
Poprzedni szef fińskiego związku narciarskiego podpisał z perspektywy organizacji bardzo niekorzystne umowy. Jeśli na wydarzenia nadchodzących MŚ w Lahti nie sprzeda się 250 tys. biletów, może skończyć się na jej bankructwie.
Wokół organizacji dużych imprez chyba zawsze będzie już dochodziło do nieporozumień i skandali. Tak od dawna jest w światowej piłce nożnej, ledwo opadły emocje po tzw. „PZPS gate” w Polsce, podobna afera kroi się teraz w Finlandii. A właściwie już się skroiła, bo ci zyskujący na umowie nie kwapią się, by ją renegocjować.
Ale od początku. Chociaż oficjalnym organizatorem mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym 2017 jest fiński związek narciarski, w praktyce za organizację odpowiada w Lahti klub sportowy Lahden Hiihtoseura (LHS). To oni zatrudnili cały sztab pracowników biurowych i ochotników, którzy w imię honoru Finlandii od miesięcy ścigają się z czasem. Więc trzeba ich wynagrodzić.
Poprzedni szef związku Matti Sundberg porozumiał się z klubem, że w zamian za tak dużą pomoc przeleje na jego konto 1,1 mln euro. Co ważne, ta suma jest niezależna od zysku, który uda się podczas imprezy wypracować. Fińskie media wytykają, że po MŚ w 2001 roku zysk ludzi z Lahti był ściśle powiązany z liczbą sprzedanych wejściówek. I chociaż taką ofertę wysłał do LHS nowy prezes Suomen Hiihtoliitto, w obawie przed niższymi wpływami nikt nie potraktował jej poważnie.
Ale umowa z klubem to nie wszystkie kłopoty związku. Z racji ogromnych kosztów poniesionych przez miasto na rzecz modernizacji kompleksu Salpausselkä Sundberg obiecał jego władzom na piśmie rekompensatę w postaci 900 tys. euro. Dzięki temu budżet Lahti podźwignie się po wydaniu kilkunastu milionów na remont obu skoczni, tras i budynków na stadionie narciarskim.
- Przebudowa tylko dużej skoczni to ok 4,2 mln euro, a wcześniej za 3 mln odświeżono obiekt normalny. Ponadto do nowych warunków należało przystosować trasy biegowe, nie wspominając o grożącej zawaleniem stadionowej trybunie. Ta przez długi czas była całkowicie zamknięta dla kibiców – wyjaśnia mieszkający w Lahti Stanisław Okas. Jak poinformował, cały budżet mistrzostw oscyluje w granicach 24 mln euro. Po cichu liczono, że jeśli uda się sprzedać 250 tys. wejściówek, do związkowej kasy wróci o milion więcej. Tylko że taka liczba kibiców wydaje się mało prawdopodobna.
Okas: Były Puchary Świata, że na stadiony wchodziło łącznie 70 tysięcy ludzi. W ostatnich latach ta liczba zmalała o połowę i trudno powiedzieć czy ranga mistrzowska cokolwiek zmieni. Biorąc pod uwagę, że co roku zawody w Ruka przynoszą nawet pół miliona euro straty, sytuacja finansowa związku może być wkrótce dramatyczna.
Nie jest tajemnicą, że sytuacja finansowa Suomen Hiihtoliitto od lat jest kiepska. Związek jako takie fundusze zapewnia wyłącznie biegaczom, podczas gdy pozostałe dyscypliny borykają się z zadłużeniem i niedoinwestowaniem. Jakiś czas temu świat obiegł film, którzy zmontowali niemający pieniędzy na treningi skoczkowie. Do teraz tamtejsza kadra B prawie nie wyjeżdża na zawody zagraniczne, bo jej członkowie muszą opłacać starty z własnej kieszeni. Jeśli po Matti Sundbergu nie uda się w porę posprzątać, po 2017 roku fińskie narciarstwo może zapaść się jeszcze bardziej. A może i całkowicie.
MICHAŁ CHMIELEWSKI