Chociaż wolontariat to wciąż jedna z najlepszych metod poznania kulis dużych imprez, Finowie trochę się zagalopowali.
Wolontariat sportowy przyciąga jak magnes. Można dosłownie dotknąć największych gwiazd, zobaczyć z bliska słynne areny i stadiony, a także walkę o medale na nich, w dodatku nie wydając ani grosza za wejściówkę. Najbliższa poważna okazja nadarza się już teraz – przy okazji przyszłorocznych mistrzostw świata w Lahti.
Wiele różnych zadań
Od 22 lutego do 5 marca 2017 roku w Finlandii potrzebnych będzie aż 2000 wolontariuszy. Do ich zadań należeć będzie między innymi: obsługa gości i kibiców od strony informacyjnej, których organizatorzy spodziewają się ponad 200 tysięcy; współpraca operacyjna i logistyczna, a więc pomoc biurowa, rozdzielanie akredytacji itp.; praca na arenach sportowych zarówno pod względem fizycznym, jak też merytorycznym (to także pomoc sportowcom w ich pracy); współpraca z reprezentacjami; udzielanie pomocy technicznej i informatycznej; obsługa transportu, a ponadto pomoc przy organizacji cateringu, ceremoniach zamknięcia i otwarcia czy zaangażowanie się w komunikację np. poprzez aplikacje internetowe. I mnóstwo innych aktywności, których wykonanie jest niezbędne dla płynności przeprowadzenia tak dużego wydarzenia.
Są warunki
- Jako wolontariusz zobaczyłem sport od innej strony. Jako zawodnik przyjeżdżam na gotowe, a tak uświadomiłem sobie, jak trudno zorganizować tak dużą imprezę, ile wysiłku kosztuje to innych ludzi. Nie zniechęciło mnie to, ale pokazało, że jednak zawody to nie takie „hop siup”. Dobrze, bo te doświadczenia zaprocentują w przyszłości. (…) Poznałem sporo ludzi, nawiązałem kontakty. Nie tylko z samymi wolontariuszami, bo wiadomo, że to działało na zasadzie jednej wielkiej multieuropejskiej, a nawet światowej integracji – mówił na łamach Behind the Sport skoczek narciarski Jakub Kot, który zgłosił się jako pomocnik podczas igrzysk olimpijskich w Soczi. Żeby pojechać do Rosji, spełnił kilka kryteriów i etapów rekrutacji.
W zależności od wykonywanych zadań trzeba spełniać różne warunki. Chcąc na przykład pracować w transporcie, należy oczywiście mieć prawo jazdy. Ogólne zasady mówią o tym, że wiek dla zainteresowanych to ukończone minimum 16 lat (przypuszczalnie – w dniu rozpoczęcia mistrzostw), a dla kilku zadań pełnoletność plus dyspozycyjność w zakresie co najmniej 5 dni spędzonych w Finlandii. I bardzo dobry angielski, czyli podstawa porozumiewania się w sztabie. Jeśli wszystko jest w porządku, wystarczy przed 13 listopada wypełnić DOSTĘPNY TUTAJ FORMULARZ i czekać na odpowiedź w sprawie kolejnych kroków rekrutacji.
Wolontariat czy naiwność?
Każdy wolontariusz – jak podaje oficjalna strona mistrzostw – otrzyma zestaw ubrań roboczych (w Falun szyła je uznana firma One Way), jedzenie, picie, szkolenia w zakresie swoich obowiązków, pomoc przy ich realizowaniu oraz oczywiście certyfikat, który później pięknie pokazuje się pracodawcom. Na samym dole komunikatu jest jednak zdanie, którego połowa zbija z nóg:
Dojazd i zakwaterowanie we własnym zakresie.
O ile zrozumiałe jest, że przyjazd do Finlandii to osobista kwestia każdego zdeklarowanego pomocnika (zapisani np. z USA kosztowaliby organizatorów majątek), to niezapewnienie zamieszkania swojej najcenniejszej sile roboczej jest brakiem szacunku dla wolontariusza. Ten nie tylko decyduje się na pracę bez wynagrodzenia, a według Finów musi wydać też ciężkie pieniądze za coś, z czego profity zgarnie ktoś inny. Normą i standardem jest zadbanie o dach nad głową dla takiej armii zapalonych fanów sportu i spełnili ją nie tylko poprzedni gospodarze czempionatu FIS, ale też np. organizatorzy Pucharu Świata w Szklarskiej Porębie w 2012 roku. Nikt nie mówi o parogwiazdkowych hotelach, ale chociażby zwykłej hali sportowej z materacami oddzielonymi przenośnymi przegródkami. Niestety Finowie pod hasłem wolontariusz ukryli romantyczną postać frajera. Albo kogoś na tyle zamożnego, że woli pracować za darmo niż za te same pieniądze pojechać na czternastodniowy urlop w ciepłe kraje. Bo wolontariat jest wspaniałą przygodą pod warunkiem, że podanie sobie dłoni z organizatorem oznacza wzajemny szacunek.
Michał Chmielewski