Dla Finów mistrzostwa świata w 2001 roku miały być czasem chwały. Tymczasem impreza w Lahti przerodziła się w koszmar.
- Możemy zapewnić, że był to jednostkowy przypadek, który potępiamy – powiedział od razu po wybuchu skandalu rzecznik prasowy fińskiego związku narciarskiego. Pierwszy wpadł Jari Isometsä. Filar brązowych sztafet z igrzysk w Albertville, Lillehammer i Nagano, jedna z marketingowych gwiazd reprezentacji. W badaniu po biegu łączonym na 2x10 kilometrów, który ukończył jako drugi, okazało się, że w jego organizmie znalazła się HES – zabroniona w sporcie hydroksyetylowana skrobia. Tak zaczęła się historia „Lahti Six”, jednej z największych afer w historii biegów narciarskich.
Efekt kuli śnieżnej
Isometsä od razu zapewnił, że jego oszustwo związane jest nie z lekarzami reprezentacji, a zagranicznym specjalistą spoza Finlandii. Nieoczekiwana wpadka wywołała jednak w fińskiej kadrze popłoch. Rozpoczęła się lawina przeziębień, nagłych, uniemożliwiających starty zachorowań, a także zadziwiające problemy ze sprzętem. „Pech” nie opuszczał na przykład Jani Immonena, który w jednym z biegów zniszczył wiązanie w narcie, a w innym złamał kijek. Dwa dni później na kontrolę zaproszono i jego. Ale zuchwałość sztabu szkoleniowego Finów była zadziwiająca. Mimo ciążącego na kadrze skandalu i tak w męskiej sztafecie pobiegli zawodnicy, u których w kolejnych dniach wykryto HES. Wygrali tylko na chwilę. Kiedy obok Immonena na czarnej liście pojawili się też Mika Myllylä i Harri Kirvesniemi, złote medale z szyj zdjęli im Norwegowie. Czwarci jak dotąd Niemcy oszaleli ze szczęścia.
Lista liczyła cztery nazwiska, ale o jej ostateczny kształt zadbały jeszcze Milla Jauho i Virpi Kuitunen. Chociaż drugiej z nich nie zabrano złota za bieg łączony, to obie biegły w srebrnej sztafecie, której wynik anulowano. Skorzystały na tym czwarte na mecie Włoszki.
To była trumna. Dla atmosfery mistrzostw (chociaż sprawy toczyły się jeszcze miesiące po ich zakończeniu), dla honoru kraju i tych reprezentantów, którzy byli czyści. O doping i zamieszanie w aferę zaczęto podejrzewać wszystkich. Porzucona torba lekarska na stacji benzynowej w pobliżu helsińskiego lotniska była do tej trumny gwoździem. W środku były zużyte strzykawki i całe potrzebne do oszukiwania oprzyrządowanie. Należała oczywiście do Finów.
EPO. Czyli jak zarobić, a się nie narobić
Erytropoetyna, której aplikowanie z zewnątrz nieudolnie próbowali ukryć Finowie, to w bloku sportów wytrzymałościowych jedno z najpopularniejszych pojęć. Hormon ten poprawia motywację do działania, ale przede wszystkim stymuluje erytropoezę, co bezpośrednio prowadzi do zwiększenia produkcji erytrocytów przez szpik kostny. A im więcej ich w krwi sportowca, tym szybciej i skuteczniej transportowany jest tlen.
Kiedy sport był jeszcze normalny, a kwestia walki z dopingiem była marginalizowana, po erytrocyty jeździło się w wysokie góry. Już pod koniec lat 50. w Polsce zawodnicy trenera Józefa Zubka przed eliminacjami do igrzysk w Squaw Valley spali w namiocie tlenowym na Kasprowym Wierchu. Wtedy było to rozwiązanie rewolucyjne. Dzisiaj już norma, chociaż nie u nas, bo taki Maciej Staręga z jego zakupem musi czekać aż jego czapką zainteresuje się sponsor. Albo gdy wygra w totka. Po erze namiotów, jeśli nie równolegle, pojawił się temat zakazanej transfuzji krwi. A na koniec sztuczne dawkowanie hormonu EPO, który trzeba było czymś przykryć. Na przykład skrobią HES.
Jak to działa? Odkryto, że łącząc podawanie EPO z substancjami zwiększającymi objętość osocza (taką jest właśnie HES) można osiągnąć kombinację większej objętości krwi z hemoglobiną na poziomie nieprzekraczającym dozwolonych przez komisję antydopingową norm. Mówiąc obrazowo: w większej butelce wody zmieści się więcej cennego słodkiego syropu, ale procentowy stosunek substancji pozostanie bez zmian. Problem w tym, że z cząsteczkami skrobi organizm średnio sobie radzi. Ta odłożona w tkankach (zwłaszcza skórze) potrafi przetrwać w ciele wiele tygodni.
Ze szczytu pod ziemię
Detektywi WADA wkrótce po wykryciu fińskich praktyk przeprowadzili masowo wywiady z zawodnikami. Jeden z nich przyznał ponoć, że propozycję użycia erytropoetyny złożono mu najpierw w 1998, a potem w 2000 roku. Nie było wątpliwości, że nie był to jednorazowy wyskok, a dobrze zorganizowany proceder. Mika Myllylä po latach wyznał, że EPO przyjmował już we wczesnych latach 90. Ci członkowie sztabu, którzy robili to na mistrzostwach w Lahti, otrzymali dożywotnie zakazy pracy w sporcie.
O ile dla Virpi Kuitunen utrata szansy na występ w igrzyskach olimpijskich w Salt Lake City nie oznaczała zrujnowania kariery, to legendy Harri Kirvisniemego i Myllyli upadły wraz z ogłoszeniem wyroku. Doświadczony już mistrz świata z 1989 roku niemal od razu ogłosił koniec występów, w niesławie znikając z życia publicznego. Drugi starał się wrócić, ale odkąd po dwóch sezonach zakończyła się jego kara, w czołówce pojawiał się sporadycznie. I nie była to bynajmniej czołówka zawodów Pucharu Świata, a np. zawodów o mistrzostwo kraju. W 2005 roku Myllylä ostatecznie się poddał. I nartom, i coraz częściej płynącemu w jego żyłach etanolowi.
Wódkę i inne mocne alkohole Mika lubił jak nigdy wcześniej i to w kieliszku topił smutki nie najciekawiej układającego się życia. Podobnie jak inny mistrz nart Matti Nykänen miał problemy z prawem, wielokrotnie stawał przed sądem za jazdę na podwójnym gazie. Z podobnych powodów wypraszano go też z promów czy samolotów oraz z pracy. Kiedy rękę z propozycją posady w Międzynarodowej Federacji Narciarskiej wyciągnął do niego Vegard Ulvang, znów złapała go drogówka. Do współpracy nie doszło. Kłamstwem okazała się deklaracja o abstynencji, którą wypowiedział publicznie na antenie norweskiej telewizji. W tym samym wywiadzie narciarz wyznał, że depresja, w którą popadł, była tak duża, że chciał popełnić samobójstwo.
5 lipca 2011 roku Myllylę znaleziono martwego w swoim domu. Jak podsumował wówczas dziennik Iltalehti, znaleziono postać wielką, ale tragiczną. Sportowca, którego upadek zaczął się dekadę wcześniej.
Siódme, rekordowe mistrzostwa świata w Lahti rozpoczną się 22 lutego 2017 roku. Oby z innym zakończeniem.
Michał Chmielewski
źródła: Sportsci.org/HS.fi/Wikipedia/WP
fot. Verdens Gang