Mam nadzieję, że na młodzieżowych igrzyskach w Lillehammer cross zrobi furorę, a potem wejdzie do kalendarza Pucharu Świata.
Można powiedzieć, że drugie z życzeń zaczęło się już spełniać, tyle że nie wiadomo, w którą stronę. W Red Bull Nordix - prekursorskich zawodach biegówkowego crossu - startowali już narciarze z pucharowej czołówki (Northug, Hellner, Randall itd.). Czyli formułę sprawdzili i ponoć bawili się całkiem nieźle. Poza tym motywy ekstremalne, a tak kojarzona jest nowa konkurencja młodzieżowych igrzysk olimpijskich, pojawiły się też w Pucharze Świata. Niestety w styczniu tego roku po przetestowaniu hopki na trasie sprintu w Val Muestair zdecydowano się na jej usunięcie.
Wtedy ta niespodzianka wywołała protesty. Justyna Kowalczyk mówiła TVP, iż dla niej sprint łyżwą sam w sobie jest już na tyle wymagający, że dodatkowe udziwnienia nie są potrzebne. Ale zwróciła uwagę na tendencję do „uwidowiskawiania” zmagań. Niecne zamiary Szwajcarów pewnie znajdą wkrótce naśladowców.
Bo biegi wciąż potrzebują świeżości i widać, że każda nowinka „pod telewizję” sprzedaje się świetnie. Nie ma dziś PŚ bez sprintów, o wiele gorzej ogląda się starty indywidualne zamiast pościgowych lub masowych. Kto z nas nie lubi obejrzeć skiathlonu? To wszystko urodziło się dla kibica, którego dzisiaj trzeba wręcz bombardować bodźcami. A cross country cross bombarduje jak żadna inna konkurencja.
Start, dojazd do pierwszej górki, potem zakręt, nagle drugi, szybki zjazd. Hopka. Czerwony leży na poboczu, reszta robi nawrót i wspina się do kolejnego zakrętu. Potem muldy, skręt na slalom, długa prosta. Wyprzedzanie, ale nieudane. Zahaczył o kijek, leży. Zostało dwóch. Potem jeszcze jeden skok i długa do prostej. Nasz drugi, trudno. ALE ILE SIĘ DZIAŁO! I co najlepsze, za chwilę drugi półfinał, a potem jeszcze finał. No dobra, to teraz przeczekam chwilę reklam i zostanę przed telewizorem. Uff.
I tak to właśnie będzie:
Owszem, to zamach na tradycję. To wbicie noża w plecy wszystkim, dla których biegówki to sport klasyczny, czasem kojarzony z elegancją, a już na pewno z obcowaniem z naturą, spokojem i walką z własnymi słabościami. Niepocieszony będzie Józef Łuszczek, dla którego już start masowy jest krzywdą wyrządzoną dyscyplinie. Niepocieszony będziesz też być może i Ty, czytelniku. Ale taka jest przyszłość sportu, który chce na siebie zarabiać, chce być pokazywany i chce przyciągać uwagę. O to jest coraz trudniej. Pomóc ma właśnie cross country cross, z którego zajęcia regularnie przeprowadza się już nawet na narciarskich obozach dla dzieci.
To, że cross jest przyszłością pokazał MKOl i nie będę ukrywał, że chętnie te zawody obejrzę. Powiem więcej, nie mogę się doczekać pierwszych takich zawodów dla amatorów w Polsce. Bo chyba prędzej niż nad Wisłą pojawią się w Pucharze Świata. A może by tak... w Pucharze Świata w Polsce?
MICHAŁ CHMIELEWSKI
fot. Dan Vojtech, Red Bull Content Pool