
Już niedługo zacznie padać śnieg. W niektórych zakamarkach Polski już zaczął, a u mnie jeszcze się wstrzymuje. Nie to, że jakoś tak specjalnie go wyczekuję. Oczyma wyobraźni widzę bowiem zanurzone po pas w białym puchu autobusy, które już nie tyle, że nie chcą, co nawet nie mogą dojechać na czas. Widzę te babeczki, co to zawsze w środkach transportu miejskiego o świcie zajmują miejsca zmęczonej życiem młodzieży... O tej porze roku widzę owe babeczki parokrotnie zwiększone objętościowo, i właśnie wtedy zdaję sobie sprawę, że dotychczas nie znałam znaczenia słowa "ścisk". Jednak mimo tych i innych niedogodności mogę z całą pewnością stwierdzić, iż zima jest moją ulubioną porą roku. Bo zima mnie uprzytulnia. Zaparzam sobie herbatkę i wtykam nos w książkę, odpływając w świat wyidealizowany, fikcyjny, nieistniejący w rzeczywistości...
Łi, tam. Przecież nawet najbardziej bujna wyobraźnia siedzi w zwykłym, materialnym umyśle. Dlatego też fikcja zawsze ma związek z rzeczywistością. Zasiadam przed telewizorkiem i widzę zimową rzeczywistość. Ale wyobraźnia nie idzie w odstawkę. Oglądam biegi narciarskie i jak widzę tego biednego Wokulskiego, który wyłazi z siebie, pracując ciężko i mozolnie, to serce mi się kraje... bo Izabela wciąż pozostaje poza jego zasięgiem. Izabela ignoruje Wokulskiego, jego wysiłki i marzenia. Izabela zadowala się banalną drogą do szczęscia, ma nawet na nie receptę - o zgrozo! - odurza się nim zupełnie legalnie...
A co słychać u Łęck... to znaczy, w Norwegii? Jak już pewnie wiecie (a jeśli nie, to teraz się dowiecie), jakiś czas temu przeprowadzono tam badania w kwestii popularności dyscyplin sportowych. Jak nietrudno się domyślić, sportem wiodącym wśród Norwegów są biegi narciarskie, głównie za sprawą sukcesów w Vancouver (2010) i Oslo (2011). Najpopularniejszym sportowcem jest właśnie Marit Bjoergen, obok Pettera Northuga i Therese Johaug. Drugą dyscypliną pod względem popularności jest biathlon, a trzecią piłka nożna. Przedstawiciel firmy konsultingowej, która przeprowadziła rzeczone badania, tłumaczy słabnące zainteresowanie piłką nożną w Norwegii tymi słowami: "W latach 90. piłka nożna była niekwestionowanym sportem numer jeden jeżeli chodzi o popularność, przyciąganie sponsorów oraz oglądalność transmisji telewizyjnych. Teraz są to narciarstwo i kolarstwo, ponieważ nikt nie chce oglądać kolejnych porażek".
Szkoda, że wciąż nie ma odpowiedzi na tak istotne pytanie, co tak na dłuższą metę jest zwycięstwem, a co porażką. /DK/