Miniony weekend obfitował w wydarzenia dotyczące nadchodzącego sezonu i polskiego narciarstwa. Myślę tu o konferencji dla trenerów i nauczycieli UKS-ów PZN w Szczyrku oraz o Gali z okazji 95-lecia PZN w Wiśle. Byłem, widziałem i opowiadam.
Doroczna konferencja odbywała się od piątku do niedzieli w hotelu Harnaś szczyrskiego COS-u. Dyrektor sportowy PZN Marek Siderek zadbał o to, żeby uczestnicy nie nudzili się ani chwilę. Program wypełniał czas od rana do późnego wieczora. Tradycyjnie było o metodyce treningu, diecie i dopingu. Kto chciał, mógł dużo wynieść z wykładów. Pozwolę sobie jednak skoncentrować się na pokazach serwisowych przygotowanych przez firmy Rex i Swix.
Pokaz Rex prowadzony przez byłego reprezentanta Włoch w biegach narciarskich Silvano Barco przyniósł, przynajmniej dla mnie, parę nowości. Jedną niezaprzeczalną był olejek, który wg przedstawicieli producenta zastępuje wygrzewanie nart. Podobno sposób sprawdzony testowo przez firmę. Smarujemy nartę olejkiem, zostawiamy najlepiej na noc, rano ściągamy ściereczką pozostałości (o ile takie są) i narta gotowa do użytku. Jak wygląda to w praktyce? Niestety nie mogę powiedzieć. Firma, co podkreślam, twierdzi, że jest to równoznaczne z wygrzewarką. Dla ciekawskich dodam, że właścicielem marki Rode jest rodzina Peltonen - ot taka mała ploteczka.
Był oczywiście moment, kiedy dopadła mnie frustracja. Wiem, że na konferencji było niewielu trenerów, ale oglądanie narty po parafinowaniu wydało mi się lekką przesadą - każdy z nas takich widzi w sezonie setki, ale cóż… Drugą nowością był wymiennie płyn lub proszek do nakładania na smary twarde lub klistry zapobiegające ścieraniu się smaru na ostrych śniegach. Tutaj nie będę się wymądrzał, nie znam się i nigdy nie stosowałem w praktyce. Jeżeli ktoś to stosuje, czekam na opinię. Serwismen twierdził, że tak przygotowana narta nie traci na właściwościach „trzymania”, a smar jest praktycznie nie do zdarcia.
Tyle o Rex-ie, na pokaz Swixa się spóźniłem, ale o tym napisze nasz współpracownik Wojtek Smykowski w najbliższych dniach – podobno jest o czym pisać.
W sobotę o 16-ej, dostałem dyspensę od Marka Siderka, zaczęła się Gala 95-lecia PZN w Wiśle. Zacznę od tego, że sytuacja była mało komfortowa: na pytania znajomych trenerów "czy jadę" odpowiadałem "tak". Wzrok niektórych mówił wszystko. Szczególny dyskomfort poczułem rozmawiając ze Stanisławem Ustupskim. Staszek, obecnie trener, posiadacz drugiego w historii polskiej kombinacji norweskiej wyniku na igrzyskach olimpijskich, nie mógł zrozumieć, dlaczego nie został zaproszony. Rozmawiałem ze Staszkiem dość długo i nie mogłem mu tego logicznie wytłumaczyć. Teraz mogę, ale o tym za chwilę.
Będąc członkiem delegacji małopolskiego Związku Narciarskiego, w którym obowiązują demokratyczne zasady, (trzy miejsca dla alpejczyków, dwa dla biegaczy) zajęliśmy miejsca przy stoliku przy samej mównicy. Złośliwi mogą oczywiście stwierdzić, że specjalnie nas tam usadzono, żeby mieć na oku, ale… tylko złośliwi. Prezes Tajner w świetnej formie, co było widać, przywitał wszystkich gości: przedstawicieli sponsorów, miast, gmin, szkół wyższych i innych instytucji współpracujących z Polskim Związkiem Narciarskim. Po wzajemnej wymianie uprzejmości i prezentów nastąpiła część dekoracyjna, czyli honorowano ludzi zasłużonych dla PZN i polskiego narciarstwa. Od Krzyża Zasługi po odznaki honorowe PZN. Łącznie kilkadziesiąt osób, z których ze wstydem przyznaję znałem może kilkanaście. Czy moja wiedza jest zbyt mała, czy też mamy jeszcze jakieś inne narciarstwo w Polsce, zostawiam czytelnikom pod rozwagę.
Z przyjemnością gratuluję Grzegorzowi Starędze złotej odznaki, w jego imieniu odznaczenie odbierała żona Maria. Nie mam zamiaru wystawiać przewodniczącemu komisji biegów laurki, jeszcze zostanę posądzony o kumoterstwo, ale odznaka należy mu się chociażby za to, że wytrzymuje z nami, środowiskiem trenerskim już tyle lat i udaje mu się tonować nastroje co bardziej krewkich trenerów, tłumacząc co bardziej kontrowersyjne decyzje zarządu. Poza tym, drodzy państwo, jeżeli ktoś parę lat temu odważyłby się na twierdzenie, że jedynym regularnie punktującym zawodnikiem Pucharu Świata będzie biegacz narciarski z Mazowsza, odpowiedź dostał właśnie na Gali. To też zasługa Grzegorza.
Reszty nagrodzonych nie wymienię. Naprawdę było ich wielu, dokładna lista znajduje się na stronie PZN, zapraszam do lektury. Mającym problem z ciśnieniem odradzam, po co się denerwować? Dodam tylko (to już prywatna złośliwość), że wśród udekorowanych znalazł się także działacz i trener... piłkarski.
Najciekawsze rozmowy toczyły się, jak to zwykle bywa, w kuluarach, w tym przypadku zastąpionych kącikiem palacza. Nasłuchałem się sporo, m.in. o WKS-ie Zakopane, Wiśle i paru innych klubach, ale ponieważ byłem gościem jako osoba prywatna, niestety niczego publikować w tym temacie nie mogę... i nie chcę. Wracając do gości, czynnie pracujących trenerów z towarzystwa biegaczy można było zliczyć na palcach jednej ręki, z tym, że wszyscy delegowani byli przez swoje okręgi. Byli olimpijczycy także. Wojciech Fortuna i Józef Łuszczek nie dotarli. Pierwszy z powodu choroby, drugi... nie dosłyszałem.
Ponieważ brakowało części artystycznej, zastąpił ją pokaz najnowszej kolekcji sponsora ubierającego od lat zawodników kadr PZN firmy 4F. Trenerzy i zawodnicy kadr skokowych przechadzali się na wybiegu z mniejszym lub większym wdziękiem. Magda Pałasz i Maciek Kot radzili sobie doskonale, trener Maciek Matusiak trochę się usztywnił, ale przed takim audytorium jestem to wstanie zrozumieć.
Przy okazji wyjaśniła się sprawa młodego człowieka, którego dosadzono nam do stolika. Okazało się, że miałem przyjemność siedzieć z pracownikiem firmy OTCF, której własnością jest marka 4F, odpowiedzialnego właśnie za najnowszą kolekcję. Okazało się, że kolory najnowszych ubrań PZN granaty, niebieskie i żółcie są trendy w tym sezonie i już. Na temat gustów nie wypada dyskutować.
Dla podtrzymania konwersacji zapytałem czy wie ilu mamy biegaczy narciarskich w Polsce od kategorii juniora B w górę. Nieświadomym roczników przypomnę, że kategoria junior B odpowiada wiekowo 1. i 2. klasie szkoły średniej. Miły pan z 4F stwierdził rozbrajająco, że około półtora tysiąca (1,5tys.) zawodników. Ha! I tutaj się zaczęło. Spokojna na co dzień Ania Bubula, trener klubu LKS Wiśniowa (Sylwia Jaśkowiec jest zawodniczką tego klubu) aż się żachnęła. Kolejna godzina upłynęła nam na „prostowaniu” wyobrażeń pana 4F na temat polskich biegów narciarskich. Patrzył z dużym niedowierzaniem, a jak Ania zdradziła mu budżet swojego klubu (osiem tysięcy złotych na rok), to zaczął nerwowo rozglądać się wokół, szukając możliwości ucieczki. Pewnie doszedł do wniosku, że posadzili go z wariatami. Pożegnaliśmy się jednak w zgodzie obiecując sobie dalsze kontakty.
Wychodząc już do domu, zbliżała się pora kolacji (haha) mało brakowało, a ominęłyby mnie podarki! Na szczęście Ala Kosman z PZN nie pozwoliła mi odejść z niczym. Dla tych, którzy nie byli, informuję, że dostałem dwie czapki (4F i Crafta), kubek termiczny, kalendarz i terminarz PZN, oraz odznakę jubileuszową. Jeżeli o czymś zapomniałem - przepraszam.
Wreszcie ostatni dzień tego obfitującego w wydarzenia weekendu, czyli wracamy na konferencję UKS PZN i najciekawszy przynajmniej dla mnie punkt programu czyli omówinie kalendarza oraz przy okazji zawsze nieprogramowa dyskusja o wszystkim. Tutaj jednak pozwolę sobie zakończyć ten przydługi tekst. O niespodziankach czekających nas w tym sezonie oraz o eliminacjach do EYOF i MŚJ napiszę najpóźniej w środę. Szukajcie artykułów z tym podobnym do mnie krzyczącym gościem ze zdjęcia.
Kuba Cieślar
p.s. specjalista od PR stwierdził, że powinienem wyraźniej akcentować swoją osobę i stanowisko, na zdjęciu prezentuję.