Edyta Olcoń ,zwyciężczyni Mistrzostw Polski Amatorów w biegach narciarskich o swoich wrażeniach z Maratonu Beskidy, imprezy organizowanej przez Edka Dudka:
Maraton Beskidy
Po Maratonie Gorce uwierzyłam w słowa mojej koleżanki, że Maraton to nic strasznego, że prawie każdy kto aktywnie spędza czas może spróbować zmierzyć się z tym dystansem, a co najważniejsze że „Maraton biega się głową”.
W swoje predyspozycje do długich dystansów nie wątpiłam ale wiem ile czasu poświęcam na bieganie i ogólnie trening i to w porównaniu do moich znajomych którzy startują w maratonach wygląda naprawdę blado…..
Ale ja lubię wyzwania, więc na jednym maratonie postanowiłam nie poprzestać. Beskidy Maraton wyglądał obiecująco- profil trasy jak dla mnie – 20 km pod górkę i 20 km – w dół…, piękne widoki.
W piątek wieczór dotarliśmy na miejsce, wieczór spędzony w towarzystwie rywalek uświadomił mi że lekko nie będzie…. Te ich wszystkie „ długie wybiegania”, czasówki, życiówki, i fakt że to ich enty maraton, budził we myśl że mam szanse być pierwszą ale od końca.
Noc była długa, ale w końcu się skończyła, już od 7 rano byłam w biurze zawodów, bo koleżanka startowała rajdzie NW. Popijając kawkę spokojnie obserwowałam ludzi z którymi miałam spędzić najbliższe nim. 5 godzin.
Pogoda była cudowna, tak jak obiecał Pan Edward Dudek, frekwencja dopisała bo na starcie stanęło prawie 180 osób. Zaopatrzona w bidon, żele i trochę smakołyków (jak się potem okazało zbędny balast) ruszyłam na trasę. Trasa maratonu cudowna, piękne widoki a zabezpieczenie technicze- rewelacja- co chwilę punkty z napojami, izotoniki, witaminy, banany, bułeczki, opieka medyczna, naprawdę organizacja na najwyższym poziomie.
Niestety moją nieznajomość trasy przypłaciłam okropnym bólem nóg, które były nieprzyzwyczajone do asfaltu, którego niestety było bardzo dużo ( co nawet udało się uwiecznić jakiemuś fotografowi).
Ale atmosfera na trasie takiego maratonu jest świetna, od 20 km każdy spotkany zawodnik przestaje być twoim rywalem a staje się przyjacielem, który wesprze dobrym słowem, poczęstuje piciem….
Dystans maratonu mija bardzo szybko, dla mnie to cudownie spędzone chwile, kiedy mogę sobie przemyśleć sprawy na które na co dzień brakuje czasu, to tak jak na biegówkach- tylko nogi bardziej bolą ……
Kiedy dobiegałam do mety nie myślałam o czasie, cieszyłam się że moje nogi już tylko kilka razy uderzą o asfalt. Ale pewnie dlatego że nie walczyłam z czasem, tylko oszukiwałam głowę że nic nie boli udało się- „złamałam „ pięć godzin… -mówię jak maratończyk….
krótka ankieta Edyty TUTAJ.
Maraton Beskidy
Po Maratonie Gorce uwierzyłam w słowa mojej koleżanki, że Maraton to nic strasznego, że prawie każdy kto aktywnie spędza czas może spróbować zmierzyć się z tym dystansem, a co najważniejsze że „Maraton biega się głową”.
W swoje predyspozycje do długich dystansów nie wątpiłam ale wiem ile czasu poświęcam na bieganie i ogólnie trening i to w porównaniu do moich znajomych którzy startują w maratonach wygląda naprawdę blado…..
Ale ja lubię wyzwania, więc na jednym maratonie postanowiłam nie poprzestać. Beskidy Maraton wyglądał obiecująco- profil trasy jak dla mnie – 20 km pod górkę i 20 km – w dół…, piękne widoki.
W piątek wieczór dotarliśmy na miejsce, wieczór spędzony w towarzystwie rywalek uświadomił mi że lekko nie będzie…. Te ich wszystkie „ długie wybiegania”, czasówki, życiówki, i fakt że to ich enty maraton, budził we myśl że mam szanse być pierwszą ale od końca.
Noc była długa, ale w końcu się skończyła, już od 7 rano byłam w biurze zawodów, bo koleżanka startowała rajdzie NW. Popijając kawkę spokojnie obserwowałam ludzi z którymi miałam spędzić najbliższe nim. 5 godzin.
Pogoda była cudowna, tak jak obiecał Pan Edward Dudek, frekwencja dopisała bo na starcie stanęło prawie 180 osób. Zaopatrzona w bidon, żele i trochę smakołyków (jak się potem okazało zbędny balast) ruszyłam na trasę. Trasa maratonu cudowna, piękne widoki a zabezpieczenie technicze- rewelacja- co chwilę punkty z napojami, izotoniki, witaminy, banany, bułeczki, opieka medyczna, naprawdę organizacja na najwyższym poziomie.
Niestety moją nieznajomość trasy przypłaciłam okropnym bólem nóg, które były nieprzyzwyczajone do asfaltu, którego niestety było bardzo dużo ( co nawet udało się uwiecznić jakiemuś fotografowi).
Ale atmosfera na trasie takiego maratonu jest świetna, od 20 km każdy spotkany zawodnik przestaje być twoim rywalem a staje się przyjacielem, który wesprze dobrym słowem, poczęstuje piciem….
Dystans maratonu mija bardzo szybko, dla mnie to cudownie spędzone chwile, kiedy mogę sobie przemyśleć sprawy na które na co dzień brakuje czasu, to tak jak na biegówkach- tylko nogi bardziej bolą ……
Kiedy dobiegałam do mety nie myślałam o czasie, cieszyłam się że moje nogi już tylko kilka razy uderzą o asfalt. Ale pewnie dlatego że nie walczyłam z czasem, tylko oszukiwałam głowę że nic nie boli udało się- „złamałam „ pięć godzin… -mówię jak maratończyk….
krótka ankieta Edyty TUTAJ.