Najważniejsze wydarzenie zimowe na Dolnym Śląsku, czyli Puchar Świata w biegach narciarskich pań i mężczyzn na Polanie Jakuszyckiej odbył się w miniony weekend. Na co dzień jestem pasjonatem kolarstwa, który postanowił również posmakować nart biegowych. Zapraszam na moją małą relacje z dwóch dni, podczas których miałem okazje cieszyć się biegami narciarskimi!
Dzień 1 – sobota
Razem z moim kumplem Bartkiem, którego pozdrawiam, byliśmy umówieni o godzinie 6:30 na przystanku nieopodal mojego domu. Ruszyliśmy jego samochodem z 10 minutowym opóźnieniem. Droga mijała nam bardzo spokojnie z radością na twarzach. Plan był taki: zostawiamy samochód w Jeleniej Górze i do Jakuszyc jedziemy darmowym autobusem. Jednak plan zmieniliśmy i wyszło na dobre, ponieważ łatwo znaleźliśmy darmowy parking w centrum Szklarskiej Poręby. Ubrani w ciepłe kurtki ruszyliśmy w stronę sklepu po dwie puszki dobrego napoju i byliśmy w drodze do hotelu, gdzie miałem odebrać bilet. Niestety okazało się, że bilety znajdują się na Polanie Jakuszyckiej. Po lekkiej nerwowości z mojej strony ruszyliśmy w stronę przystanku na autobus. Złapaliśmy autobus na środku drogi, podziękowania dla kierowcy! Po 5 minutowej jeździe dotarliśmy w to magiczne miejsce. Wrażenie ogromne, setki ludzi, wszyscy uśmiechnięci od ucha do ucha. Szliśmy pod bramy i po chwili już staliśmy w kolejce. Ochroniarze powiem szczerze zbyt delikatnie sprawdzali zawartości plecaków (jeden aparat chciał mi sprawdzić) oraz kurtek. Bilety odebraliśmy w Salomonie u Pani Beaty Lepki. Bilety mieliśmy na sektor E. Szybko znaleźliśmy dobre miejsca i powiesiliśmy flagę. Był to nasz pierwszy wyjazd na zawody w biegach narciarskich, wcześniej jeździliśmy na żużel, piłkę nożna, siatkówkę czy piłke ręczna.
Przed startami zawodniczki i zawodnicy trenowali czy rozgrzewali się już na placu boju, a my podziwialiśmy panoramę gór oraz piękne panie na trasie, w szczególności naszą ulubienicę Jessice Diggins - naszą miss zawodów!
Pierwszego dnia podziwialiśmy, w pięknej pogodzie, rywalizację sprinterską, która wielokrotnie sięgała zenitu. Bardzo przeżywaliśmy upadek Jessie Diggins w finale, ale również cieszyliśmy się z występu i 4. pozycji Sylwii Jaśkowiec. Po godzinie 15:30 zaczęliśmy wychodzić ze stadionu i kierować się do autobusu. Pierwszy okazał się zepsuty…, a drugi dowiózł nas do celu. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w podróż powrotną zatrzymując się w McDonaldzie na małe jedzonko.
Dzień 2 – niedziela
Niedziela zaczęła się podobnie jak sobotni dzień. Wczesna pobudka po 5 i wyjazd o 6 rano. Pogoda drogowa była fatalna, zachmurzenie ogromne, lekki deszcz i w takich warunkach więcej niż 60 km/h ciężko byłoby jechać. Dojechaliśmy szczęśliwie przed 8 na nasz parking. Szybko pobiegliśmy do sklepu, a następnie czekał nas kawałeczek spacerku do autobusu. Dużo ludzi wsiadło z nami i autobus wypełnił się po brzegi. W Jakuszycach udzieliliśmy małego wywiadu dla Radia Eska, a następnie weszliśmy na stadion. Jeszcze dodam, że komentatorem zawodów, w studiu na Polanie Jakuszyckiej, był mój dobry przyjaciel Piotr Walkowiak, który od wielu lat kocha biegi narciarskie i zajmuje się nimi na co dzień.
Tym razem poszliśmy z drugiej strony trybuny, flaga zawisła, a my oczekiwaliśmy pierwszego biegu masowego mężczyzn techniką klasyczną. Oboje myśleliśmy, że będzie to nudne w porównaniu ze sprintami dzień wcześniej, jednak szybkie pętle podnosiły emocje na trybunach. W biegu panów rywalizacja była bardziej wyrównana niż u kobiet, gdzie rywalki zdeklasowała Justyna. Dodam, że mieliśmy okazję zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie z przedbiegaczkami z klubu MKS Karkonosze Sporty Zimowe Jelenia Góra, czyli Kamilą Boczkowską i Różą Łyjak, jak możecie zaobserwować na dołączonym zdjęciu. Muszę przyznać, że organizatorzy lekko nas zawiedli ze względu na ustawienie podium na trybunę A. Nasz widok był zerowy w tym momencie. Chwilę później Justyna odebrała urodzinowy tort, a my wychodziliśmy ze stadionu. Moment jeszcze rozmawialiśmy z Piotrem, którego spotkaliśmy po zawodach jak wychodził z wioski biegaczy narciarskich i poszliśmy do autobusu. Tam trafiliśmy na „wesoły autobus”, w którym śpiewy trwały do końca drogi. Wysiedliśmy na PKSie i udaliśmy się do auta w drogę do domu.
Smutno nam było opuszczać to miasto, ten klimat cały związany z zawodami, ale niestety wszystko się kiedyś kończy. Po raz pierwszy, osobiście, mieliśmy styczność z zawodami Pucharu Świata w biegach narciarskich i było to dla nas niesamowite przeżycie, a biegi naprawdę do nas przemówiły i będziemy śledzić relacje z wielu zawodów!
Gaspar Otok