Ostatnio największą inspiracją do pisania stała się dla mnie Olimpiada. Domyślam się, że nie ja jedna bacznie ją obserwuję i emocjonuję się startami naszych reprezentantów. Jak w każdej, tej rangi, imprezie sportowej, tak i Igrzyskom w Soczi towarzyszą ogromne emocje związane nie tylko z dyscypliną najbliższą mi, czyli biegami narciarskimi, ale z praktycznie wszystkimi, w jakich mamy swoich przedstawicieli. Widać, że niektóre mają się lepiej, inne gorzej. Zawsze tak było i zawsze będzie, nie we wszystkich Polacy będą mistrzami – w końcu wypada zostawić trochę medali innym narodowościom. A tak całkiem serio, pomijając wszystkie pozytywne i negatywne komentarze na temat występów naszej reprezentacji na Igrzyskach, dlaczego nie myślimy co można zrobić, abyśmy mieli jeszcze więcej powodów do radości? Może warto byłoby zastanowić się, jakie luki w polskim systemie szkolenia sprawiają, że nie mamy aż tylu zawodników na najwyższym poziomie, co np. Norwegowie?
Ponieważ od lat związana jestem z biegami narciarskimi i z systemem szkolenia w tej dyscyplinie znam się „osobiście” (bo sama przez niego przechodziłam), najtrafniej chyba będzie mi oceniać w naszym kraju, właśnie proces treningowy biegacza narciarskiego. I tak zaczynając od małego, dzieciaki, często w podstawówce mają pierwszą styczność z biegówkami. W większości wypadków trafiają do uczniowskich lub ludowych klubów sportowych i tam zaczynają przygodę ze sportem. Znaczna przewaga trenerów w polskich klubach narciarskich, to ludzie z pasją i tylko dlatego kluby te jeszcze jako tako funkcjonują. Niestety klub pozostaje TYLKO ich pasją, a oprócz tego muszą wykonywać inny zawód, ponieważ zwyczajnie za coś trzeba żyć, a z biegów w Polsce wyżyć się nie da… A szkoda, bo dla tych ludzi to tylko zajęcie „po godzinach” i nie są w stanie poświęcić dzieciakom tyle czasu ile by chcieli…
I tu widać już pierwszy problem… Kolejny, związany z tym tematem, to fakt, że jeśli trener ma ograniczony czas, aby dzieckiem się zając, to już na starcie może nie uchwycić złych nawyków technicznych. A z wiekiem i stażem treningowym coraz trudniej je poprawić. Uwierzcie mi, jeśli coś się robi przez 10 lat tak, a nagle każą robić inaczej, to wydaję się, jakby stanęło się na narty po raz pierwszy.
I odwieczny problem: wieczny brak funduszy… na sprzęt, na wyjazdy, na szkolenie… Widoczny nie tylko, ale przede wszystkim w klubach. A z tym problemem wiąże się milion kolejnych. I znowu zaczynam w uczniowskich i ludowych klubach, które nie zawsze mają fundusze, aby wyjechać na obóz, aby kupić wystarczającą ilość sprzętu, a wreszcie, żeby opłacić trenera, którego głównym, a nie dodatkowym zajęciem będzie wyszkolenie zdolnych dzieciaków.
I jeszcze jedna bolączka systemu szkolenia w Polsce. Po treningu w klubie zdolne dzieci mogą kontynuować szkolenie w szkołach sportowych, których niestety też nie ma wiele. Ale największy problem pojawia się po skończeniu liceum. Co dalej? Ci w tym momencie lepsi, trafiają do kadry. Niestety nie wszyscy… A co z tymi, którzy też mają talent, ale do kadry się w tym momencie nie załapali? I niestety w tym momencie często tracimy utalentowaną młodzież, bo mając do wyboru trening na własną rękę i może niewielkie stypendium albo praca, ewentualnie studia – często wybierają to drugie i… kończą bieganie. Szkoda, że nie istnieje w Polsce, podobny system jak w Niemczech, czy Włoszech, gdzie biegacze zatrudniani są na etacie w wojsku i za swoją pracę, w formie treningu, otrzymują wynagrodzenie i na dodatek liczone są im lata do emerytury.
Może mając podobne rozwiązania w Polsce, na pewno mielibyśmy dużo większą konkurencję w kraju, a co za tym idzie dużo więcej zawodników na światowym poziomie? Ciężko stwierdzić, ale przypuszczam, że zmiany wyszłyby na dobre. Może w końcu mielibyśmy po Olimpiadzie więcej komentarzy „na plus”, przeważającą ilość wykorzystanych szans, a nie tych straconych… I może w końcu „szczęście” bardziej by nam sprzyjało? Nikt gwarancji na to nie daje, ale jak już wspomniałam w poprzednim artykule, bez ryzyka nie ma zabawy, więc może warto podjąć ryzyko i spróbować coś zmienić?
Anna Staręga