W czerwcu FIS wybierze gospodarza mistrzostw świata w 2021 roku. - Trondheim ma najlepszą atmosferę, ale ośrodek w Planicy jest niesamowity – komentuje startujący tam w styczniu Maciej Staręga.
Nie trzeba mieć wielkiego umysłu, by wyobrazić sobie piękne, rozświetlające szczyty Alp Julijskich słońce. Uśmiechnięte twarze wiwatującego tłumu. Entuzjazm. Energię. Hektolitry piwa, tony kiełbasek i setki flag z brazylijskimi włącznie. Nienarzucającego się spikera. Wielkie święto u stóp wielkiej skoczni. Planica. To idealne miejsce na organizację narciarskich mistrzostw świata.
I chociaż działająca jak magnes Letalnica nie będzie wówczas używana, to finał sezonu 2013/14 na mniejszym obiekcie pokazał, że Słoweńcy do nart klasycznych mają stosunek szczególny. Od lat ich narciarze są gwiazdami skoków, a zainteresowanie biegami nie zmalało aż tak drastycznie, gdy karierę kończyła Petra Majdič. - Najpierw hokej, później narty, siatkówka. I długo nic. Piłki nożnej nikt tu poważnie nie traktuje – mówi mieszając słoweński z angielszczyzną kierowca prasowego autobusu, z którym i tak da się dogadać po polsku. Jeden z wielu, bo transport zorganizowany to podstawa komunikacji doliny z cywilizacją.
Dojazd do Planicy z Kranjskiej Gory, gdzie co roku na finale sezonu skoków mieści się epicentrum zabawy, to jedyny minus słoweńskiej kandydatury. Między zboczami wije się jedna, zdecydowanie za wąska droga, która po zawodach fatalnie się korkuje. Gdyby nie podstawiane autokary i kosztujące 60 euro od osoby przeloty helikopterem, jakakolwiek impreza masowa byłaby tragedią. Tylko że mają rację ci, którzy uważają, że wytyczanie tu autostrad nadszarpnęłoby klimat, a więc największą obok infrastruktury wartość tego miejsca. - Organizacja mistrzostw na pewno wymusiłaby na nas rozwiązanie kłopotu, bo nie ma co mówić, ale jest kiepsko. W grę wchodzi pewnie kolej, którą można poprowadzić z Jesenic do Tarvisio. W ten sposób połączylibyśmy dwie spore bazy hotelowe. Stacja byłaby w Rateče, stamtąd na trybuny jest dwadzieścia minut pieszo. Ja chodzę – snuje zagadany podczas konkursu ochroniarz. Skąd wie? Dlatego że tych mistrzostw chciałaby cała Słowenia. Dla mieszkających w niej ledwie 2 mln ludzi to od 2010 roku kwestia honoru. Najpierw pokonała ich kandydatura Lahti, walkę o 2019 przegrali z Seefeld. Tym razem ma być inaczej, bo wszystkie ładne budynki, których wizualizacjami chwalono się FIS w prezentacjach, można już zobaczyć na żywo. Albo je wypróbować.
Maciej Staręga: Organizacja debiutanckich zawodów Pucharu Świata była bez zarzutu. Jestem pod wrażeniem infrastruktury, jaka powstała w tym miejscu. Parkingi i waxcabiny są w zasadzie pod stadionem. Coś niesamowitego. Dodatkowym plusem jest skupienie tras wokół skoczni – to wygodne dla kibiców. Jedzenie i zakwaterowanie? Dość dobre, choć nie wiem, gdzie się wszyscy pomieszczą, jeżeli MŚ faktycznie byłyby tam zorganizowane. Zapamiętałem też piękne widoki. Planica to cudowne miejsce jeżeli chodzi o aurę.
Najlepszy polski sprinter jedyne zarzuty ma do tras. Sprinterska jest jego zdaniem dość szybka i techniczna, ale o zbyt łatwym profilu. - Jeżeli doszłoby do sprintu klasykiem, myślę że konkurencja wśród mężczyzn odbyłaby się tylko i wyłącznie na pchaniu. Nawet na zawodach FIS na 15 km niektórzy to robili – zauważa siedlczanin.
GALERIA WIZUALIZACJI PLANICA NORDIC CENTER
Poza tym o infrastrukturze potrzebnej stricte do przeprowadzenia zawodów sportowych można napisać krótko: jest kompletna. Z pachnących nowością skoczni świetnie widać wielki plac, na którym rozkłada się tymczasowy stadion biegowy. Drogi dojazdowe do parkingów nie krzyżują się z trasami, które prowadzą albo mostkami, albo w tunelach. Są szerokie, a ich łączna długość wynosi prawie 50 kilometrów, jeśli połączyć te homologowane przez FIS z licznymi ścieżkami wytyczonymi z myślą o amatorach. Ponadto otwarty oficjalnie w grudniu ośrodek Nordic Center oferuje lub wkrótce oferować będzie: tunel narciarski o długości 800 metrów, rezerwuar wody potrzebnej do sztucznego naśnieżania, 3 km rolkostrady, a także boisko do piłki nożnej, tunel aerodynamiczny, komorę hiperbaryczną, korty czy domy rozgrzewkowe. Spora część infrastruktury – jak mówił wcześniej Staręga – zakopana jest pod ziemią. Biuro prasowe, przestrzeń dla VIP-ów i szatnie zawodników zlokalizowano dwa poziomy poniżej gruntu. Wyjście z nich jest łatwe. Żeby nie męczyć się specjalnie z wytyczaniem kanałów komunikacyjnych na dużych wydarzeniach, w wiele miejsc można po prostu przejść tunelami.
- Planica była w tym roku miejscem z najniższą frekwencją na trybunach. Ta dysproporcja między finałem skoków a biegami trochę rozczarowała – mówi Staręga i dodaje, że pod tym względem wolałby na mistrzostwa pojechać do Trondheim. Zgodził się jednak, że światowy czempionat jest imprezą, dla której norwescy (i inni międzynarodowi) fani pojadą wszędzie. I ożywią każdą, znudzoną nawet publiczność. A Oberstdorf? - Na pewno przegrywa pod względem pogody, bo trasy Niemcy mają naprawdę dobre. Jeżeli chodzi o zakwaterowanie, to na TdS hotel był bardzo słaby, a atmosfera stała na średnim poziomie. Kwestia transportu też kiepska. Po skończonej konkurencji przez korki dość długo wraca się do hotelu. Jak dla mnie odpada – podsumował Polak.
Decyzja o powierzeniu MŚ w 2021 roku zapadnie na kongresie FIS w czerwcu 2016 roku. Działacze głosować będą w meksykańskim Cancun.
Z Planicy, Michał Chmielewski