Petra Majdic urodzona 22 grudnia 1979 roku w Lublanie, wybitna słoweńska biegaczka narciarska, medalistka Mistrzostw Świata, brązowa medalistka Igrzysk Olimpijskich, która przede wszystkim specjalizowała się w sprintach.
.

O Petrze Majdic można mówić bardzo wiele, chociażby o jej heroicznej walce z ludzkimi słabościami. Przypomnijmy sobie Vancouver – zimowe Igrzyska Olimpijskie. Słowenka na treningu, tuż przed rozpoczęciem kwalifikacji nie zdążyła wyhamować i spadła do rowu z trzy metrowej skarpy! Organizatorzy chcieli za wszelką cenę udowodnić słabość Petry, że był to jej ewidentny błąd, to jej wina, że spadła trzy metry w dół, bo trasa była "dobrze" przygotowana. Niestety pech chciał, że delegatem technicznym był Słoweniec, który dzień wcześniej usłyszał od Justyny Kowalczyk, opinię na temat tego odcinka trasy. Kowalczyk powiedziała, "Proszę pana, tu jutro będzie bardzo niebezpiecznie", a Słoweniec odpowiedział na to, "nie no, Justyna, dasz radę". Polka, owszem dała sobie radę, ale jego rodaczka niestety już nie. Petra wraz ze swoim sztabem ubiegała się o odszkodowanie, jednak organizatorzy odmówili jej, twierdząc że to był jej ewidentny błąd. Heroiczna Słowenka zdołała się podnieść po bolesnym wypadku na rozgrzewce i z bólem oraz płaczem wystartowała w kwalifikacjach, zajęła tam dopiero, ale zarazem w tej sytuacji aż 19 miejsce. Majdic znalazła się w finale jako czwarty lucky loser – czyli szczęśliwy przegrany. Finał był bardzo mocno obsadzony, Marit Bjoergen, Justyna Kowalczyk, Anna Olson, Magda Genuin oraz Celine Brun-Lie – przy tym składzie Petrze nikt nie dawał szans na powalczenie o dobrą lokatę. Jednak wiele osób się pomyliło, mocna Słowenka dała z siebie wszystko, cały czas była blisko czołówki, dzielnie trzymając się Anny Olson, wspomnianych Bjoergen i Kowalczyk. Po zjeździe na stadion, bohaterka dała z siebie już 120% - biegła jak natchniona, po spełnienie swojego największego marzenia – zdobycia medalu olimpijskiego! Genialnej Majdic udało się, wygrała zacięty bój ze Szwedką i zdobyła swój wymarzony, brązowy krążek.

Jak się później okazało wielka biegaczka biegła z czterema połamanymi żebrami i uszkodzoną opłucną, więc sukces był jeszcze większy niż mówiono przed wynikami badań lekarskich. Zawodniczka otrzymała również nagrodę „Terry Fox Award" za swoją postawę w Vancouver, oraz Złoty Order za Zasługi od prezydenta Słowenii, Danilo Turka. Sytuacja zdrowotna zmusiła Słowenkę do wycofania się z Igrzysk, oraz do przedwczesnego zakończenia sezonu. Majdic zastanawiała się czy w ogóle nie zakończyć kariery, ale po dłuższych przemyśleniach stwierdziła, że to nie byłoby w jej stylu gdyby usunęła się ze sportu bez pożegnania z kibicami, którzy dla niej byli zawsze najważniejsi. O powróceniu do biegów na jeszcze jeden sezon poinformowała wszystkich 26 maja 2010 roku w Słowenii, podczas spotkania ze słoweńską federacją narciarską.

Przygotowania do sezonu zaczęła dość późno, dopiero na początku czerwca, ale zdążyła. W swoim ostatnim już sezonie (2010/2011) pokazała się z bardzo dobrej strony, zajmując 6 miejsce w klasyfikacji generalnej i 1 miejsce w klasyfikacji sprinterskiej, dzięki czemu wywalczyła małą Kryształową Kulę.
Petra na swój ostatni start w pucharze świata przygotowała specjalny kostium z napisem "Goodbye, I love you". Nie mniejszą niespodziankę koleżance sprawiła Justyna Kowalczyk, która zamieściła na opasce napis" Goodbye Petra! ", a słoweński sztab szkoleniowy przygotował dla swojej pociechy specjalny fartuszek z książką kucharską, łyżkami z drewna oraz czerwoną różą, na znak tego, że zaczyna nowe życie jako "kura domowa".

O Petrze Majdic można powiedzieć wprost, że była to sportsmenka doskonała, ponieważ udowodniła ludziom z całego świata, że jeśli bardzo chcemy coś osiągnąć to możemy to zrobić, nawet z wielkim bólem, ale do tego jest potrzebna wiara w siebie, chęć walki i dążenie do celu!

Alicja Kaźmierska