trasa

Ostatni wpis wygrał Internety. Staniki latały i telefony urywały. Teraz już nie szukamy sponsorów ale sponsorzy szukają nas ;-) Jednak mówimy głośno – nie sprzedamy się! Tworzymy nadal dla Skipola. To znowu my – wasza pszczółka Maja i Gucio Internetów.

 

Dzisiaj krótka rozprawka na temat zakopiańskiego COS-u. Jako że nie jesteśmy już „juniorami D” i mamy te dwadzieścia na karku… Tak niezmiennie od tych kilku lat – jemy rano śniadanko, ubieramy klubowy dresik (ten sam od 6 lat) i dymamy na COS. A tam z prawej strony nowy hotel (który projektowali ludzie z NASA i dizajn poszedł tak daleko, że całość razem z wnętrzem przypomina hangar do parkowania Apollo 13). Za hotelem wykopki… ziemniaki?

 

Niet. Halę sportową budują – i dobrze. Dalej mijamy bieżnię lekkoatletyczną z boiskiem - tu kiedyś były szparagi i gruz, a zimą start na szkolnej lidze w biegach narciarskich. Koło bieżni jest mniejsze tartanowe boisko. Oczywiście ogrodzone, żeby dzieciaki nielegalnie nie kopały piły po szkole - jak mieliśmy trzynaście lat, był dziurawy asfalt, ale pograć można było. Dalej jest tor lodowy dla „ślizgaczy” szybkich. Niby sztucznie mrożony, ale i tak czekają aż samo zamarznie. Ma powstać jeszcze blaszana hala nad torem. No i dobrze – łyżwiarze wyniki robią, to niech mają! Oby jeszcze lód w tej hali był wcześniej niż w grudniu. Dalej widzimy korty tenisowe... Niedawno wybudowali jeszcze stadion piłkarski ze sztuczną nawierzchnią, a pod Krokwią nowy pawilon.

 

I tak w tym miejscu – na Zakopiańskim COSie – w ciągu kilku lat wyrósł nowy hotel (jeszcze bez rakiety), stadion lekkoatletyczny, boiska tartanowe, dwa stadiony piłkarskie, tor lodowy – jeszcze bez hali czy skocznie pokryte igielitem (to nic, że bez homologacji).

 

Tyle, że my biedni nie pływamy, nie skaczemy do piasku i przez płotki, nie jeździmy na łyżwach, do piłki i tenisa nie mamy talentu, a na nartach jak raz Piontrek skoczył 25 metrów – tak mu przeszło. My sobie biegamy… tyle że na nartach. Teoretycznie moglibyśmy biegać normalnie, ale z dwoma deskami przyczepionymi do nóg i z kijkami w rękach jest śmieszniej.

 

I tak codziennie rano mijamy i używamy tych nowych „obiektów” stojących w miejscach, gdzie jak mieliśmy 13 lat kopano buraka cukrowego i stonkę… na usta rzuca się „no pieniążki chyba jednak są, skoro to stoi”. No i dobrze – niech stoi! Tylko dlaczego nasza 2,5 kilometrowa pętelka do biegów jest z roku na rok coraz krótsza? Dlaczego nie ma armatki sypiącej biały puch? Dlaczego przejazd ratrakiem to taki problem? Takie i wiele więcej „dlaczego” zakopiańskiego biegacza narciarskiego… A przecież to miasto ma być zaraz po Sosnowcu drugą zimową stolica Polski.

 

Przemyślenia pogłębiają rodzice, trenerzy – osoby, które juniorem D byli jeszcze dawniej jak my. Wspominają dziesięciokilometrową pętle na COSie, trasy na Cyrhli czy u wylotu doliny Chochołowskiej. Jeszcze chwilę temu na Pardałówce była ratrakowana pętelka i starty we wspomnianej szkolnej lidze. Dobrze, że są jeszcze takie miejsca jak Kościelisko czy Białka – gdzie coś się dzieje. Ale w Zakopanem wszystko idzie do przodu – tylko biegi się cofają…

 

+ tak wiemy – wylali nam 2500 metrów (dwa i pół tysiąca metrów (!) – żeby nie pisać 2,5 km) asfaltu do rolek – dziękujemy!

 

W oczekiwaniu na zimę – z Zakopiańskiego kurortu Gód & Paflikowsky

fot. skipol.pl