- Musiałbym być kamikaze, żeby będąc olimpijskim reprezentantem Rosji, przyjmować doping – ripostował Aleksander Legkov, kiedy wiosną po raz pierwszy zarzucono mu doping podczas igrzysk w Soczi. MKOl po wydaniu drugiej części raportu śledczego Richarda McLarena postanowił, że sprawie przyjrzy się ponownie. I przebada całą ówczesną kadrę gospodarzy.
Pracujący na zlecenie World Anti-Doping Agency śledczy Richard McLaren nie ma najmniejszych wątpliwości co do winy rosyjskiej siatki dopingowiczów. Jak wynika z drugiej, opublikowanej przez niego w piątek części raportu, w latach 2011-2015 w oszustwa sportowe było zamieszanych aż tysiąc sportowców i parasportowców z tego kraju, uprawiających ok. 30 różnych dyscyplin. - Czerpali korzyści z ukrywania pozytywnych testów. Rosjanie ukradli międzynarodową rywalizację, przeinaczali ją na własnych, nierównych warunkach. Byliśmy okłamywani i pora wreszcie z tym skończyć – grzmiał Kanadyjczyk.
MKOl wraca do Soczi
W maju na łamach poczytnego „New York Times” do nieczystych gier przed igrzyskami w Soczi przyznał się były szef moskiewskiego laboratorium antydopingowego, uciekinier Grigorij Rodczenkow. Jak wyjawił, w celu jak największej dominacji na własnym terenie Rosjanie na potęgę ukrywali pozytywne wyniki testów, podmieniając próbki na niezanieczyszczone np. przez wcześniej przygotowaną dziurę w ścianie. Pod osłoną nocy robili to nawet w trakcie olimpiady. McLaren w protokole przekazanym do WADA i MKOl opisał pół tysiąca kłamstw w systemie ADAMS, a także – co udowodniono w testach kodów genetycznych – zamiany ok. 100 fiolek z moczem. Do badań zostawały oczywiście te, których właścicielem był ktoś inny, i które miały dać wynik ujemny.
W ogólnokrajowy spisek mieli być wcieleni najważniejsi ludzie w państwie: komisja antydopingowa, służby mundurowe, otwierające próbki bez zostawiania śladów ingerencji, a nawet ministerstwo sportu. Jak podsumował w Sport.pl Paweł Wilkowicz, „McLaren zebrał dowody wskazujące na takie oszustwo w przypadku 12 medalistów olimpijskich Soczi, w tym zdobywców aż czterech z 13 złotych medali w tych igrzyskach.” Nazwisk oszustów nie podano do publicznej wiadomości, ale po transmitowanej na cały świat konferencji śledczego Międzynarodowy Komitet Olimpijski błyskawicznie zarządził powtórne badanie próbek z zawodów w 2014 roku. Wszystkich 254.
Akcja zima
Po rewelacjach Rodtsenkova nie było wiele czasu na reakcję WADA, dlatego że do olimpiady w Rio de Janeiro zostały raptem trzy miesiące. To na letnich sportowcach swoją uwagę w pierwszej kolejności skupił McLaren, czego efektem było wykluczenie Rosjan m.in. z walki o medale w lekkiej atletyce. Druga część raportu uderza już w zimę. Dla gospodarza poprzednich igrzysk zła informacja jest taka, że jeżeli uda się laboratoryjnie potwierdzić oszustwa, MKOl może nie mieć litości przy podjęciu decyzji o zablokowaniu występu Sbornej w Pjongczang. Tym razem już z góry na dół, a nie „pod rozwagę poszczególnym federacjom”, jak miało to miejsce w lecie.
Jak opisuje McLaren, zabawa w podmienianie miała kuriozalne efekty np. u hokeistek. U dwóch zawodniczek reprezentacji wykryto bowiem... DNA mężczyzny. Rodczenkow mówił natomiast o koktajlach alkoholowych. Środki dopingujące panom mieszano z whisky, a paniom – z martini. Wśród absolutnych gwiazd tamtejszego sportu (a przy okazji – złotych medalistów z Soczi) wymienił 14 członków kadry biegów narciarskich i „dwóch weteranów boslejów”. Oskarżenia padły m.in. na Maksyma Wylegżanina oraz zwycięzcę biegu na 50 km Aleksandra Legkowa.
- To nonsens. Przed igrzyskami byłem badany aż 33 razy, ale Rodczenkow nic o tym nie wiedział. Jeśli nas oskarżacie, spójrzcie najpierw na siebie – odpowiadał z ironią Legkow. Jeżeli podejrzenia kanadyjskiego śledczego okażą się prawdą, gwiazdor prawdopodobnie jako jeden z pierwszych straci tytuł.
Nowi medaliści? Sundby się ucieszy
Dzięki powrotom do próbek sprzed lat złoty medal z igrzysk w Londynie odbierze wkrótce od Tatiany Łysenko najlepsza polska lekkoatletka Anita Włodarczyk. Co może się stać, jeśli założymy, że po identycznych testach wszyscy Rosjanie zostaliby wymazani z list wyników w biegach na trasach Laura?
Rosjanie, bo na podium w Soczi stawali wyłącznie mężczyźni, na własnym terenie sięgnęli łącznie po 5 medali. Na podium stawali w sprincie drużynowym i sztafecie (w obu przypadkach srebro), a ponadto we wspaniałym stylu zgarnęli całe podium „pięćdziesiątki”. To najciekawszy przypadek do dywagacji, dlatego że Legkow, Wylegżanin i Ilia Czernousow musieliby oddać trofea trzem innym zawodnikom. Złotym medalistą z rezerwy zostałby Martin Sundby, który na trasie stracił do podium zaledwie 0,2 s, srebro – i tu niespodzianka – przypadłoby półanonimowemu Białorusinowi Siergiejowi Dalidowiczowi, a brąz zgarnąłby Francuz Robin Duvillard.
Sundby na nieszczęściu Rosjan skorzystałby zresztą podobnie jak na jego astmatycznej wpadce skorzystał Petter Northug, bo był także członkiem 4. olimpijskiej sztafety. Przez przekazanie srebra Francji panowie z Kraju Wikingów otrzymaliby od nich po brązie. Northug też byłby zadowolony, bo wraz z Olą Vigenem Hattestadem nie zmieścił się w bezpośredniej rywalizacji na pudle sprintu drużynowego. Brązowi wówczas Szwedzi swoje krążki przesłaliby im, a sami odebrali „blachy” od skompromitowanych Rosjan.
Z perspektywy Polaków ewentualne dyskwalifikacje nie miałyby większego znaczenia. Ale miałyby dla Polek, dlatego że ekipa w składzie Justyna Kowalczyk, Sylwia Jaśkowiec, Paulina Maciuszek i Kornelia Kubińska w sztafecie zajęły 7. miejsce, tuż za Rosjankami. Przesunięcie o jedną lokatę miałoby więc wymiar symboliczny. Trudno jednak spodziewać się, że MKOl podejmie decyzje w najbliższym czasie. Nie wiadomo też, którzy dokładnie sportowcy mają po publikacji raportu McLarena powody do obaw.
„Informacje zawarte w raporcie pokazują, że miał miejsce atak na fundamentalne zasady uczciwości igrzysk i sportu w ogóle” – brzmi oświadczenie MKOl. I to z wszystkich powyższych informacji ta najpoważniejsza. Bo czy wobec serii skandali dopingowych z 2016 roku da się jeszcze wierzyć, że sport jest czysty?
Michał Chmielewski
źródła: NYT, sport.pl, PAP