images/Sezon2012-2013/inne/Alpe%20Cermis.jpg
Początek biegu jest w miarę łatwy, raczej płasko z niewielkimi hopkami. Cała trasa liczy prawie 9,5 km, ale piekło zaczyna się na około 3 km przed metą. Przegrywali tam najwięksi, nie raz i nie dwa polegli chociażby Petter Northug czy Marit Bjoergen. Mowa o Alpe Cermis, ostatnim etapie Tour de Ski.


Cykl, który rozgrywany jest od przełomu lat 2006/07. Wszystkie pierwsze etapy Tour de Ski 2012/13 (jest ich sześć, które trzeba pokonać w osiem dni), nie są tak wyczerpujące jak ten końcowy siódmy, bo "na deser", ot taka sobie wspinaczka. Organizatorzy z FISu nie mają litości dla biegaczy, ten ostatni, finałowy, piekielnie trudny etap potrafi doprowadzić do rozpaczy i łez najlepszych narciarzy biegowych świata. Tę trasę na stoku pokonują alpejczycy. Mówi się, że pod górę wcale łatwiej nie byłoby wjechać rowerem, co dobitnie pokazuje skalę trudności Alpe Cermis. Nie tylko dla zwykłego zjadacza chleba myśl, że miałby pokonać Alpe Cermis jest przerażająca. Na sam widok tej góry drżą najmocniejsi i najwytrwalsi narciarze świata. Na około dziewięciokilometrowej trasie, podczas jej ostatnich 3 km czeka zawodników różnica wzniesień grubo ponad 400 metrów (mniej więcej z 860 m na 1290), a największy kąt nachylenia wyniesie około 28%. Dla niewielkiego ułatwienia ustawione są bramki, aby biegacze mogli pokonywać podbieg slalomem. W poprzedniej edycji, podczas ostatniego etapu, w biegu samym w sobie, licząc tylko końcową wspinaczkę pod Alpe Cermis (czyli ostatnie około 3000 m) królowali, Therese Johaug i Roland Clara.

Mistrzynie "ściany płaczu" w sezonie 2011/12:

1. Therese Johaug (Norwegia) 19.23.9 sek.
2. Justyna Kowalczyk (Polska) 19.34.3
3. Valentina Shevchenko (Ukraina) 19.47.7
4. Marit Bjoergen (Norwegia) 20.01.05
5. Katrin Zeller (Niemcy) 20.19.9
6. Marthe Kristoffersen (Norwegia) 20.20.0
7. Elizabeth Stephen (Stany Zjednoczone Ameryki) 20.22.2
8. Krista Lahteenmaki (Finlandia) 20.31.0
9. Ishida Masako (Japonia) 20.53.7
10. Astrid Uhrenholdt Jacobsen (Norwegia) 20.57.4

Mistrzowie "ściany płaczu" w sezonie 2011/12:

1. Roland Clara (Włochy) 16.34.9 sek.
2. Maurice Manificat (Francja) 16.48.2
3. Thomas Moriggle (Włochy) 16.49.3
4. Alexander Legkov (Federacja Rosyjska) 16.51.0
5. Matti Heikkinen (Finlandia) 16.51.8
6. Sjur Rothe (Norwegia) 17.07.9
7. Marcus Hellner (Szwecja) 17.10.3
8. Michail Semenov (Białoruś) 17.13.8
9. Yevgeniy Velichko (Kazachstan) 17.18.2
10. Martin Bajcicak (Słowacja) 17.18.8

Zawodnicy twierdzą, że marsz pod Alpe Cermis ma w sumie niewiele wspólnego z prawdziwym biegiem na nartach. Jest to typowa walka na wyniszczenie, i wielkiej roli nie odgrywa technika biegu, lecz wytrzymałość, kondycja zawodnika. Wówczas liczy się pokonywanie własnych słabości i walka z nimi, kto zrobi, to najlepiej ma największe szanse na zwycięstwo. Gdy bolą mięśnie i pieką płuca, gdy z każdym metrem narasta zmęczenie, trudno jeszcze wykrzesać z siebie ostatnie pokłady energii. Narciarze często na tym niedługim odcinku ostatniego etapu przeżywają katusze, to katorga, bo wspinaczka pod "ścianę płaczu" to zdecydowanie trudniejsze wyzywanie od niejednego treningu. W tym sezonie walka w Tour de Ski, na finale pod słynną "górę cierpień", będzie równie zacięta i zażarta jak w poprzednich edycjach. To zaledwie(!) nieco ponad pół godziny rywalizacji (cały dystans) i wszystko znowu będzie jasne. Z niecierpliwością czekam na to, kto okaże się najlepszy na tym koronnym dystansie w sezonie 20012/13.

Mateusz Mysiorek