jakuszyce

Zamiast budować – negocjują. Zamiast podawać sobie ręce – podkładają pod nogi kłody. Tak wygląda współpraca partnerska dwóch instytucji, które zabrały się za najważniejszą narciarską inwestycję w kraju. Spór wokół budowy ośrodka w Jakuszycach za chwilę zakończy się katastrofą.

 

W mediach społecznościowych popularna jest ostatnio akcja #Polska2205. Zadaniem użytkowników jest wymyślenie pomysłowego nagłówka do tekstu informacyjnego, którego publikacja odbyłaby się w XXIII wieku. Internauci przechodzą samych siebie. Piszą o rozpisaniu przetargu na trzecią linię metra w Warszawie, Podbeskidziu Bielsko-Biała grającym w piłkarskiej Lidze Mistrzów czy Korwinie, któremu wreszcie udało się przekroczyć próg wyborczy.

 

Pomyślałem, że to zabawne, i też chciałem coś dopisać. Na przykład: „Na Polanę Jakuszycką wreszcie wjadą koparki. - Za pięćdziesiąt lat wylejemy fundamenty – zapewnia urząd Marszałkowski i Stowarzyszenie Bieg Piastów”. Wpisu nie opublikowałem, bo był żenujący. Tak samo jak żenujące stają się przepychanki, które od kilku miesięcy toczą się między wspomnianymi instytucjami. Im dłużej trwają, tym mniejszą mam nadzieję, że do jakiejkolwiek inwestycji w ogóle dojdzie.

 

O konieczności przebudowy ośrodka na Polanie Jakuszyckiej po raz pierwszy usłyszałem w 2012 roku przy okazji Pucharu Świata. Moda na biegówki trwała w najlepsze, Justyna Kowalczyk wygrywała, fanatyczni kibice zdzierali gardła i malowali twarze, Izery przykrywała horrendalnie gruba warstwa śniegu. Idealnie. Ośrodek miał powstać szybko. Zapewniano, że będzie funkcjonalny, nowoczesny, praktyczny i popularny. Na początek 2016 roku zaplanowano nawet Nordic Weekend – festiwal narciarstwa klasycznego zorganizowany wespół z pobliskim Harrachovem. Tak jak w Lahti, Kuusamo i Lillehammer: biegi, skoki, kombinacja. Kibice, pieniądze, przychód, reklama. Później, w 2021 roku, mieliśmy organizować mistrzostwa świata. Dziś brzmi to jak dowcip.

 

Jak się wkrótce okazało, „miało” okazało się być słowem-kluczem. Najpierw zabrano Szklarskiej Porębie Puchar Świata, później powiedzieliśmy, że to dobrze, bo teraz przyspieszymy z inwestycją. W międzyczasie kiełkowała myśl, by nową jakość wprowadzić do Jakuszyc w tandemie. Stowarzyszenie Bieg Piastów za przysłowiową złotówkę miało sprzedać część ziemi Urzędowi Marszałkowskiemu, na którego barkach spoczywać miałabudowa nowego budynku, modernizacja tras, wytyczenie rolkostrady i wszystkiego, co poważnym ośrodkom narciarskim jest do życia niezbędne. Ogłoszono to w Dzień Wiosny, 21 marca.

 

Chociaż umowa sprzedaży miała zostać podpisana jak najprędzej, w międzyczasie minęły kolejno pierwszy dzień lata i pierwszy dzień jesieni. Za chwilę nadejdzie pierwszy dzień zimy, a ja już przestałem wierzyć, że po jego obchodach dokumenty sprzedaży zostaną parafowane. Dlaczego? Bo w tandemie chodzi o to, by pedałować w jednym tempie. Tymczasem konstrukcja, na którą wsiedli urzędnicy i przedstawiciele stowarzyszenia, nie jedzie nawet w jednym kierunku.

 

Przedstawiciele Marszałka przede wszystkim chcą, by ośrodek na siebie zarabiał. Ci z Jakuszyc, by priorytet mieli w nim narciarze. I w porządku – tu jeszcze da się wszystko połączyć. Problem zaczyna się, gdy zaczynamy mówić o wpływach. Stowarzyszenie najwyraźniej nie wyobraża sobie sytuacji, w której na Polanie Jakuszyckiej staje się gościem. Chcieliby mimo sprzedaży gruntów zachować nad terenem jak największą kontrolę z szeregiem klauzul zapewniających im dostęp do infrastruktury na czas organizowanych przez siebie imprez. Po drugiej stronie stołu na takie warunki zgodzić się nie chcą. Urząd boi się, że w postawionym przez siebie ośrodku nie będzie miał pełni władzy. Grozi to konfliktami, nieporozumieniami i zwyczajnym robieniem sobie na złość. Obie strony sporu jednomyślnie mówią o „niejasnych interesach, które po cichu chcą załatwić oponenci”. I pat jak się zaczął tak skończyć się nie może. A będzie tylko narastał, bo zamiast serdecznych rozmów zaczęły się negocjacje z wykorzystaniem prawników. Zamiast zaufania jest szukanie kruczków. Zamiast wizualizacji, decyzji i przetargów – kolejne wersje aktu notarialnego.

 

I w urzędzie, i w stowarzyszeniu mówią, że tak dłużej być nie może. Że są już wojenką zmęczeni i niebawem rozmowy zostaną zerwane. Już kilka razy słyszałem o „spotkaniach ostatniej szansy” i „ostatecznych terminach”. Wyjątkowo cieszy ten brak konsekwencji, bo pokazuje, iż obu stronom na inwestycji zależy. Ale w końcu przestanie.

 

I wtedy biuro Biegu Piastów dalej będzie miało siedzibę w obitych dechami kontenerach. Narciarze jak co zimę będą zabijać się o miejsca parkingowe, a szatnie z ciepłym prysznicem oglądać będą na basenach lub zdjęciach z ośrodków zagranicznych. Puchar Świata nie wróci, a jeśli jednak, to na Kubalonkę, której plany modernizacji wkrótce dogonią te jakuszyckie. I poczujemy, że przez osobiste ambicje, bezkompromisowość i wybujały honor wojujących przegraliśmy wielką szansę. Przepraszam, Panowie, ale taka jest prawda. Za trzy lata, jeśli nie szybciej, odbędą się wybory. Nowe władze mogą mieć inne niż obecne priorytety. Resztę proszę dopowiedzieć sobie samemu.

 

Dlatego w imieniu wszystkich, którzy choć raz odwiedzili Jakuszyce, apeluję: dogadajcie się. Porozmawiajcie, wytłumaczcie sobie, zawrzyjcie kompromis i udowodnijcie, że w Polsce da się takowy zawrzeć. Bo jeśli za parę lat przy jednej z głównych dróg w kraju wciąż będą staszyć te baraki, przegracie nie tylko wy i opinia o was. Lista pokrzywdzonych liczyć będzie kilkadziesiąt tysięcy nazwisk.

 

Michał Chmielewski