
Namówiony przez Mariana Dobosza komandora zimowego Biegu Popradzkiego i Biegu i Marszu Piwniczanki w Piwnicznej Zdroju postanowiłem właśnie w III Marszu Piwniczanki spróbować swoich sił w Nordic Walking. Jak było o tym poniżej.
To był dzień, w którym wszystko było przeciwko mnie.
Pobudka o 4 rano, w samochód i do Krakowa. Autobus do Nowego Sącza 5.10, jestem na czas. No i się zaczęło, okazuje się , że w niedzielę nie jeździ, spędziłem więc ponad półtorej godziny na przystanku. Wreszcie jest, pełny do granic możliwości, usiadłem w połowie drogi, ale zawsze lepsze to niż stać całe dwie godziny. Dotarłem do Sącza o 8.20, Jest bus do Piwnicznej, niestety ma być na miejscu o 9.20 Czyli 10 minut przed planowanym na 9.30 startem. Wiem, że na zawody jedzie klub Jedność z Nowego Sącza, dzwonię trener Dawid Damian mówi, że mnie zabierze, dzięki Dawid.
Jestem na miejscu jest 9.15, Szybkie przebieranie pędzę po numer do biura zawodów. Po drugiej stronie stołu na oko 15-latek, mówię mu szybko, że mam 5 minut do startu, podpiszę papier i znikam. Młody człowiek ze stoickim spokojem osadza mnie w miejscu mówiąc tonem nie pozwalającym na sprzeciw – proszę wypełnić. Nawet nie wiem, co tam nabazgrałem, ale udało się mam numer. Biegnę na start, acha jeszcze kije, gdzie są, są na estradzie szef, Biegu Marian Dobosz w ostatniej chwili mi zorganizował. Dobra, przypinamy numer, ale czym, w ferworze i pośpiechu zapomniałem agrafek, skąd biegacz narciarski ma pamiętać, że to nie koszulka startowa tylko kawałek plastiku, który trzeba do siebie przymocować. Na szczęście mam na sobie opaskę z bidonem, całą trasę pokonałem z numerem za paskiem, pytając kolejnych strażaków obstawiających trasę czy zapisują numery. Nie zapisywali…
Start, towarzystwo ruszyło, ja też ale jakby wolniej. Oczywiście na rozgrzewkę nie było czasu, ale wydawało się, że marsz to marsz a tu same niespodzianki.
Nie wiem jakim krokiem iść, czy imitacyjnym, wszyscy narciarze to znają, czy jak chodziarz z bioderka, pierwsze 3 kilometry kombinuję z techniką. Staram się idiota dociągać ruch ręką, w końcu to marsz z kijami. Widzę rywali w zasięgu wzroku, tych wolniejszych oczywiście, czołówkę widziałem przez chwilę na starcie, co widzę? Większości kije wyraźnie przeszkadzają, dominowały dwie techniki, podpórkowa czyli kije z przodu i podpieramy się nimi oraz ciągnięta, czyli ciągniemy kije za sobą. Jak szła czołówka powtarzam nie widziałem, ale koleżanka z Kościeliska była biegaczka, która dołożyła mi chyba ze 20 minut jakoś nie chciała o tym mówić patrząc mi wymownie w oczy. Czyli zostawiamy temat. Jak wcześniej wspomniałem idę kombinując z techniką, znajomy od NW, znany w tym środowisku Piotrek Radwan z Krakowa opowiadał mi o technice marszu dużo i dokładnie. Piotrze starałem się, ale… wprowadzić to w praktyce ciężko, oj ciężko. Jeszcze trochę, a mnie zawodnika na trasie (haha) zaczęły wyprzedzać panie z zakupami.
Technika, techniką ale trasa marszu - asfalt i tu zacznę mękolić, rozgrywanie marszu NW na asfalcie i dodatku po płaskim jest wg mnie bez sensu. Ruch pomyślany dla zdrowia, wymuszający pracę większości partii mięśniowych ciała, a tu depczemy i depczemy po asfalcie. Po pięciu kilometrach miałem dość, ciągłe zmiany kroku, potem sobie przypomniałem, rytm, człowieku rytm, chciałem zejść, ale czy wrócę do mety z numerem czy bez , żadna różnica przecież. Idę dalej, nudno, w końcu pojawili się mijający nas biegacze, którzy mieli do pokonania ten sam dystans i tą samą trasę. Mijają mnie kolejni, aż chce się podbiec, ale cóż marsz to marsz. Dopiero ostatnie kilkaset metrów trasy to trochę radochy, lekko, czasami nawet bardziej pod górę i w końcu przydaje się technika biegowo – narciarska. Jednak po 9 kilometrach nie ma to już znaczenia. Meta, dotarłem. I co, i nic, oprócz absolutnie zbitych mięśni nóg mógłbym pewnie iść dalej ale po co.
Nordic Walking idea z pewnością piękna, ale w zróżnicowanym terenie, w lesie, super. W mieście po asfalcie – szkoda zdrowia.
(Ciekawe, że jesteśmy jednym z niewielu, jeżeli nie jedynym krajem w Europie, gdzie rozgrywa się zawody w NW. Mhm.)
Tyle moich wrażeń z pierwszego startu w Nordic Walking, oczywiście opinia jak najbardziej subiektywna nigdy wcześniej nie chodziłem z kijami po płaskim i nigdy na czas.
Czy jeszcze spróbuję nie wiem, może jakiś leśno – górski marsz będzie, wtedy się zastanowię. Powtórzę jednak raz jeszcze, po płaskim i po asfalcie NIGDY.
Jeżeli macie jakieś swoje doświadczenia z NW czekam na opinie, najciekawsze chetnie opublikujemy na portalu.
pozdrawiam
Kuba Cieślar