No i po egzaminach. Ostatni miesiąc wymagał od studentów wysiłku intelektualnego. Ale już po wszystkim. Może to dziwne, ale ja się przyzwyczaiłam i teraz czuję jakąś pustkę. Po prostu ciężko jest mi nic nie robić. Nicnierobienie mnie męczy. Dlatego zdecydowałam, że podejmę wyzwanie i napiszę artykuł. O czym? O czymś... co bardzo by chciało być napisane, a mimo to jakoś nikt tego nie zauważa. A niby wszyscy tacy oryginalni.



"Notatki z wykładów-> internet-> telewizor-> notatki" - tak mniej więcej wyglądał ostatni miesiąc mojego życia. Chciałam być na bieżąco ze wszystkim. No i udało się. Wiem więcej o rzeczach ciekawych i mniej ciekawych. Znam historie filozofów, twórców kina, znanych pisarzy. Także za pomocą telewizji ostatnimi czasy poznaję ciekawą historię. Jeszcze co prawda nie zakończoną, wciąż trwającą, pisaną z wielkim rozmachem. To historia pewnej żółtej koszulki...

Aaaaa! To brzmi jak wstęp do opowieści o Czerwonym Kapturku. Tam także ubranko było tylko tłem rozgrywanego dramatu, symbolicznym szczegółem, mającym znaczenie, ekhm, prestiżowe. Cóż ja piszę?... Należy niezwłocznie położyć kres temu bezsensownemu ględzeniu. Nie jest moim zamysłem podtapiać Serwis ciągłym laniem wody. Pora na wspomniane wyżej "coś", niezauważane przez nikogo, cichutko proszące o uwagę. Jeden mały konkrecik... Problemik, który egzystuje sobie praktycznie od zawsze... odkąd istnieją środki masowego przekazu... Nie, nie chodzi tu o samo rozgłaszanie konfliktu i delektowanie się komentarzami zawodniczek czy też ekscytowanie się ciągłą zmianą właścicielki koszulki. Mnie chodzi po prostu o to, że nie każdy piszący w internecie redaktor/internauta/bałwan zdaje sobie sprawę z rzeczy jasnych jak słońce. Taak, bo bałwany boją się słońca. Bałwany... Tylko bałwan nie wie, że pisząc o sportowcach, pisze o ludziach. Czy nie jest to oczywiste? Sądząc po tym, co się czyta w internecie, dla niektórych to chyba nie jest aż tak oczywiste. Dlatego też ułomnym redaktorom śniegowym przypominam, że sportowiec to taki twór, który ma ręce, nogi i głowę. Sportowiec to istota, która umie czytać. Sportowiec to istota, która ma zdolność odczuwania na różnorakie bodźce. Naprawdę tak jest. Kiedyś już była taka sprawa, kiedy zawodniczka rzuciła w cholerę swoją dyscyplinę (grę zespołową), bo miała dość głupich komentarzy na swój temat w internecie. Nie wiem, czy to usatysfakcjonowało tych piszących. Jeśli tak, to wielka szkoda.

Ja wiem, że walka z głupotą była od zawsze walką z wiatrakami. W tej kwestii nie da się zrobić za wiele. Bo mam wrażenie, że dodawanie wrednych wpisów pod wiadomościami na temat sławnych ludzi, w tym właśnie sportowców, stało się dla niektórych już sensem życia, istotą bytu. Nie ma znaczenia, czy dany zawodnik ma już jakieś osiągnięcia, czy nie - dla każdego sportowca znajdzie się jakiś pomylony cień, który zadecyduje za niego, że najwyższy czas zakończyć karierę. Nie wiem, czy to jest głupie, smutne, czy też najzwyczajniej śmieszne. Przykro mi, że niektórzy nie potrafią się zająć własnym życiem, kracząc przy uchu tych, którzy mają jakieś marzenia i pomysł na siebie. Owszem, tak jest na pewno łatwiej. Ale później pretensje można mieć wyłącznie do siebie. /DK/