- Zakładamy wydobycie na poziomie nawet 200 tys. ton rocznie – powiedział przed sądem nowy właściciel Kopalni „Stanisław” Henryk Łożyński. Jak zaznaczył, niemal cały transport ma odbywać się przez centrum Szklarskiej Poręby.
fot. Droga przez centrum miasta to międzynarodowy tranzyt. Grozi mu dodatkowe obciążenie.
Wszystko wskazuje na to, że po burzliwej rozprawie przed jeleniogórskim Sądem Rejonowym wnioskujący o całoroczny dojazd do Kopalni „Stanisław” od strony Jakuszyc Henryk Łożyński i broniący interesu biegaczy narciarskich Bieg Piastów oraz Lasy Państwowe dojdą do porozumienia, które nałoży na właściciela kopalni zakaz użytkowania Dolnego Duktu Końskiej Jamy dla transportu kołowego w dniach 1 grudnia – 31 marca. Ale co nie wyjedzie zimą, będzie transportowane latem. Przez Szklarską Porębę.
Wydobycie z rozmachem
- Dojazdy do mojej działki, które zaproponowali leśnicy, są dla mnie niezadowalające, bo musiałbym wieźć urobek przez drogi powiatowe. Na nie potrzeba zgód, które kosztują krocie. Sprawdziłem przed zakupem teren i widzę w nim duży potencjał finansowy. Ale z dojazdem, który muszę mieć zapewniony, by moje interesy nie zostały nagle zagrożone – argumentował na początku rozprawy Łożyński. Zapytany o długość prac wydobywczych, stwierdził, że żyła kwarcu i innych skał pozwala na 15-20 lat nieustannego kopania. Na rocznym łącznym poziomie nawet 200 tys. ton kruszywa.
Jeśli ugoda w styczniu się uprawomocni, na pracę kopalni zostanie 8 miesięcy. Matematycznie rzecz ujmując, oznacza to, że jeśli jedna ciężarówka ma ładowność 25 ton, a niedziele będą wolne, w ciągu miesiąca urobek rozwozić będzie aż 1250 maszyn. Jeśli średni dzień pracy wynosić będzie 12 godzin, co kwadrans przez Szklarską Porębę przetoczy się 40-tonowy olbrzym.
„Miasto tylko opiniuje”
Członek zarządu stowarzyszenia Bieg Piastów, będący stroną w sprawie Leszek Kosiorowski przed sądem opowiadał, że i bez kopalni tranzyt ciężarowy jest olbrzymim problemem miasta. Każdy kolejny burmistrz, kandydując na stanowisko, obiecuje doprowadzenie do budowy obwodnicy miasta. Od kilkudziesięciu lat nie zrobiono jednak nic, by z zabytkowego centrum kurortu Drogę Krajową nr 3 – polski odcinek europejskiego szlaku E67 ze szwedzkiego Malmö do Chanii w Grecji – przenieść na obrzeża. Bo to wielki wydatek. Ruch odstrasza turystów i stanowi niebezpieczeństwo dla mieszkańców. Teraz jeszcze się zwiększy.
- Nie wyobrażam sobie jeździć mniejszymi ciężarówkami, albo że z uwagi na ograniczenie wjazdu do miasta od strony Zakrętu Śmierci przyjdzie transportom nadrabiać kilometrów przez Czechy. To zupełnie nieopłacalne. Droga krajowa nie ogranicza wjazdu nikomu, a to nie moja wina, że Szklarska Poręba ma ją w centrum. Takich miast jest wiele – bagatelizował biznesmen, który chwilę wcześniej podkreślał zrozumienie dla interesu turystycznego. Co ciekawe, dla jego działań pozytywnie przychylił się Urząd Miasta.
Jak wynika z Art. 23. Prawa Geologicznego i Górniczego, zanim uruchomi się jakakolwiek działalność wydobywcza, jej właściciel powinien uzyskać m.in. opinię burmistrza. Mirosław Graf o przedłożonym przez firmę Hedar Planie Ruchu Kopalni wyraził się pomyślnie. Zdaniem obecnym na rozprawie dziennikarzy, to dla kurortu jak wyrok śmierci.
- W dokumentacji nie było szczegółowych wartości dot. sumy urobku, nic takiego sobie nie przypominam. Poza tym jaki my możemy mieć wpływ na prywatny biznes? W Karpaczu otwarto wielki hotel i przecież burmistrz nie może nagle zakazać przejazdu tysiącom autokarów z gośćmi – tłumaczy w rozmowie ze Skipolem Graf.
Kopalnia jak kot. Kupiona w worku
Nie ma wątpliwości, że Łożyński – wbrew zapewnieniom – nie zdawał sobie sprawy ze specyfiki Gór Izerskich. Jak twierdzi, na terenie powyżej 1000 m.n.p.m. jest w stanie prowadzić wydobycie przez cały rok, ponieważ „zimy są ostatnio różne”. W ciągu ostatniej śnieg w tym miejscu leżał pół roku, długi czas miał ponad metr grubości. Inwestor wykazał też absolutną nieznajomość realiów sportowych. Jego pełnomocnik zasugerował, że rozwiązaniem kompromisowym może być użytkowanie trasy przez ciężarówki w dni robocze i przykrywanie jej śniegiem na weekend.
- Przekonując nas do swoich działań, właściciele informowali o interesie społecznym, o miejscach pracy. Tylko że zabranie sieci tras biegowych ich kręgosłupa to kolosalne obniżenie wartości turystycznej tego miejsca. I żaden interes społeczny, jeśli nagle ok. 200 osób pracujących zimą przy biegówkach zacznie drżeć o swoje działalności – mówi Kosiorowski, tłumacząc powstanie chroniącej Jakuszyce inicjatywy „Kocham Jakuszyce”. Pracownik stowarzyszenia przypuszcza, że Henryk Łożyński przed zakupem mógł nie mieć pojęcia, jakim przeciwnościom postanowił sprostać.
- Czy wiedział Pan przed zakupem, że tutaj jest organizowany Bieg Piastów? – spytali gospodarze terenów w sądzie.
- Nie wiedziałem.
Oby tylko o działalności Hedaru nie musieli co kwadrans przypominać sobie mieszkańcy i goście Szklarskiej Poręby.
Z Jeleniej Góry, Michał Chmielewski