godzinę i dwadzieścia minut miałem przyjemność znaleźć się w pierwszej trójce biegaczy reprezentujących nasz kraj.
Niestety dla mnie nie obyło się też bez problemów, gdyż jak się okazało po biegu odnowiła mi się kontuzja rozcięgna podeszwowego, która wykluczyła mnie z treningów przed kolejnymi startami. Pisząc ten tekst jestem we Francji przed biegiem La Transjurasienne i mam nadzieję, że kontuzja zaleczyła mi się na tyle, że będę mógł w zdrowiu ukończyć bieg w dosyć trudnych śniegowych?
Podsumowując 45 edycję biegu Marcialonga mogę powiedzieć, że było to wielkie święto narciarstwa biegowego w którym uczestniczyłem z wielką radością.
Marcialonga to nie tylko maraton narciarski ale i wydarzenie do którego zawsze warto wracać.
Andrzej Guziński
relacja Andrzeja z Marcialongi 2017 w artykułach powiązanych poniżej